Reklama
Reklama

Halina Bernacka z "Sanatorium miłości" walczyła z chorobą. Ból był nie do zniesienia!

Pani Halina Bernacka z "Sanatorium miłość" ma za sobą bardzo trudne chwile. Okazuje się, że seniorka przez ostatnie miesiące walczyła z chorobą, lecz nie została z tym sama. Okazuje się, że z pomocą przyszła koleżanka z programu.

Była jedną z najbardziej tajemniczych uczestniczek drugiej edycji telewizyjnego Sanatorium miłości. Widać było, że bardzo cierpi, choć nikomu nie zwierzyła się, z jakiego powodu. 

"Wiem, że zjadła mnie trema" - mówi "Rewii" Halina Bernacka (66 l.). - "Wstydziłam się siebie... To była próba odreagowania dawnych przeżyć. Każdy dom ma swój złom. I ja odważyłam się powiedzieć o rodzinnych brudach przed kamerami". 

Po programie, w styczniu, wyjechała do sanatorium w Krynicy, a potem wróciła do rodzinnych Kielc. Zaskoczeniem było to, że w lutym nie pojawiła się w Warszawie na nagraniu wielkanocnego programu. 

Reklama

Z 12 uczestników Sanatorium miłości zabrakło tylko jej! Iwona Mazurkiewicz (61 l.), z którą w uzdrowisku w Ustroniu mieszkała w jednym pokoju, ujawniła tajemnicę. 

"Halinka ma poważne problemy ze zdrowiem" - zdradziła pani Iwona. - "Nie może samodzielnie się poruszać". 

Miała za sobą 2 pobyty w sanatoriach, schudła 12 kilogramów, przeszła wiele zabiegów. Bała się, że problemy z nogami, to może być konsekwencja przebytego kilka lat temu wylewu. 

Wtedy długo dochodziła do pełnej sprawności, ale lekarze ostrzegali ją, że może nastąpić nawrót choroby. Nawet zaczęła żałować, że zdecydowała się na udział w programie. Był to dla niej bardzo wyczerpujący fizycznie i psychicznie miesiąc. 

W końcu trafiła do szpitala. Badania wykazały zapalenie stawów. Samodzielnie nie była w stanie wykonać nawet jednego kroku. Iwona Mazurkiewicz, która jest dyplomowaną rehabilitantką, ruszyła jej z pomocą. 

Pojawiła się w Kielcach i przez kilka dni pomagała koleżance z sanatoryjnego pokoju. Halina nie chciała reszty życia spędzić na inwalidzkim wózku. Podjęła ciężką i wyczerpującą walkę z bólem. 

Miała dla kogo żyć. Ma szóstkę wnuków - od 2-letniego Jasia po 20-lenią Karinę! Jakby mało było problemów, przyszła pandemia. Musiała zrezygnować z kontaktów z innymi, w tym także z bardzo ofiarnej pomocy Iwony! 

"Leki, które przyjmowałam, obniżały odporność organizmu" - tłumaczy tę decyzję. 

Dodatkowo bała się o schorowaną mamę (90 l.), mieszkającą w pobliskiej wsi. Nigdy by sobie nie darowała, gdyby ją zaraziła koronawirusem. Halina przez 2 miesiące nie miała kontaktu z nikim. 

Do mieszkania na parterze synowie Krzysztof (48 l.) i Tomasz (44 l.) codziennie dostarczali paczki i zostawiali je na wycieraczce pod drzwiami. Córka Ania (35 l.), mieszkająca we Wrocławiu, dzwoniła do mamy kilka razy dziennie. 

A Halina nie poddała się. Sama ćwiczyła po kilka godzin dziennie tak, jak ją tego nauczyli rehabilitanci. Dopingowana przez całą rodzinę telefonicznie, robiła powolne postępy. 

Efekty heroicznej walki zaczęły być widoczne na początku czerwca. Ponieważ wtedy już zniesiono najcięższe restrykcje, mogła pójść do lekarza i pochwalić się swoimi postępami. 

Ten, zadowolony, powiedział jej żartem, że już teraz może się umawiać na randki... Pani Halina nie ma nic przeciwko. Jest samotna i marzy o tym, by to się zmieniło. Zapewnia też, że ataki nieopanowanego smutku ma już za sobą. 

"Nie chcę nikomu mieszać w życiu" - zapewnia w rozmowie z tygodnikiem. - "Ale może ktoś to zrobi w moim sercu?"

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: "Sanatorium miłości"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy