Reklama
Reklama

Lekarz apeluje do Beaty Tyszkiewicz: Rzucenie palenia jest koniecznością

Beata Tyszkiewicz (79 l.) we wtorek 6 czerwca opuściła warszawski szpital. Pierwsze, co zrobiła po wyjściu z lecznicy, to zapaliła papierosa.

W zeszłym tygodniu aktorka przeszła zawał. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy, by uratować jurorkę "Tańca z gwiazdami". Do zatkanej tętnicy wieńcowej wprowadzono balonik i poszerzono ją tak, by mogła znowu pracować. Udało się.

Po kilku dniach gwiazda poczuła się lepiej i... niemal natychmiast zaczęła wymykać się na papierosa.

"Rzucałam 200 razy i nie udało się. Nie martwię się o zdrowie i się trzymam" - mówiła w tygodniku "Świat i Ludzie". Lekarze nie mają wątpliwości, że po zawale i angioplastyce musi zmierzyć się z nałogiem po raz 201. Ale czy zdecyduje się na rozstanie z dymkiem?

Reklama

Zaczęła palić równo 20 lat temu, kiedy miała już 59 lat. Była wtedy ciężko chora. Miała poczucie, jakby jej życie się kończyło. Potwornie bolała ją głowa, gorączkowała, wymiotowała. To było zakażenie amebą - dla większości ludzi śmiertelne. Trafiła do szpitala. Tam ktoś poczęstował ją papierosem. Spróbowała i o dziwo przyniósł jej ulgę.

"Powiedziałam o tym lekarzowi. To był mądry człowiek. Wytłumaczył mi, że dym działa na ożywienie, pobudzenie jelit" - wspomina aktorka. Od tamtego czasu pali wszędzie: w aucie, podczas pracy, w studiu telewizyjnym. Bez dymka nie może wytrzymać nawet kilku godzin.

Wypala papierosa do jednej trzeciej i gasi go. Zdaniem Jacka Lewandowskiego, kardiologa z warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, rzucenie palenia w przypadku Beaty Tyszkiewicz jest koniecznością.

"Jest to ciężkie, ale w niektórych przypadkach konieczne" - mówi na łamach "Faktu". "Pacjentom po zawale często sugeruje się pójście na specjalną terapię lub zgłoszenie się do poradni antynikotynowej, albo po prostu daje się im skierowanie do specjalisty od chorób płuc".

Aktorka posłucha?

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy