Reklama
Reklama

Irena Jarocka: Przyjaciel domu wyjawia, co mogło być przyczyną choroby piosenkarki

Odejście Ireny Jarockiej (†65) spowodowane rakiem mózgu było szokiem nie tylko dla najbliższych przyjaciół, ale i fanów. Przyjaciel rodziny, znany bioenergoterapeuta, zastanawia się, co mogło spowodować chorobę.

Kiedy czterdzieści lat temu Irena Jarocka pojawiła się w kostiumie motyla w filmie "Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka", męska część publiczności oszalała. Na tle szarej rzeczywistości PRL-u wyglądała olśniewająco. Nie miała trudnego zadania jako aktorka, zagrała bowiem siebie - piękną, niezależną, popularną i świadomą swojego uroku wokalistkę.

Film okazał się hitem, podobnie jak śpiewana przez nią piosenka. Rok 1976 był dla niej szczególny także z innego powodu - cudem przeżyła wówczas wypadek samochodowy.

Reklama

- Leżałam parę miesięcy w szpitalu - wspominała. To wydarzenie pozostawiło trwały ślad w jej psychice. By zapomnieć o koszmarze, wyjechała do USA ze swoim drugim mężem, wybitnym naukowcem Michałem Sobolewskim oraz ich kilkuletnią córką Moniką.

Próby aklimatyzacji nie powiodły się. Nie potrafiła odnaleźć się w nowej rzeczywistości. - Byłam na skraju wyczerpania nerwowego - wyznała po latach. Tęsknotę za przyjaciółmi rekompensowała sobie długimi rozmowami telefonicznymi.

Niewykluczone, że to właśnie one przyczyniły się do powstania nowotworu. Jej przyjaciel, bioenergoterapeuta Zbigniew Nowak, uważa, że promieniowanie elektromagnetyczne, wytwarzane przez telefon komórkowy jest szkodliwe i może prowadzić do poważnych chorób.

- Irenka bardzo często rozmawiała przez telefon komórkowy, trzymając go z jednej strony głowy. Prosiłem, żeby korzystała ze słuchawek... - zdradza w wydanej niedawno książce Marioli Pryzwan "Wymyśliłam cię".

Autor tych słów doskonale zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie może powodować promieniowanie elektromagnetyczne. Samodzielnie badał je przy pomocy magnetometru.

- Norma dla człowieka wynosi około 100 nanotesli, natomiast telefon komórkowy, a w szczególności smartfon, daje aż pięć tysięcy. Zatem norma jest przekroczona 50-krotnie - podkreśla.

W domu bioenergoterapeuty i jego żony Aleksandry Krajewskiej - Nowak Irena zawsze była mile widziana. Kiedy wyemigrowała, widywali się sporadycznie. Wówczas rozmowom nie było końca. Debatowali o ciele i duszy, o tym, co ich otacza, o wpływie energii na człowieka.

Wiarą w to, co niewidoczne, Irena "zaraziła" też męża. - Rozumieliśmy, że wszystko rozgrywa się między nami: rodzina, dom, praca zawodowa, w końcu nasze otoczenie, może nam pomagać lub nas niszczyć - mówi tajemniczo Sobolewski. I dodaje: - Dziękuję Irenie, że była moją świetlistą inspiracją. Nauczyła mnie, że trzeba marzyć o rzeczach wielkich i cieszyć się małymi.

Jak przyznaje, przejął motto żony i dzisiaj powtarza je swojemu wnukowi, 5-letniemu Radleyowi.

Na problem zwrócił niedawno uwagę także zmagający się z glejakiem były poseł SLD Tomasz Kalita.

W jednym z wywiadów przyznał, że podczas kampanii prezydenckiej Magdaleny Ogórek niemal bez przerwy rozmawiał przez telefon komórkowy, zapominając o odpoczynku, a silne bóle głowy składał na karb przemęczenia. Nie sądził wtedy, że może to być pierwszy objaw groźnej choroby. Dopiero atak padaczki, którego dostał podczas wizyty u dentysty, ujawnił chorobę.

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:



Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy