Reklama
Reklama

Katarzyna Cichopek rzuciła się w wir pracy! To nie koniec zmian w jej życiu!

„Pytanie na śniadanie” to prawdziwe wyzwanie dla całej rodziny! Jak sobie poradzą? Na kogo mogą liczyć? Istnieje wiele pytań, ale Katarzyna Cichopek zna na nie odpowiedzi, chociaż sama przyznaje, że nowa sytuacja wcale nie jest dla niej łatwa.

Jest doskonale zorganizowana i przykładem na to, że macierzyństwo może iść w parze ze spełnieniem zawodowym. 

"Nigdy nie podejmowałabym się tylu projektów i wyzwań, gdyby nie wsparcie i pomoc ze strony mojego męża Marcina Hakiela i bliskich" - zdradza Katarzyna Cichopek (37 l.). 

Ostatnie wyzwanie, jakie postawiło przed nią życie, to prowadzenie programu "Pytanie na śniadanie". 

"Nie ukrywam, że kiedy odebrałam telefon i usłyszałam tę propozycję, w pierwszej chwili pomyślałam, że to żart, ktoś mnie wkręca. Podzieliłam się tym z mężem, który okazało się, że o wszystkim dobrze wiedział. Nie mówił jednak nic, aby nie zapeszyć" - opowiada aktorka. - "Miałam wątpliwości czy powinnam się zgodzić, czy poradzę sobie z tym, ale nie trwało to długo. Uznałam, że skoro dostaję taką szansę, to powinnam z niej skorzystać". 

Reklama

Kasia z Maciejem Kurzajewskim mają już za sobą pierwsze programy. 

"Stresowałam się przed pierwszym wejściem, z Maćkiem czytaliśmy scenariusz, przegadaliśmy wszystko. Byłam bardzo podekscytowana i przeszczęśliwa. Emocje sięgały zenitu, ale czuję się bezpieczna, bo współprowadzący jest doświadczonym dziennikarzem" - zdradza. 

Bardzo starannie zaplanowała ostatnie dni wakacji. Z mężem i dziećmi wybrała się na zakupy przed rozpoczęciem roku. 

"Zrobiliśmy zakupy, skompletowaliśmy wyprawkę i przygotowaliśmy dzieci do szkoły" - opowiada. 

Dzieci wybierały plecaki, piórniki, kolorowe zeszyty i inne przybory szkolne. Kiedy wszystko zostało kupione, wspólnie wyjechali na weekend na wieś. Aktorce zależało, aby ten czas był pełen miłości, ciepła i rozmów z dziećmi, dla których najbliższe tygodnie będą sporym wyzwaniem. Bo oprócz tego, że wracają do szkoły, w tym roku ich mama nie będzie mogła każdego dnia towarzyszyć im w drodze na zajęcia, tak jak robiła to do tej pory. 

Dla Adama (11 l.) nie będzie to tak trudne przeżycie jak dla Helenki (7 l.), która właśnie zaczęła prawdziwą szkolną przygodę jako uczennica pierwszej klasy. Kochająca mama zapowiedziała im jednak, że nie zmieni się to, że codziennie będą mieli przygotowane śniadanie i kanapki do szkoły. 

A jeśli ona nie będzie mogła ich odwozić, zrobi to ich tata lub dziadkowie, rodzice Kasi, którzy od zawsze służą pomocą. 

"Na dziadków zawsze możemy liczyć. Babcia i dziadek są od tego, by rozpieszczać nasze dzieci i pokazywać im inny świat niż ten, który znają dzięki mamie i tacie" - wyjaśnia Katarzyna. 

Aktorka stara się poukładać ich życie w taki sposób, żeby dzieci nadal czuły się bezpieczne. Pomoże jej w tym Marcin. "Zawsze wspiera mnie w moich projektach" - chwali go pani Katarzyna. 

Nawet kiedy kilka lat temu przechodzili kryzys, wiedzieli, że przetrwają. Oboje wychodzą bowiem z założenia, że gdy coś się zepsuje, należy to próbować naprawić. A nie wyrzucać. I tego samego uczą swoje dzieci. 

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy