Reklama
Reklama

Ivan Komarenko: Co sprawiło, że się nawrócił?

Wychował się w ateistycznym świecie, ale intuicyjnie szukał Boga. Wiedziony tęsknotą za lepszym życiem, trafił do kościoła, a potem do Polski. Przez pewnie okres mieszkał nawet w... klasztorze! Co musiał tam robić?

Przyszedł na świat w małej wiosce na Syberii. Ojciec Ivana Komarenki (49 l.) był uzależniony od alkoholu, bił żonę Galinę. Opuścił rodzinę, gdy chłopiec miał zaledwie roczek.

Drugie małżeństwo matki też się rozpadło, kobieta została sama z dziećmi. Borykali się z biedą. Kiedy nie było co do garnka włożyć, zdesperowana gotowała im zupę z pokrzyw.

- Próbował nas wychowywać wujek, brat mamy. Ale kiepsko mu to wychodziło. Pijany lał mnie pasem myśliwskim z nabojami! - wspomina muzyk (sprawdź nowy utwór!).

Reklama

Utalentowany szesnastolatek wyjechał do Moskwy, żeby tam uczyć się śpiewać. Nie umiał się odnaleźć w wielkim mieście, a na dodatek nieszczęśliwie się zakochał. - Przeżywałem to tak mocno, że nawet straciłem głos. Było mi ciężko - wyznaje.

Cierpiał też na depresję. Pewnego dnia usłyszał, że w polskim kościele można się zapisać na wyjazd do Częstochowy.

- W moich stronach często się wspominało o Janie Pawle II. Darzyłem go ogromnym szacunkiem, dlatego marzyłem o spotkaniu - wyjaśnia "Dobremu Tygodniowi" Ivan.

Czym prędzej pobiegł do świątyni, aby zgłosić chęć udziału w pielgrzymce. Miesiąc później podekscytowany siedział już w pociągu do Warszawy, a potem ruszył do Częstochowy.

Spotkanie z Ojcem Świętym, wspólne modlitwy z tłumem radosnych młodych ludzi odmieniły jego życie. To wtedy artysta szczerze uwierzył w Boga.

Zapragnął również zostać nad Wisłą na zawsze. Dziś jest przekonany, że to Opatrzność sprawiła, że się tam znalazł.

- To chyba był scenariusz pisany w Niebie. Zostałem do Polski w cudowny sposób ściągnięty przez Jana Pawła II - przekonuje.

Rok później Ivan ponownie wyruszył do Polski. - Mieliśmy do pokonania 6 tysięcy kilometrów. Jechałem pociągiem 6 czy 7 dni, więc była to męcząca podróż - opowiada.

Najpierw trafił do Częstochowy, do siostry Klerk, którą poznał na Jasnej Górze.

- Stanąłem i mówię: "Przepraszam, znowu przyjechałem, nie wiem, co mam robić. Szukam po prostu lepszego miejsca na ziemi. Wybrałem wasz kraj". Wtedy przekazała mi kontakt do Sióstr Franciszkanek w podwarszawskich Laskach - wspomina.

Zamieszkał w klasztorze, gdzie w zamian za jedzenie i dach nad głową zajmował się niewidomymi podopiecznymi i wykonywał potrzebne prace.

- Odkurzałem, zmywałem naczynia, zrzucałem węgiel z ciężarówki do taczki i następnie do piwnicy - wylicza.

W Laskach odkrył inną, nieznaną mu dotąd rzeczywistość.

- W zestawieniu z tym światem, który znałem, to jak dzień i noc, niebo i piekło. Kontrast był ogromny. Ja po prostu nie wiedziałem, jak dziękować. Chodziłem i oddychałem tą dobrocią, przyjaźnią sióstr. Szczęściu nie było końca - wspominał w jednym z wywiadów.

To właśnie wówczas zrodził się w nim wielki szacunek do religii katolickiej. Jako dziecko z ciekawością obserwował babcię, która była wierząca.

- Zawsze modliła się przed snem i przed jedzeniem. Wtedy tego nie rozumiałem i uważałem to za dziwne. Nie wiedziałem, czym są kościół i modlitwa. Zrozumiałem to wszystko dopiero w Polsce - mówił piosenkarz.

Po pół roku musiał jednak wracać do Rosji. Bał się, bo wizę przyznano mu tylko na miesiąc.

Polscy celnicy, którzy zatrzymali go na granicy, po kontroli dokumentów zagrozili muzykowi pięcioletnim zakazem wjazdu do naszego kraju. Atmosfera zrobiła się napięta. Kazano mu otworzyć torbę.

- Oprócz rzeczy osobistych były w niej liczne dewocjonalia: różańce, krzyże, święte obrazki i Biblia, które podarowały mi siostry. Gdy funkcjonariusz je zobaczył, nagle powiedział: "Proszę jechać, jest OK" - wspomina artysta.

Postawił sobie za cel, by jak najszybciej wrócić do Polski. Zdał maturę, a półtora roku później dostał się do studium języka polskiego dla cudzoziemców we Wrocławiu. To otworzyło mu drogę na studia na Uniwersytecie Warszawskim.

W 2010 roku, po dziewiętnastu latach starań, Ivan doczekał się upragnionego obywatelstwa. Uważa się za Polaka, jest szczęśliwy i spełniony.

- W głębi serca czuję, że jestem katolikiem. Wiara to ogromnie osobista sprawa. Przez dorastanie w ateistycznym państwie, musiałem szukać jej w intuicyjny sposób. Miałem w sobie natomiast tyle wrażliwości, żeby mimo trudnych doświadczeń, odnaleźć ją w sobie - zapewnia z mocą Ivan Komarenko.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Iwan Komarenko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy