Reklama
Reklama

Danuta Stenka była o krok od zdrady! Teraz on jest zakonnikiem!

Opatrzność uchroniła Danutę Stenkę (56 l.) od pokus. Ocaliła swoje małżeństwo, a zakochany w niej mężczyzna wstąpił do zakonu.

Zawsze kiedy wyjeżdżała z rodzinnego domu, jej mama błogosławiła ją w myślach i żegnała, mówiąc: "Bądź dobrym człowiekiem". W wielkim świecie zawsze miała te słowa w sercu. I starała się sprostać oczekiwaniom. Była jednak niespokojnym duchem.

"Mam kochliwą naturę. Ulegam fascynacjom światem, ludźmi" - wyznała Danuta Stenka w książce "Flirtując z życiem". 

Swojego przyszłego męża, początkującego aktora, Janusza Grzelaka poznała w Toruniu. Nie od razu wpadł jej w oko.

"Wyglądał jak chłopię z 10 lat ode mnie młodsze" - wspominała. 

Reklama

Z kolei Janusz od razu wiedział, że spotkał kobietę, z którą chce spędzić resztę swoich dni. Nie zniechęcił go fakt, że Danusia uwielbiała flirtować i zawsze była otoczona wianuszkiem mężczyzn. Postanowił walczyć o ukochaną. Danuta wkrótce się w nim zakochała.

Para wzięła ślub kościelny w październiku 1989 roku. Później Stenka dostała angaż w Teatrze Dramatycznym i przeniosła się do Warszawy. Janusz dołączył do żony. Zrezygnował z zawodu aktora i zajął się doradztwem finansowym, bo chciał umożliwić ukochanej realizowanie jej aspiracji. Była połowa lat 90., kiedy kariera Danuty zaczęła nabierać rozpędu.

To właśnie wtedy poznała Ryszarda Peryta. Przystojny, charyzmatyczny aktor i reżyser oper barokowych zrobił na niej piorunujące wrażenie. Człowiek, który potem zasłynął tym, że jako jedyny na świecie zrealizował wszystkie dzieła sceniczne Mozarta, ma błyskotliwy umysł. 

Nic dziwnego, że gwiazda zauroczyła się tym starszym o czternaście lat mężczyzną. Narodziła się między nimi niezwykła więź. Romans wisiał w powietrzu, ale gwiazda w porę się opamiętała.

"Gdy popatrzę wstecz i przypomnę sobie rozmaite fascynacje, rozterki, gdy ktoś intrygujący pojawił się na horyzoncie... Myślę wtedy, jak to dobrze, że Anioł Stróż mnie strzegł i nie pozwolił mi zrobić jakiegoś głupstwa. To największe szczęście, że wciąż z mężem jesteśmy razem. Za żadne skarby nie chciałabym tego zmienić" - wyznała. 

Peryt bardzo cierpiał i nie od razu pogodził się z odrzuconym uczuciem. Zawsze ważna była dla niego wiara i to właśnie w niej znalazł ukojenie. Już wcześniej jego udziałem było ważne religijne doświadczenie. W 1984 roku w poważnym stanie trafił do szpitala w Zielonej Górze. Leżał sparaliżowany, a lekarze powiedzieli jego rodzicom, że są bardzo nikłe szanse, że z tego wyjdzie.

Wtedy odwiedził go przyjaciel, dominikanin Jacek Salij, który przyniósł mu buteleczkę z wodą z Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes. Ryszard był wtedy niedowiarkiem, ale postanowił posmarować się tą wodą.

"Po trzech dniach chodziłem o lasce, po tygodniu mnie wypisali ze szpitala. Lekarze powiedzieli, że to cud" - wspominał potem wzruszony. 

Reżyser po rozstaniu ze Stenką stał się jeszcze bardziej religijny. Jako osoba świecka wstąpił do Zgromadzenia Redemptorystów. W Wigilię 2011 roku został oblatem, więc teraz może samodzielnie prowadzić rekolekcje. Danuta Stenka w miarę upływu lat coraz bardziej zaczęła doceniać męża, jego oddanie i poświęcenie dla rodziny.

Na świecie pojawiło się też drugie dziecko, Wiktoria. Kiedy aktorka zachorowała na depresję i przez kilka lat cierpiała na bezsenność, Janusz był dla niej wsparciem.

"Płakałam albo budziłam męża. Próbował pomagać, usypiał mnie" - mówiła.

Jest jednak przekonana, że z choroby na dobre pomógł jej wyjść Bóg.

"Farmakologią można wiele wyprostować, coś powyrównywać. No, ale co dalej? Duchowość jest pieruńsko istotna" - mówiła.

Stenka często komunikuje się ze Stwórcą:

"Moja modlitwa bywa podziękowaniem, prośbą albo po prostu rozmową, która niczego nie ‘załatwia’. Często jest to rodzaj łączności między mną a Bogiem. Wtedy nie potrzeba słów - podsumowała gwiazda.

***
Zobacz więcej materiałów wideo:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Danuta Stenka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy