Reklama
Reklama

Artur Barciś wyrwał się ze szponów nałogu. Teraz bardzo dba o zdrowie!

Artur Barciś (59 l.) ma na swoim koncie wiele kreacji aktorskich, ale wielu widzów pamięta go przede wszystkim z postaci Norka w „Miodowych latach”. W szczerym wywiadzie aktor opowiedział o swoich rolach oraz o podejściu do kwestii zdrowotnych.

Arkadiusz Czerepach, którego kreował Pan w serialu "Ranczo", kocha władzę i pieniądze. Jest kombinatorem, cwaniakiem, osobą dość perfidną. Czy taką postać można w ogóle polubić? 

- Chyba tak, skoro nikt nie rzuca we mnie pomidorami na ulicy. Wręcz przeciwnie: spotykam się wyłącznie z oznakami sympatii. To jest komedia, więc mój paskudny charakter widzowie traktują z przymrużeniem oka. Poza tym wizerunek Czerepacha się ocieplił: zakochał się w Lodzi, która została jego żoną. Czerepach jest człowiekiem inteligentnym, wie, czego chce, precyzyjnie sięga po władzę. Bywa wyrachowany i cyniczny. Dlatego został politykiem. 

Reklama

Pan jest zupełnie innym człowiekiem: wyważonym, uczciwym, spokojnym, nie pałającym żądzą władzy. Czy tak? 

- Tak, jestem innym człowiekiem, choć nie odmawiam sobie pewnej dozy inteligencji. Ale rzeczywiście nigdy nie postępowałem tak jak mój bohater. Przyznam szczerze, że nie lubię grać postaci,które są do mnie podobne, bo to nie sprawia mi żadnej trudności. Ja lubię zmagać się z rolą, lubię pokonywać w sobie różne bariery. Wówczas jest dużo większa satysfakcja, bo o wiele przyjemniej grać kogoś, kim nie jest się w rzeczywistości. Frajda tego zawodu polega właśnie na tym, że możemy się zmieniać. Dlatego Czerepach ma tupecik na głowie, dlatego Janek z serialu "Doręczyciel" był niepełnosprawny umysłowo, inaczej chodził, inaczej mówił. Takie właśnie role są wyzwaniem dla aktora. I takie lubię najbardziej.  

A Tadziu Norek z "Miodowych lat":kulturalny, uprzejmy, uczciwy? Taki jak Artur Barciś? 

- Może nie jestem aż tak naiwny jak Norek, ale fakt, on jest mi bliższy charakterologicznie. 

Tęskni Pan do "Miodowych lat"? 

- Nie, choć wiem, że jest naprawdę wielu fanów tego serialu. Średnio raz w tygodniu dostaję jakiś list z żądaniem kontynuacji odcinków. Ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Gdyby jednak zaproponowano mi nagranie odcinka specjalnego, np. na święta, to chętnie bym zagrał. 

Jest Pan mistrzem ról drugoplanowych. Nie ma w Panu tęsknoty, by zagrać jakąś wielką, dramatyczną postać? 

- Zawsze jest jakaś tęsknota za innymi rolami, bo my, aktorzy, mamy to do siebie, że nigdy nie odchodzimy na wcześniejszą emeryturę. Gramy, dopóki nam zdrowie pozwala, bo staruszkowie też są w teatrze i filmach potrzebni. Ale ja nie mam wpływu na to, kogo mogę zagrać. Wybierając ten zawód, wiedziałem, że jest to rodzaj loterii. 

W sierpniu "stuknie" Panu 60. To dla mężczyzny ważny etap w życiu? 

- To tylko liczba, ale nie czuję się starszym panem. Pamiętam, że gdy byłem na studiach, to wydawało mi się, że 60-latek to jest stary dziadek. Ja takim w ogóle się nie czuję. Godzę się z tym, co mnie w życiu spotyka. I robię wszystko, żeby żyć jak najdłużej. Jestem trochę hipochondrykiem, bo gdy tylko zaczyna coś mi dolegać, od razu biegnę do lekarza. Badam się regularnie i cały czas apeluję do wszystkich, żeby nie lekceważyli zdrowia, żeby się badali. Jestem też wrogiem papierosów, bo po co wcześnie umierać na raka płuc. Znałem takich, którzy się nie badali, i już ich nie ma. 


Co ciekawe, aktor sam kiedyś zmagał się z wyniszczającym nałogiem - wypalał paczkę papierosów dziennie! Miał wielki problem, by poradzić sobie z tym uzależnieniem. W końcu z pomocą przyszedł mu lekarz, który zaprowadził go na oddział chorych na raka płuc. Barciś przeżył szok.

- Byłem przerażony, bo uświadomiłem sobie, że ci wszyscy ludzie cierpią dlatego, że palili. Od tego czasu nie wziąłem już do ust papierosa - opowiadał w jednym z wywiadów.

***
Zobacz więcej materiałów z życia celebrytów

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Artur Barciś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy