Reklama
Reklama

Majka Jeżowska: Szanuję, że syn ma prawo nie mieć dla mnie czasu

Majka Jeżowska (56 l.) w końcu dojrzała do tego, by żyć po swojemu. Do tego w pojedynkę! - Na szczęście nigdy nie jest za późno - mówi.

Do wybicia się na niepodległość zbierała się parę lat. Nie wiedziała, czy potrafi żyć nieoparta o kogokolwiek. - Okazało się, że potrafię. Tylko wcześniej musiałam nauczyć się siebie akceptować i pokochać. Nikt nie przeżyje za mnie życia. Moje szczęście zależy tylko ode mnie - wyznaje Majka Jeżowska.

Przeprowadziła się. Założyła nową firmę i wydała płytę "Filmowa Majka Jeżowska. Symfonicznie" nagraną z Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia. W tym roku publiczność miała także okazję usłyszeć jej nową piosenkę "Skazana" nagraną w rytmie reggae z zespołem DUP!

Reklama

Wokalistka podkreśla, że wielkie wsparcie ma w synu, który - choć nie jest na każde skinienie - ma dla niej czas.

Wojtek ukończył psychologię. Przez kilka lat pracował jako producent TVN24. Teraz ma swoją firmę producencką, robi reklamy, filmy i klipy. - Traktuję syna jak dorosłego człowieka, który ma swoje życie, ma prawo nie mieć dla mnie czasu i nie lubi, kiedy mu się marudzi. Nie wchodzimy sobie w drogę. Ważne, że możemy na siebie liczyć - mówi Majka Jeżowska.

Ma wrażenie, że zaczęła życie od nowa, wszystko jest przed nią, do tego kalendarz ma wypełniony koncertami.

Miałam lepsze i gorsze momenty

Na estradzie jest od ponad 30 lat. Niemal wszystkie dzieci w Polsce śpiewały jej piosenki: "A ja wolę moją mamę", "Kolorowe dzieci", "Marzenia się spełniają", "Wszystkie dzieci nasze są". Przy takim nastawieniu do najmłodszych nie dziwi, że właśnie ona została Ambasadorem Dobrej Woli przy UNICEF Polska i jest Kawalerem Orderu Uśmiechu.

Powodem do radości są też trzy przedszkola jej imienia. Niedawno piosenkarka została laureatką Nagrody Optymista 2016. - Radości życia można się nauczyć. Uważam, że bardzo dużo zależy od nas samych. Dbam o każdy dzień, żeby go nie zmarnować. Radość znajduję w rzeczach małych - mówi piosenkarka.

- Miałam w życiu lepsze i gorsze momenty, ale zawsze starałam się znaleźć wyjście z najtrudniejszej nawet sytuacji. Czasami wystarczy chwila rozmowy, żeby przezwyciężyć kryzys. Najgorsze jest zamykanie się przed ludźmi i cierpienie w samotności. Trzeba uśmiechać się nawet przez łzy - dodaje.

Z domu wyniosła przekonanie, że warto być dobrym człowiekiem. Dziadek, Jan Jeżowski, starosta powiatowy w Tłumaczu koło Stanisławowa, był oddanym społecznikiem. Przed II wojną światową łagodził konflikty między polską a ukraińską społecznością. Towarzyszył mu w tym syn i tata Majki, Zbigniew, wtedy mały chłopiec.

Potem, już jako lekarz w Nowym Sączu, przez wiele lat piastował Urząd Prezesa Związku Sybiraków. Był oddany wszystkim, którzy potrzebowali pomocy.

- Kiedyś wspierałam niemal codziennie jakąś fundację. Uznałam jednak, że nie jestem w stanie pomóc wszystkim. Dlatego skupiam się na kilku wybranych celach.

Dokonywałam złych wyborów

Miłość do muzyki zaszczepił w niej ojciec. W rodzinnym Nowym Sączu śpiewała z zespołem w parafialnym kościele na mszach bigbitowych. Jeździła na festiwale i przeglądy pieśni sakralnych. Naturalnym wyborem była Akademia Muzyczna w Katowicach, gdzie ukończyła Wydział Muzyki Rozrywkowej pod kierunkiem Krystyny Prońko.

Odkąd w latach 80. nagrała piosenkę "A ja wolę moją mamę" (tekst Agnieszki Osieckiej), została królową familijnej rozrywki. Myśl - a może pora coś zmienić - zaświtała, kiedy skończyła 40 lat.

- Dotarło do mnie, że stoję w miejscu, że robię i śpiewam ciągle to samo. A mam jeszcze potencjał, żeby zrobić coś nowego - mówi. Miała odwagę wyznać: - Dokonywałam złych wyborów.

Głośno było o jej pierwszym małżeństwie z kompozytorem Januszem Komanem. Gdy się poznali, był mężem Krystyny Prońko, ona - jej uczennicą. Romans był gorący, małżeństwo już nie było takie słodkie. Przetrwało dwa lata. Owocem związku jest dorosły dziś syn Wojtek.

Po rozwodzie wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Mały Wojtek na kilka lat został z jej rodzicami. W USA wyszła za mąż za amerykańskiego muzyka Toma Logana.

- Doceniałam, że jest wrażliwym fantastycznym człowiekiem, który się mną zaopiekował i pomagał mi wychowywać Wojtka - wyznała. Zaczęła częściej przyjeżdżać do kraju. - Odległość nigdy nie robi dobrze związkowi. I tak powoli oddalaliśmy się od siebie.

Kolejny partner Dariusz Staśkiewicz, marynarz, a potem jej menedżer, miał być tym na całe życie. Przetrwali razem 20 lat. - Rozstawałam się z mężczyznami, bo coś się kończyło i nie było już wspólnych planów na przyszłość. Każdy związek był inny i każde rozstanie nauczyło mnie czegoś nowego o sobie - wyznaje. Teraz chwali sobie życie singielki.

Przed wyruszeniem w nową trasę koncertową odpoczywała na Zanzibarze w towarzystwie młodego przyjaciela, wizażysty gwiazd.

Małgorzata Jungst

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy