Reklama
Reklama

Kinga Rusin wspomina swoją wyprawę życia! "Trzeba było zrezygnować z wygód i komfortu"

Kinga Rusin (46 l.) niedawno wróciła z 2-miesięcznej wyprawy do egzotycznej Oceanii. Gwiazda TVN podkreśla, że nie były to jednak typowe wakacje, bo wróciła z nich bardziej zmęczona niż wypoczęta...

W ostatnich tygodniach fani Kingi Rusin na jej kontach społecznościowych mogli podziwiać niesamowite zdjęcia z jej wyprawy na rajskie wyspy Oceanii.

Dziennikarka zdradziła nam, że zobaczenie tamtego rejonu świata było jej marzeniem od lat. 

W końcu postanowiła je spełnić, w czym bez wątpienia pomógł jej ukochany Marek Kujawa, bo to on odpowiadała za całą logistykę wyprawy.

"Mój partner w tajemnicy zajął się organizacją tego wyjazdu. Ogrom pracy, który w to włożył, doceniła dopiero na miejscu. To był logistyczny majstersztyk. Codziennie byliśmy w innym miejscu. Zobaczyliśmy w sumie dziewięć państw, ponad czterdzieści wysp i kilkadziesiąt archipelagów i przemierzyliśmy ponad dwadzieścia tysięcy kilometrów" - wylicza Rusin.

Była żona Tomka Lisa podkreśla jednak, że nie były to typowa wakacje, bo na trasie rzadko spała w luksusowych hotelach i nie stołowała się w restauracjach.

"Wakacje do tej pory też kojarzyły mi się głównie z wypoczynkiem, że człowiek się resetuje i leży, pozwalając odpocząć swojemu mózgowi, a my byliśmy na takiej wyprawia, to był taki trochę survival, co też było dla mnie zaskoczeniem, bo nie byłam chyba na to aż tak nastawiona. Wiedziała jednak, że jeśli chcę zobaczyć miejsca dzikie, to tam nie będzie hotelu, restauracji i trzeba było się z tym pogodzić" - dodała dziennikarka.

Zazdrościcie? 

Reklama
pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kinga Rusin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy