Reklama
Reklama

Joanna Kos-Krauze wspomina męża! "Do dzisiaj nie potrafię płakać"

Joanna Kos-Krauze (43 l.) udzieliła niezwykle szczerego wywiadu, w którym opowiedziała, jak radzi sobie z bolesną stratą ukochanego męża.

Krzysztof Krauze (†61 l.) zmarł 24 grudnia 2014 roku. Reżyser przegrał walkę z ciężką chorobą nowotworową.

Od tamtej pory dla jego bliskich okres świąteczny nie należy do najłatwiejszych dni w roku.

Joanna Kos-Krauze udzieliła ostatnio niezwykle wzruszającego wywiadu, w którym opowiedziała, jak wyglądały jej ostatnie dni u boku męża oraz o tym, jak radzi sobie po jego śmierci.

Dwa lata temu małżonkowie rozpoczęli pracę nad nowym filmem "Ptaki śpiewają w Kigali", który w całości kręcony jest w Afryce.

Reklama

Pani Joanna całą produkcję musiała już kontynuować sama.

"Ten film ocalił mnie. Wiem, że muszę wstać codziennie rano, żeby go robić. Jest jak pożegnanie, ale wcale nie sentymentalne, bez cienia egzaltacji, oboje tego nie znosimy.

A w pewnym momencie uzmysłowiłam sobie, że nakręciłam sceny, które wydarzyły się potem naprawdę w moim życiu, że filmowa Anna, ornitolog, którą gra Jowita Budnik, to naprawdę ja sama. Anna to ja" - wyznaje w rozmowie z "Vivą!" reżyserka.

Rzucenie się w wir pracy miało działanie terapeutyczne. Dało jej siłę do życia i dalszego działania.

"Czasami w nocy, kiedy nie mogę spać, a w ogóle śpię tutaj mało, oglądam zdjęcia. Są tego tony.

Wtedy się dziwię, jak wiele jednak czasu spędzaliśmy oddzielnie. W zeszłym roku Krzysio został w Polsce, nie miał już siły na długie wyjazdy, ja na trzy miesiące zamieszkałam w Rwandzie, żeby przygotowywać film.

Teraz wydaje mi się, że on to wszystko zaplanował. Że to było dobre. Uczyłam się życia bez niego, krok po kroku" - tłumaczy wdowa.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Pani Joanna znalazła w sobie jakąś niespotykaną siłę, która uchroniła ją od depresji i nadmiernej rozpaczy po stracie ukochanego.

"Nigdy, przez cały czas choroby Krzysia, nie korzystałam z farmakologii, żadnych lekarstw, antydepresantów. Do dzisiaj nie potrafię płakać.

On by tego nie chciał, nie znosił sentymentalizmu. Bardzo pilnowałam, żeby w szpitalu nikt przy nim nie płakał.

Jeden raz, w nocy, rozkleiłam się przy Krzyśku. Usłyszałam: 'Tego to już nie wytrzymam, że ty ryczysz'.

Wytłumaczyłam, że chodzi o kłopoty z produkcją, żeby nie brał tego do siebie. I nie płakałam więcej" - zdradza.

Reżyserka przyznaje, że w pewien sposób zdążyła się przygotować na śmierć męża. W końcu Krzysztof zmagał się z ciężką chorobą przez kilka lat.

"Myślę też, że odchodzenie najbliższej osoby rozłożone na raty, odchodzenie, które trwa wiele lat, ma też swoją cenę. Swoje przez te lata wypłakałam.

To, na co naprawdę nie możesz patrzeć, to cierpienie - ból, na który nie ma już lekarstwa.

I świadomość, że będzie coraz gorzej, a ty, chociaż bardzo kogoś kochasz, nie masz już na to żadnego wpływu" - wyznaje Joanna.


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Krauze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy