Reklama
Reklama

Hanna Mikuć i Piotr Sobociński: Zabrakło im życia w życiu...

Hanna Mikuć (61 l.) i Piotr Sobociński (†43 l.) wiedli szczęśliwe życie rodzinne i marzyli o tym, by wspólnie się zestarzeć. Niestety, los okrutnie zadrwił z ich planów...

Ona to aktorka, która zachwyciła rolą strażniczki Lindy w "Seksmisji". Po latach zaś przypomniała o sobie, wcielając się Krystynę w "M jak miłość" czy Janinkę w komedii "Pieniądze to nie wszystko". On zaś - operator filmowy, autor zdjęć do wielu filmów i seriali, m.in. "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego. Hanna Mikuć i Piotr Sobociński poznali się na początku lat 80., podczas pracy nad filmem "Nieciekawa historia" Wojciecha Jerzego Hasa. Aktorka, która grała tam główną rolę kobiecą, zwróciła wówczas uwagę na skromnego chłopaka w okularach. Stał za kamerą i wydawało się, że nie widzi świata poza nią. Na szczęście w porę dostrzegł czarnowłosą, delikatną dziewczynę.

Reklama

Hanna jest córką aktorów Wandy Chwiałkowskiej (82 l.) i Bohdana Mikucia (†85 l.). Rodzice często zabierali ją ze sobą do pracy. - Do tej pory pamiętam taki moment, gdy po przedstawieniu stałam za kulisami i mogłam na chwilę wejść na scenę. I nagle zrobiło mi się tak jakoś dziwnie. Poczułam, że jestem w naprawdę szczególnym miejscu. Miałam wtedy kilka lat, więc to musiało być naprawdę silne uczucie, skoro pamiętam je do dzisiaj! - wspominała.

Z kolei Piotr był synem Witolda Sobocińskiego (88 l.) - operatora legendy, autora zdjęć do najgłośniejszych polskich filmów. Od najmłodszych lat towarzyszył swemu tacie w pracy. W drodze do artystycznego świata Hannie i Piotrowi sprzyjało to, że do słynnej Filmówki już bliżej mieć nie mogli - oboje urodzili się i dorastali w Łodzi.

Hanna Mikuć dostała się na wydział aktorski, Piotr Sobociński - na operatorski, choć dopiero wtedy, kiedy jego przyszła żona, 3 lata od niego starsza, studia skończyła. W 1983 roku urodził im się syn Piotr junior. Hanna grała z powodzeniem w warszawskich teatrach - Ateneum i Rozmaitości. Występowała w filmach, otrzymała też prestiżową Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego dla najlepszej aktorki. Jednak coraz trudniej było jej godzić karierę z macierzyństwem.

- Miałam wyrzuty sumienia - przyznała w jednym z wywiadów. - Z jednej strony, że poświęcam synowi za mało czasu, a z drugiej, że w pracy nie daję z siebie tyle, ile powinnam, bo myślami jestem przy nim! I dlatego, gdy w 1987 roku urodziła drugiego syna, Michała, poprosiła o urlop. - No i wypadłam z rynku! - przyznaje. W 1994 roku na świat przyszła córka pary Maria. Zbiegło się to w czasie z sukcesami operatora. Po pracy nad wspomnianym "Dekalogiem" zyskał sławę w Europie. A kiedy otrzymał nominację do Oscara za zdjęcia do filmu "Trzy kolory. Czerwony", otworem stanęło przed nim Hollywood.

- Mąż pracował na całym świecie, a my jeździliśmy razem z nim. Dzieci chodziły do szkoły za granicą, co było męczące, bo program amerykańskich szkół jest inny niż polskich. Plusem było to, że nauczyły się angielskiego - mówi aktorka. - Dzięki temu, że mama jechała z moją siostrą, moim bratem i ze mną zawsze tam, gdzie tata pracował, nasza rodzina przetrwała. Miałem szczęście, bo rodziny operatorów często trwają krócej niż film - opowiadał z kolei Piotr Sobociński junior.

Nigdy jednak nie myśleli, aby zamieszkać w Stanach na stałe. Najlepiej czuli się w Polsce. Z mozołem wykańczali dom na warszawskim Mokotowie, który miał im służyć na stare lata. Marzyli o tym, by kiedyś biegały po nim ich wnuki... Niestety, los okrutnie zadrwił z tych planów. Pod koniec marca 2001 roku w Vancouver, w Kanadzie, pan Piotr rozpoczął pracę nad serialem "24 godziny". W piątek po zdjęciach źle się poczuł. W sobotę nie wychodził z domu. W niedzielę 26 marca zmarł we śnie na zawał serca. Hanna została sama z trojgiem dzieci...

- Stres związany z pracą przyczynił się do śmierci mojego męża. Nasze życie stało się gonitwą. Ciągle szukaliśmy czegoś więcej. I to jest strasznie niebezpieczne. Kariera wcale nie przyniosła nam szczęścia ani spełnienia. Na początku to bardzo przyjemne uczucie, ale im wyżej wchodzi się po drabinie, tym większy stres i tym mniej życia w życiu - mówi aktorka.

Wrócili do Polski. Hann Mikuć znów zaczęła grać. Szybko okazało się, że bycie wśród ludzi i dowody sympatii widzów pomogły jej w zmaganiu się z bólem i cierpieniem. - Osoby, od których spodziewałam się pomocy, zniknęły. Za to otoczyły mnie opieką i dały wsparcie zwykłe znajome i koleżanki - mówi aktorka. Siłę dawały jej również dzieci. Wkrótce Piotr i Michał Sobocińscy poszli w ślady ojca, zostali operatorami filmowymi. - Mój teść mówi, że synowie muszą coś mieć w genach - śmieje się Hanna. - Z mężem bardzo często chodzili na plan filmowy. Teraz uczą się od dziadka i przyjaciół ojca. Mam nadzieję, że moja córka Marysia też będzie szczęśliwa. Studiuje w Akademii Teatralnej.

Po śmierci męża aktorka nie związała się z nikim. Pozostał na zawsze jej największą miłością.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Hanna Mikuć
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy