Reklama
Reklama

Bogumiła Wander i Krzysztof Baranowski ukrywali romans przez długie lata

Swój romans Bogumiła Wander (73 l.) i Krzysztof Baranowski (79 l.) ukrywali przed wszystkimi, a zwłaszcza przed dziećmi. Wiedzieli, że wiadomość o tym uczuciu mogłaby być dla nich szokiem.

Mija 15 lat od chwili, gdy Bogumiła Wander zdecydowała się zamieszkać z mężczyzną, którego nazywa największą miłością swojego życia. Przeprowadzka do domu Krzysztofa Baranowskiego była jej prezentem dla ukochanego z okazji 20-lecia ich związku. Krzysztof wypłynął akurat w kolejny daleki rejs...  

- Poczułam niesamowitą tęsknotę i zrozumiałam, że moje miejsce jest przy nim - mówi. 

Z mieszkania na Saskiej Kępie zabrała tylko swoje osobiste rzeczy, ulubione fotele z wikliny i pamiątki: album ze zdjęciami rodziców, płyty, które nagrał i podarował jej brat, saksofonista, kompozytor i wokalista Włodzimierz Wander, sukienkę, którą sama zaprojektowała na spotkanie z królową Elżbietą II, płyty z archiwalnymi nagraniami swoich występów w telewizji.  

Reklama

- Ta przeprowadzka kosztowała mnie wiele nieprzespanych nocy, ale nigdy jej nie żałowałam - mówi Wander.  

Trzy lata później - ćwierć wieku po tym, jak Krzysztof Baranowski po raz pierwszy wyznał jej miłość - została jego żoną i namówiła ukochanego, by wybudowali dom, w którym spędzą resztę życia. Dziś mieszkają w podwarszawskim Konstancinie w pięknej, otoczonej ogrodem i urządzonej ze smakiem willi.  

- Krzysztof i ja od dawna marzyliśmy o takiej przystani, do której moglibyśmy wracać z najdalszych zakątków świata - przyznaje.  

Ojciec prezenterki - multiinstrumentalista i członek orkiestry łódzkiej operetki - marzył, by ona i jej brat zostali muzykami. Mama - aktorka teatru lalkowego Pinokio - chciała, by przede wszystkim wyrośli na porządnych, mądrych i dobrych ludzi i starała się stworzyć im ciepły, pełen miłości dom. 

- Mieliśmy piękne dzieciństwo - opowiada Bogumiła Wander.  

Doskonale pamięta reakcję taty, gdy powiedziała mu, że nie zamierza zostać pianistką, bo od codziennych ćwiczeń sztywnieją jej palce. Ojciec spojrzał na nią groźnie, zdenerwował i... zgodził się, by przestała chodzić na lekcje fortepianu.  

- Z naszej dwójki tylko Włodek nadawał się na artystę - żartuje legendarna gwiazda Telewizji Polskiej.   

Włodzimierz Wander, założyciel grupy Polanie i lider Niebiesko-Czarnych, od 40 lat mieszka w Chicago i jest jednym z najbardziej znanych za oceanem saksofonistów i promotorów polskiej muzyki. Często dzwoni do siostry i żałuje, że tylko raz na parę lat mają okazję spotkać się i porozmawiać w cztery oczy. 

Po maturze Wander studiowała historię na Uniwersytecie Łódzkim. Była na trzecim roku, gdy przeczytała ogłoszenie, że lokalna telewizja szuka spikerów. Pokonała 269 konkurentów!  

Kilka lat później mąż - Zbigniew Żołędziowski, którego poślubiła jeszcze w czasie studiów - namówił ją na przeprowadzkę do stolicy. Od razu dostała pracę w TVP i dołączyła do Edyty Wojtczak i Jana Suzina - wtedy już popularnych spikerów. Wkrótce ich grupa powiększyła się o Krystynę Loskę.  - To były cudowne czasy - wspomina Bogumiła Wander.  

Była u szczytu kariery, gdy urodziła syna Marka. Nic nie wskazywało, że jej małżeństwo wkrótce legnie w gruzach za sprawą Polaka, który samotnie opłynął kulę ziemską.  Na początku lat 70. ubiegłego wieku kapitan Krzysztof Baranowski był częstym gościem w gmachu telewizji. W programach dla młodzieży propagował żeglarstwo, opowiadał o rejsach.  

- Podkochiwały się w nim wszystkie moje koleżanki, a ja... w ogóle nie zwracałam na niego uwagi - mówi Bogumiła Wander.  

Pewnego wieczoru czekała na taksówkę, którą miała wrócić do domu po dyżurze. Kapitan podszedł i zaproponował, że ją podwiezie. Zgodziła się. Nazajutrz przysłał list. "Do tej pory wystarczyło mi, że mieszkamy w jednym mieście, ale teraz już mi to nie wystarcza" - pisał. 

Żeglarz od dawna był nią zauroczony i uważał ją za najpiękniejszą kobietę w Polsce. Tymczasem mąż Wander dostał propozycję pracy w Brukseli. Tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego państwo Żołędziowscy wyjechali z kraju, a Krzysztof Baranowski wyruszył w rejs na Antarktydę.  

Bogumiła Wander nie zapomniała o przystojnym kapitanie, który regularnie przysyłał jej romantyczne listy. W 1982 roku po powrocie do Polski zadzwoniła do niego i umówili się na kawę. - Spotkaliśmy się, i tak się zaczęło - wspominała w wywiadzie.  

Połączył ich namiętny romans, ale postanowili, że dopóki ich dzieci nie dorosną, będą trzymać swój związek w tajemnicy. Obydwoje mieli poukładane życie i - jak żartuje Bogumiła Wander - myśleli, że ich uczucie minie.  

Nikt o nich nie wiedział aż do 1989 roku, gdy po długiej walce o rozwód spikerka odzyskała wolność. Wtedy ogłosili, że są parą. Na to, by zamieszkać razem, czekali ponad dziesięć lat, ze ślubem zwlekali kolejne pięć. O ceremonii, podczas której w 2005 roku złożyli małżeńską przysięgę, wiedzieli tylko świadkowie. Nawet dzieciom nie powiedzieli, że zalegalizują 30-letni już związek.  

Dziś nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Twierdzą, że są bardzo szczęśliwi, choć musieli długo walczyć o miłość. - To był burzliwy rejs, ale w końcu dopłynęliśmy do spokojnego portu - powiedziała niedawno spikerka.  

Mąż, syn i synowa, 9-letnia wnuczka i 4-letni wnuk są teraz jej całym światem.

***

Zobacz więcej:

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Bogumiła Wander
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy