Reklama
Reklama

Magdalena Zawadzka: Ważny dzień tuż-tuż!

Przed nią niezwykle ważny jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. Dla aktorki to wielkie przeżycie, tym bardziej że będzie je obchodziła w miejscu bliskim jej sercu. Teatrze, którego dyrektorem był jej mąż.

Warszawski Teatr Ateneum jest dla niej jak drugi dom. Zna tu każdy zapach, kąt. Wszystko przypomina jej o cudownych latach, jakie w nim spędziła. Tam wciąż czuje się obecność jej ukochanego męża. Z tą sceną Gustaw Holoubek (†84 l.) był związany od 1989 r. W 1997 r. został jej dyrektorem artystycznym i pełnił tę funkcję aż do końca swych dni.

Dlatego Magdalena Zawadzka (72 l.) wciąż chętnie tam wraca, a w pierwszy weekend lutego ponownie stanie na jego scenie, aby zagrać w gościnnym przedstawieniu "Lilka, cud miłości". W ten sposób będzie celebrować 50-lecie swojej pracy artystycznej.

Reklama

Poprzedni okrągły jubileusz, dziesięć lat temu, świętowała również w Ateneum. Było to na rok przed śmiercią Holoubka. Boleśnie przeżyła fakt, że pięć lat później, kiedy przypadało 45 lat jej aktorskiej działalności, zapomniano o niej. Wtedy przygarnęła ją Krystyna Janda, proponując jej rolę w przedstawieniu "Pocztówki z Europy" w Och-Teatrze.

- Najważniejsze, że mam sprawdzonych, wiernych przyjaciół, którzy nigdy mnie nie zawiedli, i grono serdecznych znajomych. Życie zweryfikowało wiele spraw. Rozluźnili ze mną znajomości ci, dla których po śmierci Gustawa stałam się mniej ważna - pisała sama Zawadzka w swojej książce "Taka jestem i już!".

Czas pokazał jednak, że to właśnie ostatnia scena jej męża najpełniej dba o jego pamięć, przypominając o jego rocznicach, organizując koncerty jemu poświęcone. - Magda bardzo to docenia, bowiem, o czym mówi głośno i dobitnie, wiele instytucji kulturalnych nie przywiązuje do tego wagi - mówi tygodnikowi "Na Żywo" pracownik teatru. Chociaż w marcu minie 9 lat od śmierci Holoubka, aktorka wciąż nie może się pogodzić z tym, że jej męża już nie ma.

- Człowieka kocha się nawet wtedy, kiedy odejdzie. Śmierć nie jest końcem miłości, tylko ta miłość ma inny wymiar, wyłącznie duchowy. Nie wiem, czy nie jest to wymiar najważniejszy - mówi. - We wszystkim, co robię, myślę o moim mężu. Przecież to, co pozostaje w ludzkiej pamięci po zmarłym, przedłuża wręcz jego życie - podkreśla.Dlatego nie zmieniła wystroju mieszkania, nie wyrzuciła jego rzeczy, a w jego dawnym pokoju zapala świeczkę przy jego fotografii. - Posyłam Mu światełko w tej dalekiej drodze, w którą się wybrał - tłumaczy.

Chodzi w miejsca, w których bywał, jeździ na wakacje tam, gdzie razem wyjeżdżali, a w jego ulubionej restauracji siada przy jego stoliku pod jego zdjęciem. A przede wszystkim walczy o upamiętnienie Holoubka. W zeszłym roku rozpoczęła walkę o przywrócenie mężowi patronatu nad Teatrem Dramatycznym, które władze Warszawy nagle odebrały. Apeluje też do instytucji kulturalnych i mediów, aby nie zapominały o jego rocznicach. - Nic nie usprawiedliwia braku pamięci o ludziach, którym zawdzięczamy najpiękniejsze chwile wzruszeń- mówi.

Ona nie zapomni nigdy i w dni swojego jubileuszu stanie na scenie w miejscu, gdzie czuje jego obecność.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Magdalena Zawadzka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy