Reklama
Reklama

Krystyna Konarska: Karierę polskiej piosenkarki zniszczył podły paryski impresario...

Krystyna Konarska (79 l.) – popularna w latach 60. ubiegłego wieku aktorka i piosenkarka – 54 lata temu wyjechała z Polski. Dopiero niedawno wyszło na jaw, dlaczego nie zrobiła światowej kariery, którą jej wróżono, gdy w 1967 roku po raz pierwszy wystąpiła na scenie paryskiej Olimpii. Poznajcie niezwykłą historię jej życia...

W 1966 roku, a więc dokładnie 55 lat temu, 25-letnia wówczas Krystyna Konarska zaśpiewała na festiwalu w Sopocie piosenkę "Przyjdzie po mnie ktoś" i zachwyciła... dyrektora paryskiej Olimpii, Bruno Coquatrixa.

Rok później wyjechała na jego zaproszenie do stolicy Francji, a wkrótce potem na jej drodze stanął właściciel znanej firmy fonograficznej wydającej płyty Aznavoura i Joe Dassina. Zgodziła się podpisać z nim kontrakt na wyłączność... Eddie Barclay, bo o nim mowa, obiecał jej złote góry.

Na początku, faktycznie, wszystko szło po jej myśli - pod pseudonimem Cristina występowała w telewizyjnych programach rozrywkowych i paryskich kabaretach, zaczęła nagrywać płytę, a Salvatore Adamo (wielka gwiazda francuskiej piosenki) zaproponował jej wspólne tournée...

Reklama

I nagle stało się coś, co sprawiło, że jej kariera z dnia na dzień legła w gruzach.

"Podpisałam z Barclayem umowę na kilka lat, ale - niestety - firma fonograficzna, którą zarządzał, splajtowała. Nie mogłam podpisać kontraktu z nikim innym, bo nie pozwalał mi na to poprzedni" - mówi dziś, wspominając pierwsze lata na emigracji.

Dopiero niedawno Krystyna Konarska zdecydowała się zdradzić, dlaczego nie zrobiła kariery, choć miała wszystko, co potrzebuje dziewczyna, by zostać gwiazdą - młodość, nieprzeciętną urodę, świetny głos, charyzmę...

"Byłam tak naprawdę zagubioną dziewczynką z Większyc, która nagle znalazła się w samym centrum stolicy świata! Nie mogłam uwierzyć w to, że zaproponowano mi kontrakt. Podpisałam go, nie wiedząc, na co się decyduję" - twierdzi i dodaje, że Barclay nie chciał jej zwolnić z umowy nawet po tym, jak jego firma upadła.

"Byłam tak naprawdę zagubioną dziewczynką z Większyc, która nagle znalazła się w samym centrum stolicy świata! Nie mogłam uwierzyć w to, że zaproponowano mi kontrakt. Podpisałam go, nie wiedząc, na co się decyduję" - twierdzi i dodaje, że Barclay nie chciał jej zwolnić z umowy nawet po tym, jak jego firma upadła.

Po plajcie wytwórni Barclaya Konarska nie mogła co prawda nagrywać nowych piosenek, ale nie musiała rezygnować ze śpiewania. Zaczęła występować w ekskluzywnych night-clubach Paryża. Jeździła też do Grecji, Monako, Maroka, Libanu i Iranu. Śpiewała w kasynach... W końcu trafiła do rosyjskiego kabaretu.

"To był mój upadek. Wpadłam w depresję..." - wspomina i dodaje, że musiała jednak się pozbierać, by mieć za co żyć.

Pewnego wieczoru, a było to niemal dokładnie w 20. rocznicę jej wyjazdu do Paryża, do lokalu, w którym występowała, przypadkiem trafił polski góral. Po koncercie przyszedł za kulisy i poprosił o spotkanie. Rok później byli już po ślubie. Krystyna Konarska wyjechała z ukochanym... na Alaskę.

"Postanowiłam skończyć ze śpiewaniem i ciągłą walką o byt" - wyznała w wywiadzie, którego udzieliła podczas swej pierwszej po wyjeździe na emigrację wizycie w Polsce.

Na Alasce Krystyna Konarska znalazła spokój i szczęście. Podjęła pracę w ośrodku dla niepełnosprawnych dzieci...

"Miałam ogromną satysfakcję z tego, że mogę pomagać potrzebującym. Ani przez chwilę nie tęskniłam za sceną... Praca z niepełnosprawnymi stała się moją pasją" - opowiada.

Niestety, małżeństwo byłej już wtedy piosenkarki rozpadło się po siedmiu latach sielanki.

Krystyna Konarska postanowiła wrócić do Europy do matki mieszkającej w Niemczech. W 1996 roku osiedliła się w małym mieście na północy Niemiec i... żyje tam do dziś.

Nadal, choć od dawna jest już na emeryturze, zajmuje się osobami niepełnosprawnymi.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy