Reklama
Reklama

Braunek w hospicjum

Rzuciła to, o czym marzą miliony kobiet. Przestała być gwiazdą, żeby żyć szczęśliwie. I dawać pociechę ludziom w ich ostatniej drodze...

Jej dorosłe życie zaczęło się jak bajka. Jeszcze studiowała aktorstwo, a już była prawdziwą gwiazdą filmową. Poznała niezwykle przystojnego i charyzmatycznego reżysera, wyszła za niego za mąż.

Jego toksyczna miłość, a potem jej toksyczna miłość do pracy zmieniły tę bajkę w koszmar... Pięcioletnie małżeństwo Małgorzaty Braunek (64 l.) z Andrzejem Żuławskim (70 l.) było trudnym związkiem. - On ją wyssał - twierdził Janusz Głowacki. Rozwiedli się, została z małym Xawerym. Wkrótce też zaczęło jej doskwierać aktorstwo.

Reklama

- Wciąż czekałam na kolejny telefon z propozycją roli. Widziałam, że jest ze mną źle i brnęłam w to dalej. Musiałam zastosować kurację odwykową - wyjaśniała. Porzuciła aktorstwo, zniknęła na wiele lat. Ponownie odnalazła sens życia, gdy wyszła za mąż za Andrzeja Krajewskiego.

Był buddystą, ona wkrótce też zagłębiła się w tej religii. - Nawiedzona dziwaczka - komentowano jej przemianę. W tamtych czasach medytacyjny styl życia był czymś nowym. Braunek jako pierwsza przeniosła na polski grunt odłam buddyzmu, który narodził się w USA. Została nauczycielką i kapłanką, udzielała chrztów i ślubów.

Do świadomości publicznej wróciła kilka lat temu - pełna spokoju i afirmacji życia. Aktorstwo uprawia sporadycznie, choć widzowie pokochali jej Baśkę z sagi nad rozlewiskiem. Ale dla niej ważniejsze stało się coś innego.

- Moja praktyka buddyjska wskazuje na to, by stawać się człowiekiem empatycznym i nie oddzielać się od cierpienia - mówiła.

Przez lata towarzyszyła odchodzeniu bliskich - ojcu, mamie, znajomym. "Moje życie przeplata się ze śmiercią" - myślała. Te doświadczenia przekonały ją, jak ważna jest obecność przy umierającym. - Gdy już nie mogła jeść, pić, podnieść się z łóżka, na zmianę czuwali przy niej bliscy. I choć nie była w stanie mówić, w jej oczach widziałam wdzięczność, że jesteśmy z nią - opowiadała o ostatnich chwilach zmarłej na białaczkę przyjaciółki.

Postanowiła opiekować się też obcymi. Codziennie wsiadała na rower i jechała do hospicjum. Pomagała ludziom oswajać śmierć. Sama wiele się wtedy nauczyła. - Pomagając chorym, zaczynamy doceniać każdy dzień...

Nieobce są jej normalne kłopoty - troska o zdrowie wnuka alergika, o właściwe wybory życiowe syna Xawerego i córki Oriny. Z mężem Andrzejem mieszkają w małym domu w Wilanowie. Mimo wielu wspólnych lat ich miłość nie przygasła. - Szczęściem jest, że odnaleźliśmy się. Nasze uczucie jest tak silne, że nie damy rady bez siebie żyć - zapewniała w wywiadzie.

Agnieszka Brzoza

(nr 40/2011)

Na Żywo
Dowiedz się więcej na temat: Małgorzata Braunek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy