Reklama
Reklama

Beata Tadla: Kulisy jej odejścia z TVN wciąż owiane są tajemnicą. Boi się o nich mówić?

Beata Tadla nie kryje, że w styczniu 2016 roku została wyrzucona z TVP, bo – to jej słowa - „znalazła się w gronie dziennikarzy znienawidzonych przez nową władzę”. O tym, w jakich okolicznościach cztery lata wcześniej rozstała się z TVN, była prowadząca „Faktów” i „Wiadomości” nie mówi już tak chętnie... Dlaczego?

Jeszcze dziesięć lat temu Beata Tadla była jedną z najjaśniejszych gwiazd TVN - prowadziła główne wydania "Faktów", była gospodynią kilku programów emitowanych na antenie TVN24, a jej pozycja w "drużynie" kierowanej przez Adama Pieczyńskiego wydawała się niezachwiana.

Gdy w 2012 roku nagle podjęła decyzję o rozstaniu ze stacją, "Wirtualne Media" od razu odkryły, że przechodzi do Telewizji Publicznej i nazwały to "transferem roku". Beata Tadla bardzo długo utrzymywała, że zdecydowała się na zmianę pracy, bo po prostu potrzebowała nowych wyzwań zawodowych. Dopiero niedawno przyznała, że w TVN podcinano jej skrzydła.

Reklama

Wszystko przez Durczoka?

"Czułam nad sobą szklany sufit. Wiedziałam, że tam nic więcej nie zrobię, że karty są rozdane" - powiedziała Magdalenie Rigamonti z "Dziennika.pl". 

Dziś dziennikarka nie boi się już mówić, że osobą, która ją blokowała, był... Kamil Durczok. Wcześniej nie mogła wypowiadać się na jego temat, bo była świadkiem w procesie, który były szef "Faktów" wytoczył tygodnikowi "Wprost".  

Do "przeprowadzki" z Wiertniczej na plac Powstańców namówił Beatę Tadlę Piotr Kraśko, który w 2012 roku objął posadę dyrektora "Wiadomości" i - po odejściu z redakcji Małgorzaty Wyszyńskiej - szukał nowej prowadzącej.

Podobno Tadla od początku była jego główną kandydatką do zostania gospodynią sztandarowego programu informacyjnego TVP. Dziennikarka - akurat wtedy "potrzebująca nowych wyzwań" - nie wahała się ani chwili. 

Wkrótce po tym, jak zakończył się jej zapisany w kontrakcie z TVN półroczny zakaz pracy dla konkurencji, poprowadziła główne wydanie "Wiadomości". Kilka lat później, promując swą czwartą książkę "Czego oczy nie widzą. Opowieści z życia (poza)telewizyjnego" stwierdziła, że nie odniosła się w niej do plotek na temat jej odejścia z TVN. 

"Plotki mnie nie interesują, o reszcie mogę mówić" - powiedziała "Wideoportalowi", odpowiadając na pytanie Roberta Patolety, czy prawdą jest, że zrezygnowała z pracy w TVP "przez Durczoka". 

Wkrótce potem potwierdziła, że jednak jest w tej plotce wiele prawdy, bo pracując z Kamilem Durczokiem wiedziała, że nigdy nie poprowadzi żadnego wydania specjalnego "Faktów", wieczoru wyborczego, a o jakichkolwiek nowych wyzwaniach może tylko pomarzyć. 

"Przeszłam do TVP, bo wiedziałam, że będę tam mogła robić rzeczy, o których nie było mowy w poprzedniej stacji" - stwierdziła w wywiadzie dla "Dziennika.pl". 

Przygoda Beaty Tadli z Telewizją Publiczną trwała niespełna cztery lata - dwa razy krócej niż trwała jej współpraca z TVN. Całej prawdy o powodach i kulisach rozstania dziennikarki z kierowanym przez Kamila Durczoka zespołem "Faktów" wciąż nie znamy. 

Być może Beata Tadla ujawni je dopiero w swej kolejnej książce, nad którą podobno właśnie pracuje...   

Zobacz też:

Milionowe dotacje dla Bąkiewicza

Cezary Pazura wspomina poród żony

Jest akt oskarżenia przeciwko Beacie Kozidrak


Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym Instagramie

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Beata Tadla | TVN SA | Jarosław Kret
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy