Reklama
Reklama

Kuna napisała książkę

Do księgarń trafił literacki debiut Izy Kuny - "Klara". Książka, oparta o prowadzonego przez aktorkę bloga, spotkała się z pozytywnym odbiorem krytyków i czytelników. Ci ostatni najczęściej zadawali pytanie: ile Izy Kuny jest w Klarze, a ile Klary w Izie Kunie? Co na to autorka...

- Nie da się uniknąć siebie ani swoich historii. Pewnie coś ze mnie jest w Klarze, ale ja bym tego nie przeceniała. Byłam świadkiem wielu z tych historii. Są sceny przerażające i śmieszne, i tacy wszyscy jesteśmy, tylko o tym nie opowiadamy - mówi Iza.

Jak doszło do tego, że jedna z "Lejdis" napisała książkę? - Dwa lata temu dostałam propozycję od jednego z portali, aby pisać blog. Nie lubię internetu i to medium jakoś do mnie nie przemawia, ale postanowiłam się z tym zmierzyć. A ponieważ nie lubię mówić czy pisać o sobie, to wymyśliłam fikcyjnych bohaterów: Klarę, jej kochanka Aleksa, matkę, przyjaciółkę i przyjaciela i wobec nich zawiązałam pewien rodzaj intrygi czy też historii.

Reklama

- I tak powstawały opowiadania prezentowane raz w tygodniu w portalu. A po roku wydawca Paweł Szwed zwrócił się do mnie z propozycją, abym wydała książkę. Trochę się opierałam, ale dzięki jego konsekwencji - a trzeba dodać, że jest przy tym bardzo przystojny - udało się mnie przekonać. Dotychczasowe opowiadania poprawiłam, dopisałam nowe, niektóre wyrzuciłam i tak powstała "Klara" - wspomina aktorka.

Życie Klary, niemal czterdziestolatki wciąż poszukującej szczęścia, poznajemy z zaskakujących scenek, pełnych absurdalnego humoru, tyleż śmiesznych, co pieprznych. Klara wciąż się odgraża, że umrze, kłóci się z matką, odchodzi i wraca do żonatego Aleksa, i upija się z przyjaciółką Wronką. Czy to bezpardonowy portret współczesnej singielki?

- Mam nadzieję, że Klara jest nietypowa, ale na pewno bardzo wiele kobiet odnajdzie w niej siebie. Szuka szczęścia, ale nie może go znaleźć, bywa szczęśliwa, bywa nieszczęśliwa. Klara bardzo kocha Aleksa. Myślę, że są momenty, kiedy chciałaby żyć inaczej, ale jak się kogoś tak bardzo kocha, to trudno to analizować.

Tak jak w życiu - ona nie jest, ale bywa szczęśliwa. To z pewnością historia pokoleniowa. Bohaterów łączy szukanie swojego miejsca w życiu i podobny rocznik - w okolicach 70. Pokolenie, z którego ja wychodzę nie ma swojej mitologii i nie bardzo mamy się do czego odwoływać.

Jak to się stało, że autorka, która żyje w ustabilizowanym związku, stworzyła bohaterkę, która żyje w luźnym? - Ja też żyję w luźnym związku. My nie mamy ślubu z moim mężem (śmiech).

Oprócz mężczyzny ważne są też relacje z matką, które nie należą do łatwych.

- Ja myślę, że Klara i matka bardzo się kochają, tylko nie bardzo lubią. Matka miała wobec Klary wielkie oczekiwania, którym ona - niestety - nie może sprostać. Dlatego ta więź między nimi jest bardzo duża, ale oparta na niezrozumieniu, marzeniach Klary, oczekiwaniach ze strony matki i na wielkim niespełnieniu. Klara też jest podobna do matki i to ją bardzo denerwuje. Matka ma pretensje do siebie za to, jak żyje i kim jest. I przez to ma pretensje do Klary, że ta próbuje żyć lepiej.

Tak jak mówiłam, moje pokolenie nie bardzo ma się do czego odwoływać poza rodziną i to jest najtrudniejsze odwołanie w kinie i literaturze. Rodzice pracujący w szkole czy fabryce mieli wielkie oczekiwania wobec średnich dzieci, do których i ja się zaliczam. Myślę, że to było przykre i trudne dla nas.

Pamiętam swojego przyjaciela ze szkoły podstawowej, który dzwonił do swojej matki przed konkursem recytatorskim i recytował jej wiersze przez telefon. To było bardzo wstrząsające i wzruszające. A ona go tak opieprzała w trakcie. Chciał dobrze i ona bardzo mocno tego od niego oczekiwała. Ona też chciała dobrze, ale wychodziło źle.

W książce pojawia się wypowiadane przez matkę zdanie: "Nie masz ojca". Czy to też rys pokoleniowy? - Ja ojca miałam, choć wcześnie go straciłam, ale w domach moich znajomych i przyjaciół nie było ojców.

W narracji stale daje się odczuć pewien dygot i niepokój. Z czego on wynika? - Myślę, że ze mnie. To ja jestem rozdygotana i ciągle wszędzie debiutująca. Mam 40 lat i ciągle zaczynam coś nowego. Kocham zaczynać nowe rzeczy, ale to bardzo trudne. Szybko się nudzę, a to, co robię, nie zawsze mi się podoba. Chciałabym robić rzeczy lepsze, ambitniejsze, ale nie mam takiej szansy - więc robię, co robię i szukam czegoś nowego dla siebie i to jest piekielnie męczące.

Klara sporo przeklina. A Iza Kuna? - Nie powinno się kląć. Ja uwielbiam to robić. To się tak dzieje samo i ja niestety dużo klnę.

Aktorka ma już na swoim koncie nagrodzone scenariusze filmowe, czy "Klara" trafi do kin? "Klara" chyba nie. Ale pracuję nad scenariuszem o mojej rodzinie. To będzie trzeci scenariusz, który popełnię w swoim życiu, ale pomyślałam, że do trzech razy sztuka. Zrobię to, ponieważ takie historie powinniśmy opowiadać.

"Klarę" można kupić także w formie audiobooka, który nagrała sama Iza Kuna. Jaka wersja jest lepsza - tradycyjna czy dźwiękowa?

- To było dla mnie straszne przeżycie. W życiu czegoś gorszego nie robiłam. Czytanie i nagrywanie własnych rzeczy jest upiornie trudne. Oczywiście dołożyłam wszelkich starań, żeby wyszło jak najlepiej, ale bardzo ciężko mi to szło.

PAP life/pomponik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy