Reklama
Reklama

Ewa Minge opowiedziała o chorobie i o śmierci mamy: "Usłyszałam głos"

Ewa Minge (48 l.) udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała o trudach, z jakimi musiała borykać się w swoim życiu. Przeżyła śmierć bliskich, w tym także swojej ukochanej mamy. Na domiar złego lekarze zdiagnozowali u niej raka.

Ewa Minge w "Pytaniu na śniadanie" zdecydowała się na bardzo szczere wyznanie. Opowiedziała o swojej chorobie. Jakiś czas temu zdiagnozowano u niej nowotwór. 

Zdradziła, że zastanawiała się, czy powinna poddać się leczeniu i wydać na to bardzo duże pieniądze. Ciągle zadawała sobie jedno pytanie: "A jak przegram i zostawię nieletnie dzieci z długami?". Wreszcie podjęła trudną decyzję i stwierdziła, że chce walczyć o zdrowie. Doszła do wniosku, że "pieniądze bez niej nie dadzą im [dzieciom - red.] niczego, bo jest najsilniejszym ogniwem w rodzinie".

Reklama

Nie chciała jednak martwić najbliższych. Przed synami ukrywała chorobę. Gdy źle się czuła, miała gotową wymówkę. Zmaga się z chorobą atakującą wątrobę, więc to nią usprawiedliwiała objawy raka. "Zespołem Gilberta wytłumaczyć można wszystko: wymioty, fatalny wygląd, gorsze dni" - twierdzi.  

Jednak nie była w stanie do końca zachować choroby w tajemnicy. Młodszy z synów podsłuchał jej rozmowę z dziennikarzem jednego z tabloidów, który spytał ją o chorobę. Wtedy wyjawiła najbliższym, w jakim tak naprawdę jest stanie i co jej dolega. Nie było jej łatwo. 

"W naszym kraju trudno się jest przyznać do tego, bo w show-biznesie to takie mało luksusowe zachorować, takie mało fajne. W związku z tym o chorobie mówię trzy lata po tym, jak już wiem, że jestem zdrowa" - twierdzi Minge. 

W wywiadzie opowiedziała też o śmierci swojej mamy, która była dla niej najlepszą przyjaciółką. Jej odejście było ogromnym ciosem. Ostatnie chwile jej matki były dla niej trudne.

"Ja nie spałam sześć dni i sześć nocy, to było bardzo trudne (...) Wydawałoby się, że to jest niemożliwe, żeby nie spać tydzień i aktywnie pomagać, myć, przebierać, masować, opiekować się, trzymać za rękę, mówić. I dokładnie osiem godzin przed śmiercią mojej mamy, dokładnie godzina 0.00, pytam: panie Boże, dlaczego mi to robisz? Dlaczego mi to robisz po raz kolejny? Dlaczego zabierasz mi największego przyjaciela i moje własne poczucie bezpieczeństwa?’ (...) I wtedy usłyszałam głos. Do dzisiaj się zastanawiam, czy miałam coś z głową. Ja nigdy w życiu nie słyszałam żadnych głosów" - mówi niespodziewanie projektantka. 

Trudno jest jej sobie wytłumaczyć to zjawisko. Jest jednak pewna, że to doświadczenie zaważyło na jej życiu i spowodowało radykalną zmianę w jej sposobie myślenia.  

"Nawet, jeżeli to była moja wyobraźnia i koszmarne zmęczenie, jakie temu towarzyszyło, to był bardzo mądry głos. (...) Usłyszałam taką oto myśl: bo widzisz, dziecko, jak Michał Anioł miał za zadanie wyrzeźbienie pajacyka, to rzeźbił go myk-myk, wziął kawałek drewna i pajacyk był gotowy. Ale jak Michał Anioł dostał za zadanie wyrzeźbienie człowieka na podobieństwo boskie w kamieniu, to rzeźbił długo, boleśnie, latami. Chcę, żebyś była dobrym człowiekiem. Będzie bolało" - zdradza Minge.

***
Zobacz więcej materiałów

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Minge
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy