Reklama
Reklama

Anna Popek odpowiada na zarzuty: "To zwykłe zdjęcie, to mój przełożony"

Anna Popek (47 l.) nie spodziewała się, że jej zdjęcie z Jackiem Kurskim (50 l.) wywoła tyle kontrowersji. Do tej pory nie może zrozumieć, dlaczego tak się stało. Zapewnia jednak, że drugi raz postąpiłaby tak samo i nie ma sobie nic do zarzucenia.

Od początku roku dużo zmieniło się w mediach publicznych.

W TVP nie pracuje już wielu dziennikarzy, także tych, którzy do niedawna byli wizytówką stacji.

Wśród zwolnionych jest m.in. Piotr Kraśko i Beata Tadla. Ci z pewnością nie są zadowoleni z rewolucji, jaką przeprowadza Jacek Kurski.

Odmienne zdanie ma Anna Popek. Nie może narzekać na brak pracy.

Mimo to ostatnie tygodnie były dla niej naprawdę trudne.

Spotkała się z wieloma negatywnymi komentarzami i zarzutami. Wszystko zaczęło się, gdy zapozowała do zdjęcia z nowym prezesem TVP.

Reklama

"To tylko zwykłe zdjęcie, poza tym to mój przełożony. Ile dziennikarek przede mną stawało do zdjęcia z tym czy innym politykiem? I jakoś nie było z tego powodu awantury" - tłumaczy Popek na łamach "Show".

Jest w szoku, że zdjęcie z Kurskim wywołało tak burzliwą dyskusję.

Zwłaszcza, że w przeszłości fotografowała się już z innymi politykami, w tym z Aleksandrem Kwaśniewskim oraz Lechem Wałęsą, i nikt z tego powodu nie podnosił larum.

Dodaje, że drugi raz też zrobiłaby sobie zdjęcie z prezesem.

"Nie wypieram się swoich wyborów. Mój światopogląd jest trwały od wielu lat" - mówi.

Nie robi niczego, co mogłoby w innych budzić zazdrość.

Prowadzi dość spokojne życie i stara się nie eksponować nadmiernie swojej prywatności.

"Nie wydaje mi się, żebym zrobiła coś niepraworządnego. (...) Wbrew temu co piszą, nie mam wielu programów, nie jeżdżę jaguarem, nie mam wpływowego ojca ani bogatego kochanka" - opowiada.

Dziwi się tym, którzy oskarżają ją o bycie "lizuską władzy".

Tłumaczy, że to nie Kurskiemu, a sobie zawdzięcza zawodowe sukcesy.

"Co dziwnego jest w tym, że dziennikarka z 20-letnim stażem dostaje nowy program? (...) Naturalna kolej rzeczy. To nie jest awans. (...) Ja po prostu przygotowuję nowy program, nad którym pracuję od dobrych kilku miesięcy (...) Swoją drogą, moje koleżanki i koledzy przez lata prowadzili różne programy i nie budziło to szczególnych emocji" - wyznaje.

Cieszy się, że w sytuacjach kryzysowych może liczyć na córki. Zawsze ją wspierają i widziały, jak bardzo przeżywała całe zamieszanie wokół swojej osoby. 

To one zadbały, aby nie czytała negatywnych komentarzy. Odcięły mamę od internetu, co wyszło jej na dobre.  

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Anna Popek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy