Reklama
Reklama

Kamil Durczok przed wypadkiem kupił wódkę? Tak twierdzi informator "Super Expressu"

Ciemne chmury nad Kamilem Durczokiem (51 l.) po kolizji, jaką spowodował pod koniec lipca na autostradzie A1. Kulisy tej sprawy szokują, a nowe doniesienia media brzmią jeszcze bardziej nieprawdopodobnie!

Pod koniec lipca media obiegła wieść o zatrzymaniu Kamila Durczoka. Dziennikarz miał jechać autem znad morza do Katowic, a w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego jego samochód najechał na słupek rozdzielający jezdnie. Pachołek uderzył w inny pojazd.

Na miejsce przybyli policjanci, którzy zbadali Durczoka alkomatem. To właśnie wtedy okazało się, że miał w wydychanym powietrzu 2,6 promila alkoholu. Gdy wytrzeźwiał, postanowiono mu dwa zarzuty: spowodowania kolizji pod wpływem alkoholu i spowodowania bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Za zarzucane czyny dziennikarzowi grozi do 12 lat więzienia. 

Reklama

Durczok wpłacił 15 tysięcy złotych poręczenia majątkowego i wyszedł z aresztu. Zabrał też głos na temat swojego ekscesu. 

"Ja w tej sytuacji chcę powiedzieć jedno. Bardzo, bardzo wszystkich przepraszam. Wszystkich tych, którzy we mnie wierzyli. Wszystkich tych, którzy mi ufali. To są dla mnie bardzo, bardzo trudne dni. Mam pełną świadomość, że to, co się wydarzyło jest karygodne absolutnie. Ani przez moment nie zaprzeczałem faktom, które zgromadziła w tej sprawie i policja i prokuratura. Pozostaje mi przeprosić i moich widzów i internautów i czytelników i tych - jak mówię, którzy mi ufali, ale przede wszystkim chciałbym przeprosić moich najbliższych, bo zostali narażeni na infamię i cierpienia, na które w najmniejszym stopniu nie zasłużyli" - mówił na antenie TVP Info. 

W mediach pojawiło się sporo spekulacji na temat okoliczności zdarzenia. I tak mogliśmy wyczytać, że podczas kolizji Durczok nie był sam w aucie. Mieli tam także przebywać pies oraz tajemnicza 20-letnia kobieta, która "miała opuścić miejsce wypadku ze strachu przed rodzicami, którzy nie wiedzą o jej relacji ze starszym dziennikarzem". 

Z kolei teraz na łamach "Super Expressu" wypowiada się świadek, który przekonuje, że widział, jak przez kolizją Durczok kupował wódkę na stacji benzynowej. "Stał w kolejce. Rozglądał się nerwowo wkoło. Kupił tzw. małpkę (butelka wódki o małej pojemności - red.) i schował ją do kieszeni w spodniach. Po wyjściu ze sklepu szedł do auta razem z młodą dziewczyną i psem. To był na pewno Kamil Durczok. Wiele osób go widziało" - mówi informator tabloidu. 

Natomiast nie był w stanie powiedzieć, czy Durczok mógł wypić alkohol na stacji.

Co na to wszystko adwokat broniący dziennikarza? Nie krył zaskoczenia. "Nic o tym nie wiem. Jestem zaskoczony. I wierzę, że to nie jest prawda" - powiedział mec. Michał Zacharski.

***
Zobacz więcej materiałów:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kamil Durczok
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy