Reklama
Reklama

Anna Dereszowska wyrzuca jedzenie do kosza! "Nie mam czasu go zjeść"

Anna Dereszowska (32 l.), choć najczęściej jada poza domem, lubi, kiedy jej lodówka jest pełna.

Celebrytka przyznaje, że ma problem z nadmierną ilością kupowanych produktów spożywczych.

Ze względu na to, że dużo czasu spędza na planie zdjęciowym, gdzie korzysta z cateringu, jedzenie gnije i psuje się w domowych pieleszach. Aktorka zmuszona jest więc się go pozbywać.

"Zdarza mi się, niestety, wyrzucać zepsutą żywność, bo nie mam czasu jej przetworzyć albo zjeść. Mocno nad tym ubolewam" - wyznaje w "Twoim Imperium".

Podkreśla jednak, że lubi żyć ekologicznie i za lepszą jakościowo żywność jest w stanie zapłacić drożej. Co ciekawe, pieczywo i owoce najczęściej zamawia!

Reklama

"Nie korzystam z oferty sklepów. Mam na myśli biały, sztucznie pompowany chleb. Ważna jest dla mnie również jakość warzyw i owoców, bo dużo ich jem. Lato jest okresem, w którym ich wybór jest wyjątkowo bogaty. Z kolei zimą zdarza mi się ściągać z zagranicy niepryskane pomarańcze i awokado.

Widać, że to produkty ekologiczne, bo nie są sztucznie nabłyszczane, idealne, tylko zdecydowanie mniejsze i ze skazami. Chętnie kupuję też jabłka, które wyglądają jak 'psiary', ale są niepryskane i pyszne. Natomiast gdy odwiedzam rodziców, którzy mieszkają tam, gdzie jest dużo gospodarstw, kupuję świeże jajka i kurę na rosół. Bo ja - wbrew modzie na wegetarianizm - bardzo lubię mięso". 

Celebrytka opowiada w wywiadzie, że była ostatnio na wakacjach w Indiach, gdzie po raz pierwszy w życiu zobaczyła prawdziwą biedę. Tam też postanowiła, że po powrocie do kraju rozpocznie rewolucję w swoim życiu.

"Jestem szczerze przerażona tym, co tam widziałam" - podkreśla. "To piekło świata, w którym jest potwornie brudno, śmieci walają się po ulicach i panuje bieda. Staram się więc segregować odpady. Nie używam torebek foliowych. Zawsze mam przy sobie ekologiczne, płócienne torby, które doskonale zdają egzamin na zakupach. Zwracam uwagę na racjonalne zużywanie prądu i wody".

Podobnie rzecz ma się z ubraniami. Na "zawodowe wyjścia" Anna zazwyczaj nie kupuje, a wypożycza sukienki. Rzeczy, których już nie nosi, najczęściej oddaje innym. Zabawki i ubranka córki także lądują w nowym domu.

"Nie mam stu par butów. Czasami o tym marzę, jak każda kobieta, ale... wygrywają inne potrzeby" - kończy.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Ania z Rolnik szuka żony 10
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy