Reklama
Reklama

Kamil Durczok ma poważne kłopoty? Na jaw wyszły nowe szczegóły z jego życia!

Na jaw wychodzą nowe fakty w sprawie Kamila Durczoka (47 l.). Dziennikarze serwisu "Kulisy 24" dotarli do tajnego raportu dotyczącego byłego szefa "Faktów"!

Podobno Sylwester Latkowski i Michał Majewski, którzy w przeszłości pracowali w tygodniku "Wprost", dotarli do raportu dotyczącego Kamila Durczoka. Dziennikarze postanowili podzielić się z innymi wiedzą, jaką zdobyli.

W prowadzonym przez nich serwisie pojawił się obszerny tekst na temat byłego szefa "Faktów".

Przypomnijmy, że Kamil Durczok zniknął z mediów po tym, jak został posądzony o mobbing i molestowanie swoich pracownic. Szef "Faktów" kategorycznie zaprzeczył wszystkim plotkom. Mimo wszystko odszedł z TVN-u.

Reklama

Niedawno podjął jednak walkę o odzyskanie dobrego imienia. Według niego cała sprawa została wymyślona, aby go zniszczyć. Dziennikarz podał do sądu tygodnik "Wprost", który jako pierwszy opublikował artykuły, w których ujawniono kulisy pracy w TVN-ie. Durczok zażądał łącznie niemal 9 milionów złotych odszkodowania!

Jednak teraz na jaw wychodzą kolejne żenujące fakty z jego życia. Według tajnego raportu, do którego dotarł Latkowski i Majewski, Durczok miał się dopuszczać molestowania seksualnego swoich pracownic. Podobno mężczyzna wysyłał jednej z podwładnych sms-y, w których nakłaniał ją do spotkań i romansu. Podobnie wyglądało to w przypadku innej pracownicy. Durczok namawiał ją do prywatnych spotkań, ale tu również spotkał się z odmową.

Podobno komisja, która pracuje nad tajnym raportem uznała, że dziennikarz "jest winny popełnienia czterech zarzucanych czynów niestosownego zachowania wobec współpracowników". Jeden z nich może być traktowany jako mobbing.

"Najpoważniejszy przypadek, mogący stanowić mobbing, odbył się w postaci ciągłej, bardzo ostrej krytyki, która przybrała formę atmosfery wrogości i pomijania pracownika w przydzielaniu zadań"- czytamy w serwisie "Kulisy 24".

Świadkowie zeznali również, że niejednokrotnie byli świadkami wybuchów złości Kamila Durczoka. Podobno szef "Faktów" nie stronił również od wyzwisk i wulgaryzmów.

Jednak nie jest to jeszcze najgorsze, czego dopuścił się Durczok. Podobno dziennikarz poprosił kiedyś swoich podwładnych o to, aby znaleźli jakiś "klub dla panów", a wcześniej upili koleżankę z pracy.

Współpracownicy Durczoka byli zastraszeni i zgadzali się na ten "specyficzny" rodzaj sprawowania rządów przez ich szefa. Gdy pewnego sobotniego popołudnia dziennikarz zadzwonił do nich z rozkazem załatwienia podróży do Kijowa, która miała się odbyć następnego dnia, zgodnie przystąpili do działania. Choć pracownicy przygotowali wszystko i punktualnie pojawili się na lotnisku, nie zastali tam swojego szefa. Prawdopodobnie Durczok wpadł na pomysł wyprawy do Kijowa będąc pod wpływem alkoholu.

Czy raport, do którego dotarli byli dziennikarze "Wprost", okaże się być prawdziwym?

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kamil Durczok
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy