Reklama
Reklama

Katarzyna Pakosińka: Babcia aktorki nie może nadziwić się, że daje sobie radę

Babcia Katarzyny Pakosińskiej (47 l.) jest pełna podziwu, że aktorka, mając tyle różnych obowiązków, tak świetnie sobie ze wszystkim radzi.

"Moja babcia głośno się śmieje, mama także" - opowiada Katarzyna Pakosińska, aktorka, artystka kabaretowa. Przyznaje, że gdy jej tata pierwszy raz usłyszał ten wybuch radości, bardzo poważnie zastanawiał się nad tym, czy się z wybranką ożenić.

Dzięki pogodnemu usposobieniu babcia Irena cieszy się dobrym zdrowiem. Na kolejnych urodzinach już nie wypada śpiewać jej: "100 lat!", bo właśnie tyle ma. Jest otoczona miłością dzieci, wnuków i prawnuków. Wie, że są największym darem, jaki otrzymała.

Gdy przed laty przyszła na świat Kasia, rodzina szalała ze szczęścia. Rodzice kochali ją tym silniej, że pierwsze dziecko stracili. Do szóstego roku życia tata wnosił córeczkę na rękach na czwarte piętro, by się nie zmęczyła.

Reklama

Wraz z młodszą siostrą, Magdaleną, mieszkały z rodzicami w małym mieszkanku, na 48 metrach. Ojciec, inżynier, i mama, pracująca w Instytucie Hodowli Roślin, wychowywali je w poszanowaniu tradycji.

Wiedziały, który wujek był partyzantem, dlaczego na ścianie wisi Piłsudski, czemu ordery są rodzinnymi relikwiami i że świętokrzyski Wykus, to nie tylko rezerwat przyrody, ale baza "leśnych". - Trzymaliśmy się razem, całą rodziną i życie miało swój rytm - opowiada.

Kasia lubiła częste wizyty u babci Ireny w podwarszawskim Milanówku. Dziadkowie dawali wnukom poczucie bezpieczeństwa, spokoju, podsuwali smakołyki. Obok ich domu stały dwa domostwa sióstr babci.

Cioteczne rodzeństwo tworzyło fajną ferajnę. Bawili się beztrosko w podchody wśród snopków siana, nad strumykiem w lesie. - Uwielbiałam takie scenki jak w "Dzieciach z Bullerbyn"- wyznaje Kasia. Uwieczniała je na obrazach, ściany pokoju obwieszała swoimi dziełami.

Kiedy odszedł dziadek, babcia uczyła się żyć w pojedynkę. Przez lata dom, wychowanie dzieci, były całym jej światem. Dziś od wizyty na grobie jej męża w pobliskim Brwinowie rozpoczynają się wszystkie rodzinne uroczystości.

Gdy ma wokół siebie najbliższych, wraca jej na twarz szeroki uśmiech. Do Milanówka najpierw przeprowadzili się rodzice Katarzyny, ona nie wiedziała, czy tego chce. - Okazało się, że marzę o tym, od czego na chwilę uciekłam - wyznała.

Dziś ma tu swój dom, drugi w Gruzji. Gdy nie może być obok, śle babci kwiaty, dzwoni, a ta podziwia słynną wnuczkę. - Dziwi się, jak sobie w życiu daję radę, robiąc tysiąc różnych rzeczy, kiedy ona tylko albo aż prowadziła dom - śmieje się aktorka.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy