Reklama
Reklama

Bohdan Gadomski tuż przed śmiercią zmienił testament. Sprawę bada prokuratura

Zmarły 24 marca znany dziennikarz Bohdan Gadomski (†70 l.) tuż przed śmiercią zmienił testament. W jakich okolicznościach? Sprawę bada prokuratura.

Przez lata współpracował z tygodnikiem "Angora", redagując rubrykę "Salonowe burze" i przeprowadzając wywiady z gwiazdami muzyki, kina oraz teatru. Nie miał bliskiej rodziny, dzieci. Nigdy się nie ożenił. Żył samotnie, przyjaźniąc się z Marią Dubert, znaną łódzką lekarką.

Po jej śmierci zatrudnił opiekunkę - Marię M. To właśnie jej - według przyjaciół - zapisał cały swój majątek.

"Było mieszkanie w Łodzi, pies Oskar, który jest trochę warty, bo to jest medalista. Były konta w banku, no i archiwa" - mówił w programie "Interwencja" zaprzyjaźniony z Gadomskim Artur Gotz (sprawdź!).

Reklama

Archiwa to unikatowe nagrania artystów polskich i zagranicznych, za które kolekcjonerzy są w stanie zapłacić fortunę.

7 kwietnia na oficjalnym koncie pojawiła się informacja o śmierci dziennikarza. Kilkanaście godzin wcześniej znajomi i przyjaciele dziennikarza alarmowali w sieci, że nie mają z Gadomskim kontaktu od przeszło dwóch tygodni.

Wkrótce okazało się, że kontem na Facebooku zarządza tajemniczy znajomy ukraińskiego pochodzenia, który pojawił się przy łóżku Gadomskiego w ostatnim okresie jego życia.

Pod koniec roku stan Bohdana Gadomskiego pogorszył się - dziennikarz przeszedł zawał serca, chorował na cukrzycę. W lutym trafił do szpitala. Wtedy przy jego łóżku pojawił się tajemniczy opiekun.

6 marca Bohdan Gadomski na własne życzenie wypisał się z placówki. Z informacji Krzysztofa Kopani, rzecznika Prokuratury Okręgowej w Łodzi, wynika, że dziennikarz udał się "do domu zaprzyjaźnionych osób, które sprawowały nad nim opiekę". 8 marca wezwano tam pogotowie w związku z utratą przytomności. Gadomski trafił do szpitala. Zmarł 24 marca.

"Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ten stan, który doprowadził do hospitalizacji, mógł wynikać z niewłaściwego stosowania leków" - powiedział Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Wcześniej - jak mówi "Faktowi" mecenas Marcin Białecki, pełnomocnik Marii M. - "nowy znajomy" miał nakazać opiekunce Gadomskiego, by zwróciła mu klucze do mieszkania dziennikarza i oddała psa Oscara rasy Bichon Frise, championa Polski, którym się opiekowała.

"Pan Bohdan został zaciągnięty do banku przez nowego opiekuna, dał pełnomocnictwa i najprawdopodobniej zmienił swoją ostatnią wolę. Chcemy, by okoliczności zmiany w testamencie zostały zbadane" - mówi Białecki na łamach "Faktu".

Artur Gotz, przyjaciel Gadomskiego, dodaje, że nowy opiekun "przegonił panią Marię ze szpitala, powołując się na nowy testament".

"Wymachiwał jakimiś papierami, dokumentami, powiedział, że to jest nowy testament, że wszystko jest na niego, mieszkanie jest na niego, że ma oddać klucze i psa. Z Bohdanem nie było kontaktu od lutego, nie miałem ja, nie miał nikt, po prostu nie odbierał telefonów. Potem ten telefon został wyłączony" - tłumaczył Artur Gotz w programie "Interwencja".

W Prokuraturze Łódzkiej toczą się dwa postępowania - jedno dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci, drugie - oszustw związanych z przejęciem majątku, na który składa się m.in. unikatowa kolekcja fotografii, pamiątek i nagrań polskich i zagranicznych artystów.

Przyjaciele Gadomskiego zorganizowali także zbiórkę, by wynająć prywatnego detektywa, który pomoże w ustaleniu przebiegu zdarzeń i okoliczności śmierci. Nie chcą, by dorobek Gadomskiego został zaprzepaszczony.

"Pomóżmy wyjaśnić tajemniczą śmierć polskiego Liberace i ocalić jego zbiory. Potrzebujemy środki na detektywa śledczego" - piszą organizatorzy zbiórki na stronie pomagam.pl.

"Aby nie dopuścić do zaprzepaszczenia tych jedynych w swoim rodzaju zbiorów, powstała inicjatywa wszczęcia prywatnego śledztwa, aby wzmocnić spektrum działań, które są prowadzone w postaci dwóch postępowań w Prokuraturze Łódzkiej. Jedna dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci, a druga oszustw związanych z przejęciem majątku.

Z wiarą, że będzie możliwe wyjaśnienie wszystkich okoliczności śmierci Bohdana, a następnie właściwe upamiętnienie Jego osoby, także przez umieszczenie Jego kolekcji we właściwych placówkach kultury oraz znalezienie odpowiedniego domu dla psa Oskara, organizujemy zbiórkę środków finansowych, które pomogą osiągnąć powyższe cele. Naszym zdaniem w tej konkretnej sytuacji, jest potrzebne precyzyjne, wielowątkowe śledztwo poprowadzone przez skutecznego detektywa śledczego. Wszystkie fundusze zebrane podczas zbiórki będą przeznaczone na ten właśnie cel" - czytamy.

Emilian Kamiński, właściciel Teatru Kamienica i przyjaciel Gadomskiego, w programie "Interwencja" ocenił, że "na pewno stała się nieprawość i na pierwszy rzut oka widać, że to było nadużycie, szwindel po prostu".

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Bohdan Gadomski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy