Reklama
Reklama

Edyta Wojtczak: Jaki znak dała jej na ślubie rękawiczka?

Na ślubie Edyty Wojtczak (83 l.) zdarzyła się nietypowa sytuacja. Zapatrzona w ukochanego prezenterka nie zdawała sobie sprawy, że może to być znak ostrzegawczy...

Przed Urzędem Stanu Cywilnego na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego Światu w Warszawie zebrał się niemały tłum. Ludzie przeciskali się, by z bliska zobaczyć swoją ulubienicę. Telewizyjna spikerka Edyta Wojtczak tego dnia wychodziła za kolegę z pracy Michała Szymańskiego.

Towarzyskie wydarzenie utrwalała również kamera Polskiej Kroniki Filmowej. Podniecenie zebranych sięgnęło zenitu, kiedy Edyta stanęła przed drzwiami urzędu. Wyglądała rzeczywiście zjawiskowo. Kremowo-złocisty płaszczyk, z postawionym kołnierzem z norek, znakomicie podkreślał jej nienaganną sylwetkę.

Reklama

Uśmiechnięta spikerka wśliznęła ręce okryte modnymi wówczas, obcisłymi rękawiczkami, pod ramię przyszłego męża. Michał, przystojny operator telewizyjny, też prezentował się znakomicie w garniturze w kolorze niebieskim. Tworzyli naprawdę piękną młodą parę.

Do środka weszli już tylko ich najbliżsi oraz fotoreporterzy i kamerzyści, więc ludzie, którzy czekali na zewnątrz na koniec ceremonii, nie mieli pojęcia, co wydarzyło się w sali ślubów. Pewnie dlatego całkiem spokojnie dyskutowali na temat błyskotliwej kariery panny młodej, którą codziennie gościli w swoich domach na ekranach telewizorów.

Bo rzeczywiście Edyta Wojtczak w ciągu zaledwie kilku lat odniosła niebywały sukces, o którym nawet nie marzyła. Chciała być nauczycielką polskiego. Ale zanim zdecydowała się na taki krok, zaczęła pracę w Dowództwie Wojsk Lotniczych. Tam poznała sympatycznego chłopaka Jurka, który najzwyczajniej zaczął się w niej podkochiwać. I to właśnie on wpadł na pomysł, żeby wysłać zdjęcie Edyty na konkurs Piękne dziewczyny na ekrany, organizowany przez tygodnik Przekrój.

Śliczna blondynka znalazła się wśród dziesięciu dziewczyn zaproszonych do Łodzi do Wytwórni Filmów Fabularnych, gdzie testowano ich zdolności aktorskie. Wprawdzie nie wygrała konkursu, gdyż pierwsze miejsce zajęła wtedy Teresa Tuszyńska - przyszła gwiazda kina, znana choćby z filmu "Do widzenia, do jutra" - jednak i tak pojawiła się na okładce Przekroju.

Tygodnik wpadł w ręce Ireny Dziedzic, która już wtedy była ważną postacią w telewizji i to nie tylko dzięki programowi "Tele-Echo". Dostała właśnie zadanie znalezienia nowej spikerki. Odszukała więc Edytę i zaprosiła ją na rozmowę do kawiarni Stolica.

Już po chwili starsza koleżanka zorientowała się, że kandydatka ze swoją ładną buzią może sobie świetnie poradzić przed kamerą. Przeszkodą był jedynie zbyt dziecinny głos. - Obniżymy go - oświadczyła bezceremonialnie Irena Dziedzic, nawet nie pytając dziewczyny o zdanie.

Przez kolejne pół roku Edyta pokornie przykucała w malutkiej dziupli spikerskiej, z braku miejsca sadowiąc się u stóp swojej nauczycielki i pilnie podpatrując jej pracę. A Dziedzic nie miała dla niej litości. Nieznoszącym sprzeciwu tonem kazała po sobie powtarzać poszczególne zdania zapowiedzi, aż była w stu procentach zadowolona z dykcji i barwy głosu nowej spikerki.

Dopiero wtedy zaprowadziła ją przed oblicze Adama Hanuszkiewicza, który był głównym reżyserem telewizji i który miał zdecydować, czy Edyta się nadaje. Trzęsąc się ze strachu dziewczyna siadła przed spikerskim pulpitem i odczytała komunikat. Hanuszkiewicz był zachwycony, choć nie tyle lekturą tekstu, co urodą przyszłej prezenterki.

Podobnie zareagował Włodzimierz Sokorski, ówczesny prezes telewizji i miłośnik kobiecych wdzięków. Od razu kazał rozpisać młodej spikerce redakcyjne dyżury. Edyta wpadła w wir pracy. Nie przeszkadzało to jej jednak wieść życia towarzyskiego. Rozkwitało ono na korytarzach słynnego budynku przy ul. Woronicza. Tam właśnie poznała operatora kamery Michała Szymańskiego.

Misiek, bo tak nazywali go koledzy, potrafił robić wrażenie na kobietach, o czym pracownicy telewizji plotkowali z upodobaniem. Podobnie jak o jego skłonności do alkoholu. Jednak Edycie, przynajmniej początkowo, to nie przeszkadzało. Zupełnie nie myślała o jego wadach, kiedy się pobierali.

Mąż właśnie zamierzał włożyć jej na palec obrączkę, gdy zorientowała się, że musi najpierw zdjąć rękawiczkę. Ale ta za żadne skarby nie chciała zejść. Jan Suzin, który był świadkiem, rzucił się do pomocy, lecz on też nie był w stanie sobie poradzić. O mały włos z tego powodu nie przeniesiono uroczystości na następny dzień. W końcu jednak, po dłuższej chwili szarpaniny, Edycie udało się wyzwolić rękę.

Może nie cieszyłaby się z tego, gdyby dotarło wtedy do niej, że był to znak ostrzegawczy przed nieudanym małżeństwem. Misiek nie spełnił jej marzeń o dzieciach i prowadzeniu zwykłego, szczęśliwego domu. Często nie wracał na noc, wybierając towarzystwo kolegów, aż w końcu zniknął na zawsze.

Stało się to tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego. Mężczyzna unikał do tej pory służby wojskowej, ale teraz nie miał szans uciec przed skoszarowaniem. Postanowił więc wyjechać do Ameryki, o czym nie raczył poinformować żony. Jak się dużo później okazało, jego życie w Stanach było zupełną porażką, do czego przyczynił się bez wątpienia alkohol.

Ale o tym wszystkim Edyta Wojtczak jeszcze nie wiedziała, gdy uszczęśliwiona, w blasku reflektorów wyszła przed Urząd Stanu Cywilnego, gdzie brawami powitali ją wielbiciele. A ona machała im rękawiczką, której na wszelki wypadek już nie ubrała.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Edyta Wojtczak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama