Reklama
Reklama

Hanna Dunowska: Chciała być tylko kochana

W jej życiu było dużo smutku, cierpienia i samotności. Gdy nie układało jej się w małżeństwie, nie dostawała także propozycji zawodowych. Wówczas siebie obwiniała za wszystkie niepowodzenia.

Przeżyła dwa rozwody, długi okres zawodowego bezrobocia oraz ciężką chorobę, która przewartościowała wszystko. Ale nie poddała się i w wieku pięćdziesięciu lat zmieniła całe swoje życie. Niestety, na krótko...  

Hanna Dunowska (†60 l.) urodziła się w 1958 r. w Mińsku Mazowieckim. Dzieciństwo i dorastanie w rodzinnym domu nie było do końca harmonijne. Po latach przyznała, że cierpiała na deficyt miłości szczególnie ze strony ojca. Gdy tylko dorosła, od razu wyprowadziła się od rodziców i intensywnie wkroczyła w życie prywatne i zawodowe.

Reklama

Pierwszego męża poznała, będąc na studiach w szkole teatralnej. Pisała pracę dyplomową, kiedy na świecie pojawiła się jej córka Joanna. Zabierała ją do szkoły, do biblioteki. Córka była wtedy ważną częścią życia Hanny, ale nie główną. - Kiedy na to patrzę, żal mnie ogarnia, że straciłam coś, co jest bezpowrotne - radość z pojawienia się i opiekowania własnym dzieckiem. Nie byłam, niestety, wewnętrznie dojrzała na macierzyństwo, miałam w głowie budowanie mojej kariery zawodowej - uczciwie.

W latach 80. Hanna spełniała się jako aktorka - grała w filmach i w Teatrze Narodowym. Próbowała też wypełniać role żony i matki. Przez pewien czas używała podwójnego nazwiska Dunowska-Hunek, żeby sprawić przyjemność mężowi, a przede wszystkim wynagrodzić mu częstą nieobecność w domu. Jednak studencki związek nie przetrwał próby czasu i wkrótce się rozpadł...

Liczyła, że drugi raz nie popełni błędu. Paweł Łuczyc-Wyhowski był operatorem dźwięku, starszym od aktorki o osiem lat. Łączyła ich praca w filmie, kino było fascynacją obojga. Ale w drugiej połowie lat 90. Hanna przestała dostawać zawodowe propozycje.

- Jakbym wpadła w czarną dziurę. Miałam tylko to moje drugie małżeństwo... Głos wewnętrzny mówił mi, że to ma być czas na moje świadome macierzyństwo - wspominała.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Diagnoza była straszna

W 1997 r. Hanna została ponownie mamą. Na świat przyszedł syn Julian. Na początku rzeczywiście skoncentrowała się na matczynych obowiązkach, ale po roku zajmowania się dzieckiem i domem zaczęła odczuwać zniecierpliwienie.

- Macierzyństwo już mi nie wystarczało. To, czego chciałam, to wyjść poza dom, wrócić do pracy, coś robić... Nie dość, że już byłam w tym domu tak bardziej z obowiązku niż z serca, to jeszcze ciągle sama... - narzekała.

Znalazła się w rozdarciu. Inaczej to wszystko sobie wyobrażała. Myślałam, że będą razem z mężem tworzyć dom i wspólnie iść przez życie.

- A okazało się, że muszę wszystkiemu podołać, bo mąż w pracy, a jak wraca, jest zmęczony - dodawała aktorka. Doskwierała jej więc samotność, miała coraz gorsze samopoczucie. Rozpaczliwie próbowała o sobie przypomnieć na zawodowym rynku - dzwoniła do agencji, starała się chodzić na wszystkie castingi - bez skutku. Nie pracowała w ukochanym zawodzie, a w domu mąż miał do niej coraz więcej pretensji.

- Zastanawiałam się, kim jestem, skoro ani dobrą żoną, ani matką, ani aktorką. Dlaczego nic mi w życiu nie wychodzi? Dlaczego ciągle utykam? Zaczęłam wątpić w swoje umiejętności i możliwości. No bo gdybym była dobrą aktorką, to by mnie chcieli. Gdybym była dobrą żoną, on by mnie przecież kochał... - rozważała Dunowska.     

Był koniec września, dziesięć lat temu, kiedy jej mąż wyjechał na plan kolejnego filmu, a ona pomyślała, że może czas wziąć się za siebie. Postanowiła się przebadać. Uważała się za zdrową osobę. A tymczasem... Diagnoza była straszna: nowotwór piersi.

- Wtedy poczułam mocno, że nadal chcę żyć, że nie zamierzam się poddać. Obiecałam sobie, że wygram z tym rakiem - opowiadała. Choroba okazała się impulsem do zmiany całego życia. - Od pewnych mądrych ludzi usłyszałam, że choroba, która mnie dotknęła, to jest rak mojej duszy, bo strasznie dużo  w moim życiu było smutku, cierpienia, samotności. Postanowiłam to zmienić - opowiadała.

Czytaj dalej na następnej stronie...

W końcu pokonała złą passę

W szpitalu przypadkiem zerknęła na reklamę Letniej Szkoły Psychologii Procesu. Pomyślała, że musi tam pójść. I tak zrobiła - mimo oporu męża i braku pieniędzy. Po szkoleniu już wiedziała, że chce zostać psychoterapeutką. Dopięła swego, zaczęła zarabiać, rozwijać się duchowo, z czasem pojawiły się znów... propozycje aktorskie. Zła passa została przełamana! Po dwóch latach studiów Hanna stanęła na nogi. Wtedy też podjęła trudną decyzję o rozwodzie.

- Dotarło do mnie, że to, co on mówi, jest tylko w jego głowie. On tak myśli, ale to nie jest wcale prawda o mnie. Nie daję zgody na to, by tak do mnie mówiono. Nie ma we mnie zgody, że nie jestem kochana. Ja chcę być kochana! - wspominała aktorka.

Postanowiła zawalczyć o swoje szczęście, dlatego rozstała się z Pawłem. Wybudowała własny dom, wkrótce posypały się propozycje kolejnej pracy. Zaczęła praktykę jako terapeutka i pomagała innym parom małżeńskim wychodzić z kryzysów.

Cieszyło ją, że córka realizuje się zawodowo w Wielkiej Brytanii. Była dumna z dorastającego syna. Chciała przeżyć drugą połowę życia już jako szczęśliwa kobieta. Nie zdążyła...

Okrutna choroba powróciła i Hanna przegrała najważniejszą walkę. Zmarła 1 sierpnia 2019 r.

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy