Reklama
Reklama

Jan Englert: Życiorys pełen sekretów!

Przez długi czas byli sobie niemal obcy. Ojciec Jana Englerta (76 l.) działał w konspiracji i nawet rodzina nie miała prawa nic wiedzieć. Aktor wyciągnął z tego lekcję...

Dorastał w okrutnej wojennej rzeczywistości, a jego wychowaniem zajmowała się w zasadzie jedynie matka. 

Jan Englert (76 l.) może o swoim ojcu Andrzeju powiedzieć, że w jego dorosłym życiu był głównie nieobecny.

Ukrywał swoje tajemnice przed najbliższymi do tego stopnia, że Jan do dzisiaj zastanawia się, kim właściwie był? 

"Mieliśmy luźny kontakt, w tym parę traumatycznych wydarzeń, powiedziałbym, że kształtujących mój charakter" – wspomina tę relację aktor.

Ciężarówki z bronią

Dotyczy to okresu, gdy Englert senior był zaangażowany w działania konspiracyjne. 

Reklama

"Do dziś nie są jasne. Na jego pogrzebie podszedł do mnie obcy człowiek i zapytał: 'Czy pan wie, że   pana ojciec kupił od Niemców dwie ciężarówki broni dla AK?'. Dowiedziałem się, że w czasie okupacji pracował w Bristolu w recepcji i może stąd te kontakty z Niemcami, te ciężarówki. W swoim czasie interesowały się nim również służby, po wojnie trzy razy siedział w więzieniu" – opowiada artysta. 

Pamięta także, że kiedyś, już po śmierci taty w 1976 r, oglądał ze swoją mamą popularną audycję telewizyjną "Świadkowie”. Pokazywano tam, zrobione z hotelu Bristol, zdjęcia z pogrzebu zastrzelonego przez podziemie Franza Kutschery, szefa SS zwanego w czasie wojny katem Warszawy.

"Przecież to ojciec robił, a ja wywoływałam" – przyznała matka aktora. 

Niestety, nie chciała powiedzieć na ten temat już ani słowa więcej. 

"Potem, gdy byłem u szczytu popularności, ukazało się zdjęcie ojca z tekstem: ktokolwiek coś wie o tym człowieku, prosimy o kontakt. Nie zgłosiłem się i nikt się nie zgłosił do mnie. Miał więc coś w życiorysie, o czym nie wiem do dzisiaj" – dodaje Englert.

Właśnie dlatego postanowił, że przed swoimi dziećmi nie będzie miał żadnych tajemnic.

Tak, żeby w przyszłości nie musiały się zadręczać, kim był ich ojciec.

Ma ich czworo: syna Tomasza i bliźniaczki Małgorzatę i Katarzynę z małżeństwa z aktorką Barbarą Sołtysik oraz najmłodszą Helenę, która jest owocem związku z drugą żoną Beatą Ścibakówną. 

Aktor przyznaje, że jako tata dojrzał późno, dopiero przy najmłodszej córce, która przyszła na świat, kiedy miał 57 lat. 

"Wreszcie nauczyłem się nie krzyczeć na dzieci. W młodości gra się rolę ojca, w dojrzałym wieku po prostu się nim jest" – uważa. 

Nie ukrywa, że dla starszych pociech nie miał tyle czasu i cierpliwości, ile znalazł dla Heleny.

Zajmowała się nimi głównie mama. Barbara Sołtysik, choć początkowo odnosiła sukcesy, zrezygnowała z własnych ambicji zawodowych.

W ich domu to Jan robił karierę. W wychowaniu dzieci zdawał się zatem na instynkt swojej pierwszej żony. Jedyny syn, Tomasz, nie ma o to pretensji do sławnego ojca.

"Jak on siebie ocenia, to jego sprawa. Ja go nie oskarżam, bo wiem, dlaczego tak było. Dużo pracował. Nie można mieć wszystkiego naraz. Ktoś przecież musiał zarobić na rodzinę. Nie można też mówić, że kiedy mężczyzny nie ma w domu, to jest on złym ojcem.  Po prostu tak się umówili z matką. Bez przymusu, bo to był jej wybór. Absolutnie ojca pod tym względem tłumaczę" – twierdzi.

Z upływem lat stosunek gwiazdora do swoich latorośli uległ zmianie. Także dlatego, że przemyślał relację z własnym ojcem.

***

Stan Walicki


Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy