Reklama
Reklama

​Kazimierz Junosza-Stępowski: Wybitnego aktora dosięgły kule przeznaczone dla jego żony...

Kazimierz Junosza-Stępowski zapisał się w historii polskiej kinematografii jako aktor, który zagrał w dwóch pierwszych filmach nakręconych nad Wisłą. W dniu wybuchu II wojny światowej miał na swym koncie role w 57 produkcjach i był najlepiej opłacanym aktorem w kraju. Zarabiał krocie, ale nigdy nie miał pieniędzy, bo wszystkie natychmiast wydawał na uwielbiającą wystawne życie i... kokainę żonę. Jadwiga Galewska doprowadziła go niemal do bankructwa! Aktor kochał ją jednak tak bardzo, że zasłonił ją swoim ciałem, gdy oddział egzekucyjny Polski Podziemnej zjawił się w ich domu, by wykonać na niej wyrok śmierci za kolaborację z gestapo.

Kazimierz Junosza-Stępowski był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów teatralnych i filmowych międzywojnia. Nic dziwnego, że spośród wszystkich gwiazd tamtych czasów to właśnie on dostawał najwyższe stawki, z czego najbardziej zadowolona była jego druga żona - uzależniona od luksusów i narkotyków Jadwiga Galewska.

Opętany obsesyjną miłością do femme fatale

Gdy się poznali, on był już wielką gwiazdą i... wdowcem. Po śmierci pierwszej żony, aktorki Heleny Jankowskiej, którą zaledwie rok po ślubie zabrał z tego świata zawał serca, związał się z 17-letnią studentką (sam był już wtedy po trzydziestce), która jednak po sześciu latach zostawiła go dla innego mężczyzny. Jadwiga Galewska pojawiła się w życiu Junoszy-Stępowskiego w 1922 roku. Aktor od pierwszego wejrzenia po prostu stracił dla niej głowę, choć znajomi ostrzegali go, że to femme fatale, która ściągnie na niego jedynie masę kłopotów, urządzając mu przy okazji piekło na ziemi.

Reklama

Nie było tajemnicą, że jej poprzedni ukochany - bogaty finansista Jerzy Galewski - podczas rozprawy rozwodowej popełnił samobójstwo... Wszyscy wiedzieli również, że przed I wojną światową pracowała jako prostytutka w znanym warszawskim domu schadzek "Pod Messalką" na Krakowskim Przedmieściu. Kazimierzowi nie przeszkadzało też, że jego wybranka ma malutkie dziecko i ogromny apetyt na zostanie gwiazdą. Ślub z podziwianym i uwielbianym aktorem miał być jej przepustką na warszawskie salony oraz sceny.

Kazimierz Junosza-Stępowski załatwił żonie angaż w stołecznej Komedii, ale już podczas debiutu została wygwizdana, a widzowie zażądali zwrotu pieniędzy za bilety. Jej występy były porażką. Jadwiga uznała, że skoro nie wyszło jej w teatrze dramatycznym, być może pisana jest jej... opera i kariera śpiewaczki. Przybrała pseudonim Jaga Juno i przekonała męża, by opłacił jej studia we Włoszech. Z Italii wróciła po kilku miesiącach, ale okazało się, że nadal nie potrafi śpiewać, jest za to uzależniona od morfiny i kokainy!

Zapatrzony w Jadwigę jak w obrazek mąż spełniał każdą zachciankę ukochanej. Gdy w 1939 roku Niemcy napadli na Polskę, Junosza-Stępowski nagle stracił źródło dochodów.

Aby zarobić na zapewnienie wygodnego życia uzależnionej od narkotyków żonie, przez pewien czas prowadził kawiarnię. Zostawił jednak tę posadę, gdy dyrektor koncesjonowanego przez Niemców Teatru Komedia - konfident Igo Sym - zaproponował mu powrót na scenę. Junosza-Stępowski przyjął ofertę, choć wiedział, że łamie w ten sposób zakaz konspiracyjny Związku Artystów Scen Polskich i naraża się na poważne nieprzyjemności włącznie ze skazaniem na infamię.

Wyrok śmierci za kolaborację z nazistami

Tymczasem Jadwiga - w tajemnicy przed mężem - zarabiała, oszukując rodziny aresztowanych przez gestapo Polaków. Wmawiała zrozpaczonym ludziom, że ma "rozległe znajomości" i "może wszystko", inkasowała pieniądze za wyciągnięcie ich bliskich z więzienia na Pawiaku, po czym znikała z gotówką. Innym proponowała pośrednictwo w przekazywaniu paczek za więzienne mury, a potem sprzedawała zawartość powierzonych jej pudełek z żywnością i ubraniami. W 1943 roku władze Polski Podziemnej oskarżyły Jadwigę Galewską o kolaborację z Niemcami i wydały na nią wyrok śmierci.

5 lipca 1943 roku do drzwi mieszkania Junoszy-Stępowskiego w kamienicy przy ulicy Poznańskiej 38 zapukali dwaj członkowie plutonu egzekucyjnego Narodowych Sił Zbrojnych z tzw. grupy likwidacyjnej "Zapory". Jeden z nich - Eustachy Zygfryd Ostoja-Ostojski - odczytał wyrok, sięgnął po pistolet i skierował go w stronę przerażonej Jadwigi. Kazimierz Junosza-Stępowski w ostatniej chwili zasłonił żonę własnym ciałem, przyjmując przeznaczone dla niej kule. Przestraszeni krzykiem Galewskiej napastnicy wybiegli z budynku.

Przebieg wydarzeń dokładnie zrelacjonował na łamach "Tygodnika Powszechnego" zatrudniony w Teatrze Komedia reżyser Roman Niewiarowski, który rozpracowywał Jadwigę Galewską, a całą historię znał z opowieści obecnego feralnego dnia w mieszkaniu Junoszy-Stępowskiego malarza i scenografa Aleksandra Kobrynia.

Zastrzelony przez przypadek

Kazimierz Junosza-Stępowski, mimo wysiłków najlepszych warszawskich lekarzy, zmarł kilka godzin później z głową opartą na kolanach kobiety, której uratował życie.

Już następnego dnia cała Warszawa huczała od plotek, że aktor był konfidentem i dlatego zginął. Dowódcy Polski Podziemnej nie przyznali się do błędu i zastrzelenia nie tej osoby, którą miał zastrzelić wysłany przez nich na Poznańską pluton egzekucyjny.

Eustachy Zygfryd Ostoja-Ostojski nie pogodził się z faktem, że przypadkowo zabił aktora, którego... uwielbiał. 24 stycznia 1944 roku został zatrzymany przez Niemców na ulicy Długiej w Warszawie i rozstrzelany na miejscu. Nie doczekał dnia, kiedy Jadwiga Galewska zapłaciła życiem za swe niegodne czyny i współpracę z Niemcami.

Po śmierci męża Jadwiga trafiła do zakładu psychiatrycznego w Tworkach. Do domu wróciła dopiero w marcu 1944 roku. Pewnego dnia zapukała do drzwi jej mieszkania młoda dziewczyna. Przedstawiła się jako asystentka prezesa banku rzekomo zainteresowanego zakupem paru pamiątek po Junoszy-Stępowskim. 

Jadwiga, która była na kokainowym głodzie i na gwałt potrzebowała pieniędzy, wpuściła nieznajomą do środka. Ustaliły, że następnego dnia wdowę po aktorze odwiedzi sam prezes. 20 marca 1944 roku "szef banku" i jego "asystentka" zjawili się na Poznańskiej i... zabili Galewską, strzelając jej w głowę i serce. Pochowano ją na Cmentarzu Bródnowskim obok Kazimierza Junoszy-Stępowskiego.

Niewyjaśniona zagadka

Wybitnego aktora, który do dziś uważany jest za symbol kina II Rzeczpospolitej, nigdy nie oczyszczono całkowicie z zarzutu kolaboracji z niemieckim okupantem. Ani Sąd Weryfikacyjny ZASP obradujący w jego sprawie w listopadzie 1946 roku, ani Zarząd SPATiF-u zajmujący się nią w 1954 roku, nie zajęły jasnego stanowiska i nie ogłosiły werdyktu.

Za bezgraniczną miłość do żony aktor zapłacił życiem i reputacją. Już po wojnie Jacek Jantar napisał o Junoszy-Stępowskim w jednej z gazet, że "był omotany przez szpiegówkę gestapo i zabrnął tak daleko, że nie mógł się z zastawionej sieci wywikłać".

Ta opinia ciągnęła się za Kazimierzem Junoszą-Stępowskim latami. Tak naprawdę aktor do dziś nie został zrehabilitowany...

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy