Reklama
Reklama

Kazimierz Marcinkiewicz szuka pracy! Niebywałe, jakie zamieścił ogłoszenie!

Kazimierz Marcinkiewicz (60 l.) znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Bezrobotny były premier robi wszystko, by jakoś poprawić swoją sytuację finansową...

To dla wielu z pewnością okazało się sporym zaskoczeniem. Były premier na jednym z portali społecznościowych zamieścił ogłoszenie, w którym informuje, że szuka pracy. 

Kazimierz wydaje się nieco zdesperowany.

"Jestem gotowy do pracy kiedykolwiek i gdziekolwiek jest to potrzebne" - pisze na LinkedIn Marcinkiewicz. 

W poście zachwala swoje umiejętności i zdobyte doświadczenie. 

"Jestem 60-latkiem z dużym doświadczeniem zawodowym. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze co najmniej dziesięć lat produktywnej aktywności zawodowej. Może jest jakieś ciekawe miejsce dla człowieka z tak ogromną wiedzą jak moja?" - zastanawia się skromny "Kaz". 

Reklama


Marcinkiewicz wylicza, że doświadczenie zdobywał m.in. w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR), Goldman Sachs czy funduszu EQT. 

"Jestem pewien, że moje doświadczenie, biegłość w stosowaniu nowoczesnych technik, łatwość w nawiązywaniu kontaktów i umiejętność pracy zespołowej sprawiają, że jestem w stanie zarządzać lub doradzać menedżerom. Co więcej, jestem silnie zmotywowany, niezwykle elastyczny i w pełni dostępny" - przekonuje. 

Użytkownicy portali byli mocno zaskoczenie takim ogłoszeniem. Wielu twierdziło, że byłemu premierowi nie przystoi szukanie pracy na portalu społecznościowym.

Inni z kolei dodawali, że o umiejętnościach Marcinkiewicza za wiele się z tego ogłoszenia nie dowiadujemy. 

"Lata funkcjonowania w stylu celebrycko-tabloidowym będą wątpliwym atutem w rekrutacjach do poważnych organizacji" - napisał jeden z internautów. 

Marcinkiewicz odpisał, że już dostał kilkadziesiąt propozycji, więc nie jest z nim tak najgorzej. 

Cóż, pieniądze z pewnością mu się przydadzą. Wystarczy tylko wspomnieć, że Kazimierz zalega z zasądzonymi przez sąd alimentami dla byłej żony Izabeli Olchowicz-Marcinkiewicz (39 l.). 

"Wówczas było to ok. 180 tys. zł, a każdego miesiąca kwota ta rośnie o kolejne 4 tys. zł" - wylicza "Fakt". 

Sam Kazimierz przyznał, że respektuje wyrok sądu, choć się z nim nie zgadza. Przyznał jednak, że byłej nie płaci, bo nie ma z czego. 

Teraz to się zmieni?

***

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy