Reklama
Reklama

Krystyna Janda w żałobie. Nie może się pozbierać

Krystyna Janda (66 l.) była przy Zuzannie Łapickiej (†64) do końca, podobnie jak dwie pozostałe najbliższe koleżanki.

- Umierała, umęczone ciało walczyło, nie poddawało się, wyrywało się do życia, jak za życia. Walka ze śmiercią była nierówna, ale wojowniczka nieugięta. Śmierć zwyciężyła, jak zwykle - wspomina ze smutkiem Krystyna Janda.

Zuzanna Łapicka odeszła przed świętami Bożego Narodzenia, 21 grudnia. Od niemal trzech lat zmagała się z nowotworem.

- W chorobie izolowała się, ale tym, którym dane było oglądać tę walkę, imponowała Jej nadludzka siła z niesłabnącą nadzieją, że życie, jej wielki przyjaciel, jej nie opuści. Dwa i pół roku lęku i cierpienia z wiecznym, wiecznym uśmiechem na ustach i jasnym głosem w słuchawce. Tylko my, najbliżsi, wiemy, co przeszła - wyznaje gwiazda.

Reklama

Przyjaźniły się ponad cztery dekady. Razem przeżywały rodzinne kłopoty, narodziny dzieci, śmierci bliskich. Wspólnie wyjeżdżały na wakacje. Janda podkreśla, że Zuzię wszyscy uwielbiali, była "pocieszycielką reżyserów w kryzysie i aktorów na zakręcie".

Nigdy nikogo nie skreślała, tolerowała i miała pobłażanie dla ludzkich słabości.

- Zastanawiałam się często, czego Zuzia nie umiałaby innym wybaczyć, bo wybaczała wszystko, wszystkim i jeszcze przepraszała za ich nietakty i błędy. A zraniono Ją i skrzywdzono wielokrotnie - mówi.

Rozgrzeszała nawet swojego byłego męża, Daniela Olbrychskiego, który ją zdradzał.

- Kobiety same się nim interesowały, a on nie potrafił się oprzeć - tłumaczyła ukochanego. O pogrzebie Zuzanny została powiadomiona tylko najbliższa rodzina.

"Dziękujemy za poszanowanie prywatności" napisała córka w nekrologu. - Nie zapomnimy nigdy, będziemy wspominać i pamiętać - obiecuje Krystyna Janda.



Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy