Reklama
Reklama

Ewelina Flinta szaleje w Stanach Zjednoczonych!

Ewelina Flinta (34 l.), finalistka programu "Idol", znana z hitu "Żałuję", od kilku dni podróżuje po Stanach Zjednoczonych.

Ewelina Flinta (34 l.), finalistka programu "Idol", znana z hitu "Żałuję", od kilku dni podróżuje po Stanach Zjednoczonych.

"Od soboty (14 czerwca) jestem z przyjaciółką w podróży po USA. Niewątpliwie zapowiada się przygoda życia. Tak to bywa przy takich akcjach, że do ostatniej chwili trudno uwierzyć w to, co wydarzy się za chwilę" - napisała na swoim Facebooku tuż przed odlotem.

Za oceanem piosenkarka spędzi miesiąc. Nocować będzie przede wszystkim w hostelach ("coś w rodzaju wyprawy studenckiej, żadnych luksusów"). Za sobą ma już wizytę m.in. w stolicy grunge'u, Seattle, gdzie ogromne wrażenie zrobił na niej... grób Bruce'a Lee i jego syna Brandona Lee.

Reklama

"Zastanawiałyśmy się wczoraj jak to się dzieje, że wszędzie w Seattle czuć marychę. No tak, przypomniało się. W stanach Washington oraz Colorado parę miesięcy temu marihuana została zalegalizowana. I to czuć" - pisze.

W San Francisco artystka odwiedziła m.in. gejowską dzielnicę Castro, podziwiała ponad stuletnią drewnianą architekturę oraz most Golden Gate. Odwiedziła również kilka stylowych pubów.

"Wczoraj wieczorem irlandzki pub The Ploush and Stars i nie, nie muzyka irlandzka, ale bluegrass. Oj, działo się. Aż iskry szły. Niestety zdjęcia brak.
Dziś byłyśmy w bluesowym klubie Saloon. Właściwie nie można było oderwać się od baru, nie ze względu na alkohol (ja smakoszem nie jestem), ale na parę barmanów... parę w rzeczywistości.

Ewidentnie starzy hippisi, ok 60-tki. Ona kwiatek wpięty we włosy, on włosy prawie do pasa i cały czas pracował w rytm muzyki. Nigdy nie widziałam tak szybkiej obsługi... Masakra! A przy tym wyglądali pięknie i okazywali sobie dużo czułości. Na scenie grał Curtis Lawson- rewelacja. A my tańcowałyśmy z ok 80-letnim czarnym dżentelmenem. Co tam młodziki. On to dopiero miał styl".

Następnie panie znalazły się w Yosemite National Park, a po powrocie postanowiły zostać jeden dzień dłużej w mieście Mariposa, gdzie trafiły do najstarszego motelu w mieście - River Rock Inn. Tam Ewelina została przez jednego z muzyków zaproszona na scenę...

"W ogródku grało dwóch dżentelmenów... zresztą baaaardzo fajnie. Ja, jak to ja lubię sobie dłońmi na nogach wystukiwać albo raczej wyklepywać rytm... Jon, perkusjonista zapytał czy jestem perkusistką, na co ja, że nie, że śpiewam... i tak... zaprosili mnie na scenę... było cudnie.

Dziękuję Tim i Jon".

Przyznacie, tylko pozazdrościć!


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Ewelina Flinta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy