Reklama
Reklama

Antek Pawlicki stracił prawo jazdy. Tym razem nie pomogło znane nazwisko

Antek Pawlicki przyznaje, że policjanci zazwyczaj rozpoznają w nim znanego aktora i traktują łagodniej. Nie wszyscy jednak ulegają jego urokowi i pewności siebie. Ostatnio 33-latek stracił prawo jazdy.

Jesteś artystą, podróżnikiem, motocyklistą. Czym dla ciebie jest odwaga?

Antek Pawlicki: Odwagą jest chyba przełamywanie słabości i strachu, a mnie nie towarzyszy strach w podróżowaniu czy jeżdżeniu na motocyklu. Nie nazwałbym tego odwagą, tylko otwartością. Niemniej staram się być odważny, strach nie jest przecież dobrym nauczycielem. Ale też nie po to podróżuję, czy uprawiam różne sporty, żeby przełamywać strach.

A czego się boisz?

- U mnie to jest związane z wiarą we własne siły i budowaniem swojej tożsamości. W moim zawodzie to jest trudne, bo aktor często uzależniony jest od propozycji, jakie dostaje. Moje życie to nieustające oczekiwanie na czyjąś decyzję. Muszę być więc pewny swojej wartości, a jednocześnie nie być zadufany w sobie, zachować balans. Odważnie iść przez życie to znaczy właśnie umieć tę równowagę utrzymać. Chociaż... mam też lekki lęk wysokości. Skoku ze spadochronem bym się bał, i tu chyba okazałbym swoją odwagę przełamując tę słabość! Dlatego pewnie niedługo skoczę.

Reklama

Ale jeżdżenie samochodem terenowym poza trasą cię nie rusza...

- Absolutnie nie! Jazda na motocyklu również. Wręcz przeciwnie. Miałem parę takich momentów w życiu, kiedy byłem wkurzony, zdołowany, rozemocjonowany. Ubrałem się, wsiadłem na motocykl i popędziłem w dal, za miasto. Dopiero pędząc tą drogą na mocnej maszynie, wyluzowałem się!

Jeździsz na imprezy off-roadowe?

- Jestem osobą rozpoznawalną i to na takich imprezach przeszkadza, inni uczestnicy nie traktują mnie jak normalnego człowieka. Jeżdżę głównie z przyjaciółmi. Mam zaprzyjaźnioną rodzinę w Bieszczadach, czasem ich odwiedzam i jeżdżę z nimi swoim samochodem. Mam też kumpli, z którymi jeżdżę motocyklem na tory crossowe pod Warszawę albo do Wałbrzycha na motohałdę.

To chyba było trudno, kiedy odebrano ci prawo jazdy?

- Od razu mówię, że kara była za punkty - nie za jazdę np. pod wpływem alkoholu, bo uważam, że to jest karygodne. Oczywiście łamanie innych przepisów też jest karygodne, ale jakimś ogromnym niefartem niestety tę ilość punktów przekroczyłem. I mogę powiedzieć, że jestem specjalistą w zdawaniu prawa jazdy! Przede mną jeszcze egzamin na motocykl, bo kiedy prawo jazdy jest odbierane, to traci się je na wszystkie kategorie.

Zdziwiło mnie to o tyle, że masz znaną twarz. Łatwiej chyba przekonać policjanta, żeby nie dawał mandatu.

- Czasem przy mniejszych przewinieniach policjanci łagodniej i sympatyczniej mnie traktowali, ale ostatnio policjant przemówił mi do rozsądku. Powiedział, że nie dość, że jestem znanym człowiekiem, to jeszcze grałem policjanta w serialu familijnym, a taki zły daję przykład na drodze. Wlepił mi karę i dał do myślenia. Postanowiłem już naprawdę zawsze na drogach publicznych jeździć zgodnie z przepisami. A wyżyć się i poszaleć można w miejscach do tego przeznaczonych.

Tęsknisz za motocyklem?

- Jeżdżenie na motocyklu ma to do siebie, że zanika granica między kierowcą a przyrodą, światem. Ostatnio podróżowałem po Indiach autobusem. Przypomniałem sobie, jak kiedyś podróżowałem motocyklem - to było sto razy lepsze. Jest się bliżej świata, przez który się przemierza.

Czemu akurat Indie?

- To fascynujący kraj, byłem tam trzy razy. Zakochałem się w tym miejscu, odwiedzając mojego przyjaciela, który tam spędził dużo czasu. Tam, jeśli tylko wiemy jak podróżować, możemy poczuć wolność. Hindusi mają bardzo dziwne pomysły na życie i nikt im nie przeszkadza w tym, żeby żyli na swój sposób, co jest cudowne. Poza tym można obcować z piękną przyrodą. Byłem w Himalajach, jechałem motocyklem na najwyżej położonej drodze na świecie - 5600 metrów n.p.m. Przejechanie jej było moim marzeniem. Podróżowałem po wielu miejscach, najbardziej fascynowały mnie te, gdzie ludzie nie są przesiąknięci dążeniem do posiadania jak największej ilości pieniędzy i rzeczy. W biedniejszych rejonach Indii ludzie nie spieszą się, jak w Europie. Dają sobie więcej czasu na radość z bycia tu i teraz.

Nie czujesz zgrzytu między tą kolorową kulturą, a ich stosunkiem do kobiet?

- Tam jest prawie 1,5 miliarda ludzi, zdarzały się gwałty na Europejkach i stąd taka fama, że to kraj niebezpieczny dla kobiet. Natomiast niedawno jeden Hindus pokazał mi statystykę, z której wynika, że w Wielkiej Brytanii przypada więcej gwałtów na jednego człowieka niż w Indiach. Tylko że skala jest inna. Często o tym rozmawialiśmy z Hindusami. Przy odrobinie poszanowania tradycji, kultury, zwyczajów, nic kobietom się nie powinno stać. Trzeba szanować zasady gospodarza, a w tym wypadku gospodarzami są Hindusi. Dlatego kobiety nie powinny tam odkrywać nóg, dekoltu, ramion. W Indiach problem stosunku do kobiet jest często podnoszony i dyskutowany. Często się o tym mówi. Coraz więcej kobiet zdobywa wyższe wykształcenie, zasiada w zarządach firm czy w rządzie. Emancypacja postępuje. 

Masz bardziej duszę podróżnika czy artysty?

- Myślę, że to się łączy. Dzięki temu, że bardzo lubię podróże, to jak tylko zdarza mi się nie mieć pracy, wyjeżdżam. I dlatego nie martwię się, że tej pracy nie ma.

Rozmawiała: Katarzyna Chudzik

***

Zobacz więcej materiałów:

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama