Figurski: Kobiety mi współczują
W pierwszym wywiadzie po aferze z niesławną audycją o gwałceniu Ukrainek Michał Figurski (39 l.) robi z siebie ofiarę. Liczy, że wybieli swój nadszarpnięty wizerunek?
Na pytanie dziennikarki "Gali", czy po "incydencie" w radiu ESKA, który uczynił z niego jedną z najbardziej znienawidzonych postaci w internecie, spotyka się na co dzień z przejawami nienawiści ze strony kobiet, Figurski odpowiada:
"Bałem się, że tak będzie, ale jedyne reakcje, z jakimi spotykałem się na ulicy, to współczucie za publiczny lincz". Twierdzi, że przez dziewięć lat był w związku z radykalną feministką i obrażanie płci pięknej to ostatnie, o co mu chodziło.
Mówi jednak, że zdarzali się i tacy, którzy wzięli jego żarty na serio i przyznawali mu rację.
"Mówili, że z tym gwałtem to święte słowa i że oni nie mają nic przeciw. To w tym momencie zdałem sobie sprawę z potworności tej sytuacji. Raz nawet nie wytrzymałem i zwymyślałem jednego z nich na ulicy" - opowiada.
Wyznaje też, że ci, którzy go znają, bardzo się z nim solidaryzują. Pani z warzywniaka za rogiem "nie była w stanie uwierzyć, że ktoś zrobił z niego gwałciciela". Uznała, że ludzie obeszli się z nim gorzej niż z mamą Madzi z Sosnowca.
Czy czuje się zdradzony przez Kubę Wojewódzkiego (49 l.), który teraz będzie prowadził audycję z Bartoszem Węglarczykiem? Nie, bo nie uważa go za przyjaciela, a poza tym jest przekonany, że musiał stać się kozłem ofiarnym.
"Beknął ten, którego pozbycie się było mniej kosztowne i bardziej intratne" - stwierdza i podsumowuje: "W pewnym sensie byliśmy małżeństwem, które wychowywało wspólne dziecko. Związek nie przeżył i dziecko też nie".