Reklama
Reklama

Dominika Figurska: Poznałam czystość, poznałam niewierność!

Przed laty związek Dominiki Figurskiej (37 l.) i Michała Chorosińskiego (40 l.) niemal legł w gruzach. Na szczęście potrafili wyciągnąć wnioski z bolesnej lekcji. Dziś aktorka promuje wierność i pełni funkcję jednej z ambasadorek Światowych Dni Młodzieży!

Zaskoczyła panią propozycja pełnienia prestiżowej funkcji ambasadora ŚDM?

- Kiedy ogłoszono ŚDM, byłam zrozpaczona, że już nie należę do młodzieży. Gdy zadzwoniono z Krakowa, bardzo się ucieszyłam. Z radością przyjęłam tę propozycję.

Mówi pani, że wiara jest dla pani wielką łaską.

- Pochodzę z wierzącej rodziny. Nigdy nie przeżywałam okresu buntu. Wychowałam się w Elblągu. W kościele na ołtarzu było wielkie oblicze Jezusa. Bardzo lubiłam na nie patrzeć. Dostawałam tam wszystko, czego potrzebowałam.

Reklama

W pani środowisku chodzenie do kościoła nie jest nagminne. 

- Wiele osób z show-biznesu chodzi do kościoła, tylko nie zawsze o tym mówią, bo się wstydzą. Sama spotykam wielu znajomych w mojej parafii. Odkrywam, że jest dużo więcej osób myślących podobnie, niż by się wydawało.

Od najmłodszych lat zaszczepia pani wiarę piątce swoich dzieci. 

- Mój mąż też jest praktykującym katolikiem. Co tydzień całą rodziną jesteśmy w kościele. Nasze dzieci chodzą do katolickich szkół. Żałujemy tylko, że z powodu nadmiaru obowiązków nie odmawiamy razem wieczornej modlitwy.

W dzisiejszych czasach rodziny wielodzietne wzbudzają sensację. Pani świadomie zdecydowała się na założenie dużej rodziny.

- Macierzyństwo to wielki dar. Odkryłam, że go w sobie mam. Dar dawania życia, rodzenia dziecka. Kiedy nie jestem w ciąży, myślę sobie: tracę czas. Coś mi przelatuje przez palce.

Warto mieć dużą rodzinę, dla takich chwil, kiedy... 

- Kiedy dzieci okazują nam miłość. Nasze starsze pociechy właśnie zaczynają doceniać to, co dla nich robimy. Potrafią podziękować. Ostatnio synek powiedział: Może nie mam swojego pokoju, ale mam super rodziców. Wozimy go trzy razy w tygodniu z Konstancina na Tarchomin na piłkę. Każde nasze dziecko może rozwijać swoje zainteresowania. Wymaga to od nas dużego nakładu czasu. I pieniędzy. 

Odczuwa pani obecność Boga w swoim życiu? 

- Naprawdę czuję ogromną opiekę Bożą nad moimi dziećmi. Przecież przy takiej gromadce trudno wszystkich upilnować. Naprawdę niewiele potrzeba, by doszło do nieszczęścia. W ułamku sekundy można stracić życie. Dziecko wybiega na ulicę, bierze do ręki nożyczki. Wiem, że Bóg je chroni.

Pięć lat po ślubie rozstała się pani z mężem. Pojawił się ktoś trzeci. Planowaliście rozwód. Uważa pani, że dokonał się cud uratowania małżeństwa.

- Skleiliśmy małżeństwo, choć z ludzkiego punktu widzenia było to niemożliwe. Najpierw zaczęła mnie rozsadzać tęsknota za sakramentami.  Pewnego dnia na targach książki przypadkowo natknęłam się na „Dzienniczek” s. Faustyny. Przeglądając go, znalazłam zdanie, że mogą przyjść do mnie najwięksi grzesznicy. Poczułam, że zalewa mnie strumień boskiej miłości. Dziś uważam, że to m.in. s. Faustyna uratowała moje małżeństwo.

Razem z mężem biorą państwo udział w kampaniach społecznych. Złośliwi krytykowali pani udział w akcji Wierność jest sexy.

- Kiedyś sama myślałam: zdrada? Mnie to nigdy nie będzie dotyczyć. Chodzę do kościoła, jestem lepsza od innych. Miałam taką plastikową aureolkę. Wypaliła się. Dziś uważam, że mam prawo promować te wartości. Poznałam czystość, poznałam niewierność. Więc z doświadczenia wiem, co jest dobre.

Łatwiej żyć w rodzinie, która kieruje się ściśle określonymi wartościami?

- O takich ludziach jak my jest wyobrażenie, że nie mają problemów, powinni być idealni. Uważam, że katolik tak samo ma problemy, kłóci się. Tylko szybciej godzi się, wybacza.  Łatwiej nam wrócić na dobrą drogę.

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Dominika Chorosińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy