Reklama
Reklama

Joanna Moro pojechała do Watykanu wymodlić sobie córeczkę?

Tygodnik "Dobry Czas" sugeruje, że Joanna Moro (31 l.) być może będzie musiała w tym roku pogodzić karierę z... powiększeniem rodziny!

Znów żyje na walizkach. I choć w minione Boże Narodzenie udało jej się znaleźć chwilę wytchnienia – spędziła je z rodziną u mamy, w Wilnie – była to jedynie kilkudniowa przerwa w zawodowych obowiązkach.

Joanna Moro na małym ekranie wciela się w postać pani weterynarz w „Blondynce”.

Serial przyciąga przed telewizory aż 3 miliony widzów, dlatego aktorka może być spokojna o angaż do następnej transzy.

Od czasu, gdy zagrała rolę piosenkarki Anny German, wyjątkową popularnością cieszy się także w Rosji i często pracuje przy tamtejszych produkcjach.

Reklama

Już na początku roku poleciała do Moskwy, gdzie wzięła udział w premierze swojego najnowszego filmu „Rudy pies”.

Ta produkcja pochłonęła jej sporo czasu. Gwiazda musiała bowiem brać dodatkowe lekcje języka, by pozbyć się obcego akcentu.

Zastanawiała się nawet, czy nie poprosić mamy o pomoc w opiece nad synami: 6-letnim Mikołajem i 3-letnim Jeremim.

Tu jednak na wysokości zadania stanął mąż Joanny, Mirosław Szpilewski.

To on wziął na siebie ciężar prowadzenia domu, gdy w pocie czoła trenowała do „Tańca z gwiazdami".

Kilka razy paparazii przyłapali go, gdy samotnie spacerował z dziećmi, próbując pchać dwa wózki naraz...

Złośliwi zaczęli plotkować, że Joanna, zamiast pomagać mężowi, woli spędzać czas w ramionach przystojnego tancerza Rafała Maseraka.

Pan Mirosław nie przejmował się jednak tymi komentarzami i regularnie pojawiał się na widowni programu, by wspierać i pilnować żonę.

Ocierał jej łzy, gdy w finale show przegrała z Anetą Zając. Ostatecznym dowodem na to, że żadnego kryzysu w związku tej pary nie było, jest jej niedawna podróż do Rzymu i Watykanu.

"Wybrali się tam, aby przy grobie Jana Pawła II pomodlić się i podziękować za siedem lat związku" - donosi tygodnik.

Bardzo możliwe, że przy okazji postanowili też wymodlić sobie córeczkę, o której marzy Joanna.

"Koleżanki namawiają mnie na córeczkę. Mówią, że miałabym wtedy najlepszą koleżankę.

Cieszę się, że mam chłopaków i mogę pograć z nimi w piłkę, w tenisa lub pojeździć konno. Jednak jestem pewna, że gdybym urodziła córeczkę, znalazłybyśmy nasze sposoby na spędzanie czasu" – wyznała Moro.

Mamy tylko nadzieję, że przynajmniej na czas ciąży zrezygnuje z palenia!


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Moro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy