Reklama
Reklama

Małgorzata Kożuchowska: W podzięce za cenny dar

Małgorzatę Kożuchowską (48 l.) i wędrownego ewangelizatora łączy silna duchowa więź. Chociaż nie spotykają się często, doskonale wiedzą, że zawsze mogą na sobie polegać. Już niejednokrotnie dali tego dowody...

Popularna aktorka i wędrowny ewangelizator. Pochodzą z dwóch różnych światów, ale świetnie się rozumieją.

Małgorzata Kożuchowska wie, że gdy przeżywa trudne chwile, może liczyć na Grzegorza Polakiewicza, który zawsze wspiera ją słowem i modlitwą. 

O łączącej ich przyjaźni opowiedziała w napisanej przez niego książce „Żyje się tylko raz”. 

"Poznałam Grzegorza, gdy jeszcze miał dwie nogi, ale już był chory" – wspomina na jej kartach.

Przyznaje, że zaintrygowała ją ta wielka siła w słabym ciele.

Poprosił o śpioszki jej synka

Reklama

Aktorka podzieliła się z czytelnikami wzruszającą historią. Kilka lat temu Grzegorz poprosił ją o śpioszki małego Jasia. Kiedy spytała, po co mu dziecięce ubranko, odparł, że wybiera się do Rzymu, a potem do Divino Amore.

Rok wcześniej modlił się w sanktuarium o to, by aktorka została mamą. 

"Teraz ma zamiar iść tam z Rzymu pieszo i zanieść jako dziękczynienie śpioszki naszego synka. Taki jest zwyczaj. Byłam ogromnie poruszona. Niewiele wcześniej Grzesiowi amputowano nogę i chodzenie nie było dla niego sprawą łatwą... To wzruszające, że nie tylko modlił się za nas – choć my o tym wcześniej nie wiedzieliśmy – ale jeszcze chciał odbyć dziękczynną pielgrzymkę, tak ogromnie był wdzięczny za nasze dziecko. Pomysł wydał mi się tyle piękny, co nierealny. Grzegorz jednak dopiął swego i w tę drogę wyruszył” – czytamy w książce. 

Kiedy dotarł do celu, spotkał proboszcza sanktuarium, don Pasqualego, opowiedział mu całą historię i poprosił, by duchowny pomógł mu umieścić ubranko obok obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, który znajduje się w bocznej nawie. Kapłan się zgodził – i tak śpioszki zawisły w świątyni Matki Bożej Miłości, słynącej z tego, że wierni przybywają tam, by modlić się o małżonka i potomstwo.

Taka przyjaźń zdarza się rzadko

Po raz pierwszy spotkali się na promocji książki autorstwa ich wspólnej znajomej. Zamienili ze sobą kilka zdań i poczuli, że nadają na tych samych falach. 

Małgorzata zaproponowała, że podwiezie Grzegorza do domu. Zanim wysiadł, wymienili się numerami telefonów. Tak zaczęła się przyjaźń aktorki, dorastającej w atmosferze szczęścia i miłości, z człowiekiem, którego życie nie rozpieszczało, a mimo to jest niezwykle otwarty i pogodny. 

Ojciec, uzależniony od alkoholu, zmienił jego dzieciństwo w piekło. Gdy chłopiec miał 7 lat, pijany tata chciał zabić siebie, jego i mamę. 

"Mocował w łazience trzy pętle na rurze od gazu, ale poślizgnął się i upadł. Zginął na miejscu"  – opowiada Polakiewicz.

To nie był koniec dramatu w jego życiu. O czym przeczytasz na kolejnej stronie...

Siłę zawsze czerpał z wiary. Przekazała mu ją ukochana mama. Jak dorósł, postanowił zostać księdzem. Po dwóch latach seminarium spadł na niego straszny cios. Zaczęło się niewinnie – od bólu stopy, a skończyło... na jej amputacji.

Cukrzyca, na którą chorował od lat, poczyniła spustoszenia w organizmie. Zły stan zdrowia przekreślił jego plany, nie mógł być kapłanem. Czuł, że zawalił mu się świat. Chyba jedyny raz w życiu wtedy naprawdę się załamał.

Na szczęście znalazł dla siebie inną drogę – postanowił, że mimo przeciwności, tak jak chciał, będzie służył Bogu i ludziom, ale bez sutanny. Jako świecki konsekrowany. Złożył śluby czystości i posłuszeństwa.

"Zrezygnowałem z założenia rodziny, by mogli nią być wszyscy, których Bóg postawi na mojej drodze" – zapewnia.

W intencji tych osób modli się na co dzień, a także podczas pieszych pielgrzymek do Santiago de Compostela.

Widok człowieka bez nogi, w takim samym tempie jak osoby zdrowe pokonującego kilkaset kilometrów w kilkanaście dni, budzi podziw.

Grzegorz nie daje sobie taryfy ulgowej. Cierpienie zachowuje dla siebie, dla innych ma ciepło i życzliwość. Ci, którzy go znają, cenią w nim również poczucie humoru. Umie żartować nawet ze swojej niepełnosprawności.

Bardzo lubi spotkania z Małgosią i jej rodziną. Nie odbywają się zbyt często, bo łatwiej znaleźć czas na rozmowę przez telefon albo przelotne pogaduszki przy kawie. 

"Gdy mam okazję obserwować ich razem, jako rodzinę, ogromnie się wzruszam, bo są przykładem wielkiej miłości i wzajemnej troski. Uczę się od nich, jak być lepszym człowiekiem i przyjacielem" – twierdzi. 

W Małgorzacie ceni przede wszystkim szczerość, empatię i rzetelność.

"Jak coś obieca, zawsze dotrzymuje słowa, gdy czegoś nie może, otwarcie o tym mówi" – podkreśla.

Aktorce jego sprawy też bardzo leżą na sercu. Gdy kilka lat temu odbywał się koncert charytatywny, z którego dochód przeznaczono na protezę dla Grzegorza, pragnęła wziąć w nim udział. 

Niestety, nie mogła wtedy jechać do Wrocławia, więc nagrała wzruszający filmik. Wyemitowano go podczas imprezy. 

"Duchem czułem jej obecność" – wspomina z wdzięcznością Grzegorz.

Niedawno poprosił ją, żeby poprowadziła spotkanie poświęcone jego książce „Żyje się tylko raz”. Znalazła czas, chociaż kalendarz ma wypełniony po brzegi. Przyjechała po 12-godzinnej pracy na planie filmowym, nie zważając na zmęczenie. 

Przecież na przyjaciół zawsze można liczyć...


Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Małgorzata Kożuchowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy