Reklama
Reklama

Anna Dymna: Chcieli ją zamknąć w psychiatryku!

Po serii tragicznych wypadków, które przed laty przydarzyły się Annie Dymnej (69 l., znany krakowski psychiatra zasugerował aktorce, że powinna leczyć się u niego, a wręcz zostać „pensjonariuszką” ośrodka dla osób o skołatanych nerwach, który prowadził...

Po serii tragicznych wypadków, które przed laty przydarzyły się Annie Dymnej (69 l., znany krakowski psychiatra zasugerował aktorce, że powinna leczyć się u niego, a wręcz zostać „pensjonariuszką” ośrodka dla osób o skołatanych nerwach, który prowadził...



Anna Dymna twierdzi, że świat tak często walił się jej na głowę, że parę razy o mało nie zwariowała. W życiu aktorki było wiele momentów, które mogła przypłacić nerwicą czy depresją, a jednak - jak żartuje - z nawet największych kłopotów wychodziła obronną ręką.

"Próbuję zaczarować rzeczywistość. Nieraz skutecznie" - wyznała w rozmowie z "Twoim Stylem" i dodała, że czasem czuje rozpacz, ale nigdy nią nie epatuje, bo gdyby mówiła o problemach, wpadłaby w czarną dziurę.

Anna Dymna nie kryje, że odkąd pamięta, prześladuje ją pech.

Reklama

Seria nieszczęśliwych zdarzeń

Przed laty - po śmierci Wiesława Dymnego, którego była żoną (została wdową, mając zaledwie 27 lat) - w jej życiu nastąpiła seria nieszczęśliwych zdarzeń.

Najpierw spłonęło mieszkanie, na które pracowała przez kilka lat, potem kierowca wiozący ją z Krakowa na plan filmowy nad Balaton zasnął za kierownicą i spowodował wypadek, po którym przez parę miesięcy nie mogła pracować, w końcu podczas zdjęć do "Królowej Bony" wypadła z pędzących sań, co z kolei skończyło się uszkodzeniem kręgosłupa i wstrząsem mózgu.

Doszło do tego, że gdy aktorka była na etacie w Starym Teatrze i wchodziła do garderoby, jej koleżanki wzdychały z ulgą, że karetka, której sygnał właśnie słyszały, nie jechała po nią...

Chciał ją zamknąć w zakładzie

Anna Dymna zdradziła niedawno, że była przed laty o krok od wylądowania w zakładzie dla chorych psychicznie. Znajomy psychiatra przygotował nawet dla niej miejsce w swoim ośrodku.

"Po serii nieszczęść, które mnie spotkały, słynny krakowski psychiatra zapytał: "Pani Aniu, kiedy pani w końcu do nas przyjdzie? (...) Tragedia jedna po drugiej, nikt tego sam nie udźwignie". Odpowiedziałam, że dam sobie radę" - ujawniła w wywiadzie dla "Twojego Stylu".

Aktorka przyznaje, że kiedyś wierzyła w złe moce i ścigające ją fatum, ale... uodporniła się na przykre zdarzenia, bo uważa, iż wyczerpała już swój limit nieszczęść.

"Teraz potrafi o wszystkim opowiadać z humorem i zachowywać dystans. Lęki minęły" - napisała o niej w książce "Anna Dymna. Ona to ja" Elżbieta Baniewicz.

Anna Dymna często powtarza w wywiadach, że umie uśmiechać się do życia, nawet gdy ono nie uśmiecha się do niej. Dziś martwi się tylko o jedno - jak będzie wyglądał świat po pandemii.

I radzi, by nie przejmować się za bardzo przeciwnościami losu i cieszyć się z "małych rzeczy", bo inaczej na zawsze pozostanie się w czarnej dziurze.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Anna Dymna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama