Reklama
Reklama

Krzysztof Antkowiak: Pan Bóg wyciągnął mnie z nałogu

Nie stronił od alkoholu, szukał mądrości w religiach Wschodu. Dopiero szczera modlitwa pomogła mu naprawić życie.

Miał zaledwie czternaście lat, gdy podbił serca publiczności w Opolu, śpiewając piosenkę "Zakazany owoc" (posłuchaj utworu i sprawdź tekst tutaj). Durzyło się w nim wiele nastolatek, ale serce Krzysia zdobyła Edyta Górniak. Była jego pierwszą wielką miłością.

Gwiazda Krzysztofa Antkowiaka (45 l.) rozbłysła jasno, a potem utalentowany chłopak zniknął na wiele lat. W tym czasie przeżywał wzloty i upadki, nie wiodło mu się w życiu osobistym, bardzo cierpiał. Dziś przyznaje, że nie mógł sobie poradzić z ciężarem popularności.

Reklama

Szukał swojej ścieżki, interesował się buddyzmem. Potem zaczął sięgać po alkohol. Pił głównie w weekendy, więc uważał, że ma nad tym kontrolę. Tłumaczył sobie, że przecież tylko "kosztuje trunki". Dziś wie, że był to nałóg i nazywa to "ekskluzywnym alkoholizmem".

Potem pojawiło się kolejne, jak sam przyznaje, najgorsze uzależnienie - hazard. - Przez jakiś czas byłem człowiekiem zniewolonym różnymi nałogami i nie umiałem sobie sam z nimi poradzić - mówi w rozmowie z "Dobrym Tygodniem". Wreszcie zrozumiał, że bez interwencji Siły Wyższej nie uda mu się podnieść.

- Kiedy 3,5 roku temu byłem w bardzo trudnym momencie życia, porozmawiałem ze Stwórcą szczerze, z głębi serca. W tej modlitwie było wszystko: żal, ból, rozpacz, błaganie o pomoc, wszystkie emocje. I wtedy Bóg zabrał ze mnie wszelkie zniewolenia, uwolnił mnie od cierpienia - mówi artysta tygodnikowi. I dodaje z przekonaniem: - To, co mi się przytrafiło, z pewnością jest rodzaj cudu.

Antkowiak wychowywał się w tradycyjnej, katolickiej rodzinie. Jednak wcześnie zaczął się z Panem Bogiem wadzić. - Będąc dzieckiem, chodziłem na katechezę i do kościoła. Jednak jako nastolatek bardzo źle zostałem potraktowany przy konfesjonale i się na Kościół, na religię obraziłem. Teraz wiem, że ten ksiądz, który mnie wtedy wyspowiadał, był tylko człowiekiem. Ale wtedy to wydarzenie zniechęciło mnie na wiele lat - mówi "Dobremu Tygodniowi".

Dziś uważa, że udział w mszy świętej jest bardzo ważny, podobnie jak przystępowanie do spowiedzi i komunii świętej. - Czasem słyszę, jak ludzie wykręcają się z uczestnictwa w Eucharystii, tłumacząc, że nic nie wynoszą z kazania. Moim zdaniem to tylko wymówka. W jej czasie mamy okazję do indywidualnej rozmowy z Bogiem - przekonuje Antkowiak.

Piosenkarz wie, że łaska wiary nie jest dana raz na zawsze. Zdarzają się mu gorsze dni, chwile załamania, ale nauczył się radzić sobie z problemami. Ma też swoich przewodników duchowych, którym ufa. Jednym z nich jest ojciec Józef Witko - znany charyzmatyk, uzdrowiciel oraz egzorcysta. Jedno z zaleceń zakonnika szczególnie przypadło artyście do serca. - Gdy jestem rozdrażniony, smutny, przygnębiony, korzystam z rady kapłana i mówię: "Smutku w imię Ducha Świętego odejdź ode mnie". I to pomaga - mówi.

Stara się także własną postawą dawać świadectwo wiary. - Nikogo nie namawiam do tego, żeby się nawrócił, bo to przynosi często odwrotny skutek - zastrzega. Jeżeli jednak ktoś radzi się go, co ma zrobić, aby wyjść na prostą, nie pozostawia go bez odpowiedzi.

- Mówię, by zaczął się modlić o to, żeby Duch Święty zabrał od niego zniewolenia. To jest prosta i skuteczna metoda - przekonuje wokalista. I podsumowuje: - Pan Bóg daje nam to, co nam jest potrzebne. Nawet jak nam się wydaje, że to nie jest nam niezbędne, po jakimś czasie dostaniemy odpowiedź. Dla mnie kluczem jest zawierzenie.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Antkowiak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy