Reklama
Reklama

Jacek Borkowski: Piękny gest aktora

Jacek Borkowski (57 l.) wyznał, że postanowił sam zaopiekować się schorowaną mamą. Opowiedział też o trudnym dzieciństwie...

Kiedy kilka lat temu Jacek Borkowski wraz z nieżyjącą już dziś żoną Magdą (†42 l.) kupował dom w podwarszawskim Radzyminie, zadbał o pokój dla swojej mamy. Jako jej jedyny syn wiedział, że któregoś dnia ten pokój będzie potrzebny... I ten czas właśnie nastał. Jadwiga Borkowska (88 l.) zamieszkała z aktorem i jego dziećmi: Jackiem (12 l.) i Magdą (10 l.).

Przez kłopoty z krążeniem wymaga stałej opieki. - Mam teraz troje dzieci - mówi Jacek Borkowski. - Starość bywa uciążliwa, ale wszystkich nas to czeka. Jacek i Magda odrabiają lekcję życia - dodaje. - Babcię trzeba podtrzymywać, przeprowadzać z miejsca na miejsce, karmić. Wspieramy się!

Reklama

Kiedy aktor zajmuje się mamą, przypominają mu się rodzinne historie. - Moi przodkowie byli zamożnymi ludźmi, mieli przed wojną piekarnię i cukiernię w Warszawie, przy ulicy Radzymińskiej - wspomina w rozmowie z "Rewią".

- W pierwszych dniach września 1939 roku na zakład i dom spadły bomby, dziadkowie i ich 9-letnia wtedy córka zostali bez niczego. Później okupanci wywieźli ich do obozu koncentracyjnego w Niemczech. Był moment, w którym mama cudem uniknęła śmierci w komorze gazowej. Jeden z Niemców zepchnął ją ze schodów, żeby trafiła do innej grupy więźniów. Przeżyli wszyscy i wrócili do zrujnowanej Polski. Zamieszkali w Markach pod Warszawą, gdzie dziadek otworzył piekarnię. Babcia zajęła się handlem. Moja mama pomagała im i po jakimś czasie sama zaczęła prowadzić sklepy.

Aktor wychował się między zapleczem a sklepową ladą. Wspomina mleko i śmietanę lane do kanek i masło krojone z bloku. Nie było to życie w luksusie. - Mieszkaliśmy w domu z wychodkiem, brakowało nam jedzenia - mówi szczerze. - Ojciec miał problemy, nie pamiętam go trzeźwego... Kiedy przychodził do domu, biegłem, przytulałem się, pytałem: co mi kupiłeś, tato, i czułem tylko odór wódki. Stawałem się agresywny i do dziś mam taki odruch. Przez to nigdy nie tknąłem alkoholu. Jestem abstynentem - podkreśla.

Z powodu alkoholizmu ojca 15-letni zaledwie Jacek stał się najważniejszym mężczyzną w domu i to on podejmował strategiczne decyzje, pomagając pani Jadwidze. - Mama jakoś wytrzymywała problemy ojca, zapewne w imię przysięgi małżeńskiej.Wytrwała przy nim do jego końca. A przez ostatnie 12 lat zniszczony piciem leżał w łóżku...

Mimo takich przeżyć i obowiązków zawodowych, pani Jadwiga dbała o edukację jedynaka. - Woziła mnie pociągiem z Marek na lekcje śpiewu i gry na instrumentach. Zapisała na zajęcia w Ursusie, a to oznaczało już 2 pociągi i 4 autobusy. Nie narzekała, a ja byłem jej wdzięczny. I myślę, że tak samo potraktowałem potem starszą córkę Karolinę, bo dbałem o jej edukację. Teraz wożę Jacka i Madzię na zajęcia dodatkowe - mówi Rewii Jacek Borkowski.

Pani Jadwiga nie tylko pilnowała nauki, wprowadziła syna także w świat teatru i opery. A gdy został aktorem, była z niego bardzo dumna. - Nic się nie zmieniło od tamtej pory. Nadal na mnie spoczywa odpowiedzialność za los mojej mamy. A teraz zdecydowałem, że końca swoich dni dożyje ze mną i ze swoimi wnukami - mówi "Rewii" aktor. - Czy się boję, że nie sprostam? Nie! Przeżyłem w życiu tyle rzeczy, które mnie zahartowały, że uodporniłem się na przeciwności losu. Po prostu robię to, co do mnie należy!

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Borkowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy