Reklama
Reklama

Była teściowa Jacka Borkowskiego zabrała głos

Od kilku miesięcy media żyją konfliktem Jacka Borkowskiego (58 l.) z rodziną zmarłej żony. Głos w końcu postanowiła zabrać Barbara Gotowiecka, była teściowa aktora.

W drugim tygodniu września miała odbyć się w Żaganiu rozprawa sądowa, którą kobieta wytoczyła zięciowi w imieniu własnym i córki Adriany. Chodzi o pomówienie z artykułu 212 kk dotyczące zniesławienia, za co grozi nawet do dwóch lat więzienia. Aktor w jednym z wywiadów stwierdził bowiem, że kobiety wyniosły z jego domu biżuterię.

- Niestety rozprawa się nie odbyła, ponieważ zięć się na nią nie stawił. Sędzia wyznaczył nowy termin na 8 listopada na godzinę 13 - mówi "Życiu na Gorąco" Barbara Gotowiecka.

Reklama

Jacek Borkowski przysłał do sądu wyjaśnienie absencji. Tłumaczy w nim, że podróż przez całą Polskę to dla niego poważne wyzwanie. Musi zapewnić opiekę dzieciom, Magdzie i Jackowi. Trzeba je zawieźć do szkoły, przywieźć z niej, ugotować obiad, pomóc w lekcjach. Od śmierci żony Magdy w styczniu 2016 r. to wszystko jest na jego głowie. A przecież oprócz tego musi pracować.

Tymczasem w październiku w Żaganiu ma odbyć się inna sprawa przeciwko Jackowi Borkowskiemu z powództwa Barbary Gotowieckiej: o spłatę zaciągniętego przez nią kredytu (ok. 30 tysięcy złotych), który wzięła na prośbę Magdy. Po jej śmierci aktor przestał spłacać raty.

- Mieliśmy rozdzielność finansową. Moja żona prowadziła swoją firmę, co do której ja nie miałem żadnych zobowiązań - tłumaczy. Póki co pani Barbara dług spłaca sama, choć żyje samotnie i utrzymuje się z 1600 złotych emerytury. Córka Adriana na stałe mieszka w Wielkiej Brytanii.

Pani Barbara zarzuca też zięciowi, że nie respektuje postanowienia sądu rodzinnego w kwestii jej kontaktów z wnukami. Zgodnie z orzeczeniem w każdą drugą i czwartą niedzielę miesiąca dzwoni do Magdy i Jacka. Ponieważ nie odbierają jej telefonów, nagrywa się na automatyczną sekretarkę.

- W tym roku tylko raz udało mi się z nimi porozmawiać. Usłyszałam: "Niech pani więcej do nas nie dzwoni" - mówi Barbara Gotowiecka. - Nazwały mnie "panią", choć od niedawna jestem ich jedyną babcią, a one moimi jedynymi wnukami - mówi, dodając, że wiosną zmarła w wieku 88 lat matka aktora, druga babcia.

Jacek Borkowski konsekwentnie utrzymuje, że jego dzieci nie chcą mieć kontaktów z babcią i ciocią. Kilka miesięcy temu dostarczył policji w Radzyminie plik z nagraniem Barbary Gotowieckiej z automatycznej sekretarki, skutkiem czego policja wszczęła postępowania o czyn z art. 190a par. 1 kk, czyli o uporczywe nękanie i stalking.

W ostatnim czasie poniosły go nerwy i napisał skargę do samego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Wytoczona przez aktora sprawa przeciwko byłej szwagierce o rzekomą kradzież biżuterii z jego domu została jednak umorzona.

- Chcę, żeby mi wyjaśnił, jak mam wytłumaczyć ten wyrok dzieciom. Czy mam im mówić, że mogą wynosić z cudzych domów rzeczy i że to jest w porządku? Mnie w domu uczono czegoś innego: zabieranie rzeczy, które nie należą do ciebie, jest złe i takie zasady do tej pory wpajałem dzieciom, mam nadzieję, że nie będę musiał ich zmieniać - wyjaśniał aktor w mediach.

Końca konfliktu nie widać. Barbara Gotowiecka przyznaje, że jako ojcu Jackowi Borkowskiemu niczego nie można zarzucić. Ale reszty spraw nie zamierza odpuszczać. - Ale mi się zięć trafił. Drugiego takiego ze świecą szukać - mówi z goryczą.

***

Zobacz więcej materiałów:

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy