Reklama
Reklama

Katarzyna Dowbor: Jestem idealną teściową

Nie wtrąca się w życie syna i jego rodziny. Jest zadowolona, gdy może spędzić z nimi czas, ale niczego im nie narzuca.

Od półtora roku, gdy zaczęła prowadzić program "Nasz nowy dom", Katarzyna Dowbor (56 l.) na nic innego nie ma czasu. Jej 15-letnia córka Marysia musiała się szybko usamodzielnić, a wnuczka Janinka widzi babcię od święta. Nawet największe marzenie gwiazdy musi poczekać... do emerytury.

Niedawno miała Pani urodziny. Boli Panią upływający czas?

Katarzyna Dowbor: - Skończyłam 56 lat, ale wydaje mi się, że mam trzydzieści parę. Pracuję z młodym zespołem, tam średnia wieku wynosi 30 lat. Jestem najstarsza, ale doskonale się z nimi dogaduję, dzięki temu nie czuję swojegowieku i nie mam z nim problemu. Psychicznie jestem młoda.

Reklama

Zastanawiała się Pani nad chirurgicznym poprawianiem urody czy takie rzeczy Panią nie interesują?

- Nie mam na to czasu, a więc i najmniejszych szans, by to zrobić.

A jak inni coś sobie poprawiają, to co Pani o tym myśli?

- To jest bardzo osobista sprawa. Drażni mnie jednak to, jak niektórzy idą do chirurga plastycznego, a potem mówią, że to dzieło natury, bo mają takie dobre geny. Smuci mnie też, gdy młode, fajne dziewczyny wstrzykują sobie botoks, napompowują usta. Po co? Przecież mają jeszcze czas. Co zrobią, gdy będą miały 60 czy 70 lat?

Niedawno miała Pani poważne kłopoty z tarczycą. Już wszystko w porządku?

- Niestety to choroba nieuleczalna, immunologiczna. Mam wahania z niedoczynnością i nadczynnością. Stres na nią źle wpływa i potrafi naprawdę krzywdę wyrządzić. Trzeba robić regularnie badania i brać tabletki. Jak jestem długo na planie, to skacze mi poziom tyreotropiny we krwi, a tarczyca tego nie lubi. Najważniejsze, żebym się nie denerwowała, a wszystko będzie dobrze.

To prawda, że po nagraniach jest Pani tak zmęczona, że tylko leży w łóżku i nic nie robi?

- Po nagraniach odpoczywam w domu przez godzinę. I to bardziej psychicznie niż fizycznie, bo po całym dniu jestem kapciem wypompowanym z emocji. Siadam na kanapie, przytulam się do psa i kota i szybko o wszystkim zapominam.

Przez Pani pracę córka Marysia musiała się usamodzielnić?

- Wcześniej była córeczką mamusi, a teraz gotuje obiady dla siebie i dla mnie. Jest fajną, mądrą dziewczyną. Interesuje się filozofią, bierze udział w olimpiadach. To typ naukowca i pracusia. Zupełnie nie jest rozrywkowa, media jej nie interesują.

Jest Pani typową babcią, która rozpieszcza wnuczkę?

- Bardzo bym chciała, marzę o tym, ale jestem typową babcią pracującą, a nie tą co siedzi w domu i ma dużo czasu dla wnuczki. Jestem babcią od święta. My się z Janinką bardzo kochamy, ale jej nie rozpieszczam. Można siępobawić, powariować, jednak są pewne granice...

Marzy się Pani więcej wnuków?

- To nie jest moja decyzja, tylko młodych, Joanny i Macieja. To są dorośli ludzie, mają po 36 lat. Moja wnuczka ma rodziców i to od nich będzie zależało, czy chcą mieć więcej dzieci. Ja z każdej decyzji będę zadowolona. Jestem idealną teściową, bo się nie wtrącam w ich życie, niczego nie narzucam. Mam przyjaciół, znajomych, swoje życie, to są moje wybory.

Kiedyś miała Pani takie marzenie, żeby wybudować Dowborowy dwór dla koni, psów i kotów. Co z nim?

- Marzę o tym cały czas. Ale może na emeryturze, bo teraz nie mam czasu...

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Dowbor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama