Reklama
Reklama

Elżbieta Jodłowska: Uwierzyła w siebie po pięćdziesiątce!

Choć Elżbieta Jodłowska (71 l.) nigdy nie była typem amantki, publiczność ją uwielbiała. Doceniano jej talent komediowy i piękny głos...

"Życie zaczyna się po 50-tce” – mówi Elżbieta Jodłowska. Siebie podaje jako najlepszy przykład. Chociaż PRL-owska publiczność kabaretowa na jej występy ustawiała się w długich kolejkach, ona sama potrzebowała czasu, by przyzwyczaić się do komediowego wizerunku.

Widziała się raczej w repertuarze dramatycznym.

"Publiczność oczekiwała ode mnie czegoś innego. Wyglądam tak, jak wyglądam. Typem amantki nigdy nie byłam" - rozkłada ręce.

Nie nadajesz się!

W liceum występowała w szkolnym kabarecie, a do żoliborskiego kółka teatralnego chodziła z Andrzejem Sewerynem i Stanisławą Celińską. W szkole teatralnej już się nie spotkali.

Reklama

"Sepleniłam, więc mi odradzono, twierdząc, że jest to wada organiczna, nie do usunięcia" – wspominała. 

Kształciła się więc na nauczycielkę i uczyła się śpiewu w szkole muzycznej. Tam ćwiczeniami wyeliminowano jej wadę wymowy...

Natychmiast ruszyła na podbój krajowych scen. Jako 19-latka na gdańskim przeglądzie kabaretów studenckich zdobyła Czerwoną Różę. Występowała w warszawskim Medyku, Hybrydach, Stodole.

Publiczność zrywała boki przy jej programach "Cicho, bo przyjdzie Zdzicho", "Kto to wie", i "Wilkołak" – chodziło się „na Jodłowską”.

"Ale ja wtedy byłam chyba za skromna i nie bardzo w to wierzyłam. Teraz mam lepsze zdanie o sobie" – przyznaje artystka.

Potem przyszły występy w "Telefonie zaufania" Macieja Wojtyszki, "Dreszczowisku" Macieja Zembatego, "Chirurgii zakaźnej" z Bohdanem Smoleniem. Z kabaretem Pod Egidą Jana Pietrzaka zjeździła Europę i USA.

Sukces artystyczny nie przekładał się jednak na stabilną sytuację życiową. 

W 1989 r. Jodłowska z mężem, Tomaszem Hellerem, postanowili szukać lepszego losu w Los Angeles.

"Były u nas trudne czasy dla artystów. Miałam małe dziecko, a zawodowo nie bardzo wiedziałam, co mam ze sobą począć, chciałam spróbować czegoś innego. Wydawało mi się, że w Ameryce będzie łatwiej" – mówiła.

Spektakl „Kram z piosenkami”, w którym grała, cieszył się popularnością w kręgach polonijnych, ale żyć się z tego nie dało. 

"Ameryka nauczyła mnie pokory, szacunku dla pracy i braku wstydu, że człowiek ima się dla chleba różnych rzeczy. Nauczyłam się tego, że każdy zawód trzeba wykonywać sumiennie. Kiedy pracuję jako sprzątaczka, muszę to robić ambitnie, najlepiej jak potrafię, gdyż nikogo nie obchodzi, że ja czuję się artystką" – wspominała.

Żadna praca nie hańbi

Wiele nocy przepłakała, przeżyła dwa trzęsienia ziemi, napad na bank i uliczną kradzież z bronią.

"Podeszło do mnie dwóch facetów z pistoletem i zażądali pieniędzy. Miałam 20 dolarów, ale nie mogłam znaleźć w torebce. W końcu koleżance zerwali łańcuszek" – relacjonowała.

Nie było jednak odwrotu: dzieci poszły w Stanach do szkoły, jakoś trzeba było sobie radzić. Zajęła się sprzątaniem. Wreszcie założyła dobrze prosperującą firmę sprzątającą, potem podobną w Polsce.

Wróciła po 7 latach – "bez najmniejszego żalu za tym, co tam zostawiłam. I właściwie nie tyle powróciłam, co zostałam podczas kolejnej wizyty w Warszawie. Umarł mój 17-miesięczny wnuczek i to była największa tragedia, jaką przeżyłam. Mąż nie chciał wracać do Polski. Zwolniłam go z przysięgi małżeńskiej, bo wiedziałam, że moje miejsce jest tutaj".

Ale w ojczyźnie nie zawsze układało się lepiej. Pojawiły się kłopoty ze zdrowiem, rak piersi, dwie jednocześnie złamane ręce, operacja kolana, stany depresyjne. I ta menopauza. 

"Pamiętam pierwsze uderzenie gorąca. To stało się, gdy jechałam samochodem na jakąś imprezę i nagle sobie pomyślałam, że ja chyba umieram, nie wiedziałam, co to jest". 

Za radą siostry wyskoczyła do Los Angeles, by obejrzeć niezwykle popularny "Menopause Musical". Ameryka, która choruje na młodość, oszalała na punkcie czterech starszych i grubych pań, które na scenie śpiewały o swojej doli...

W 2003 roku. Elżbieta zasiadła do pisania, swoje dzieło nazwała: "Klimakterium". I choć niektórych odstrasza sam dźwięk tego słowa, przedstawienie okazało się wielkim gigantycznym sukcesem. 

Od 2006 r. nie schodzi z afisza, do dziś odbyło się ponad 1500 spektakli, a kobiety dalej krzyczą z widowni: "Ja mam tak samo!".

***

Życie na Gorąco Retro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy