Reklama
Reklama

Małgorzata Socha straciła rolę przez nadwagę! "Sukces jest w rozmiarze zero"

Małgorzata Socha (34 l.) nie ukrywa, że robi wszystko, by zrzucić kilka kilogramów i nie dopuścić do sytuacji, jaka miała miejsce przed ciążą, kiedy przez "nadwagę" straciła rolę.

Aktorka córkę Zosię urodziła na początku sierpnia 2013 roku. I choć nigdy nie zmagała się z otyłością, właśnie przez zbędne kilogramy została pominięta przez jednego z reżyserów. O całej sytuacji opowiada w najnowszym wywiadzie dla magazynu "Twój Styl".

"Sukces jest w rozmiarze zero" - podkreśla już na początku rozmowy.

"Pamiętam, jak kilka lat temu poszłam na casting do filmu. Po zdjęciach reżyser powiedział: 'Wszystko świetnie, dostałabyś tę rolę, ale jesteś zbyt... potężna'. Zabolało. Wzięłam się za siebie. Bo zawsze byłam 'pączusiem', mam naturalną skłonność do tycia. Myślę, że gdybym nie była aktorką, przypominałabym mamę Muminka i nosiła rozmiar 42".

Reklama

Po castingu, chcąc jak najszybciej schudnąć, Socha rzuciła się więc na drastyczną, niezdrową dietę i zaczęła ćwiczyć - w dwa miesiące ubyło dziesięć kilogramów. Pomogło. Pojawiły się pierwsze propozycje.

Dziś stara się wrócić do swojej sylwetki sprzed ciąży, kiedy ważyła niecałe 50 kg.

"Jeszcze niedawno karmiłam piersią i musiałam być na lekkostrawnej diecie. Poza tym przy dziecku wciąż jest coś do zrobienia, choćby codzienny trzygodzinny spacer. Muszę jeszcze ciut zgubić, ale zamiast iść na siłownię, wolę ten czas spędzić z córką" - opowiada.

Do pomocy ma nianię i męża Krzysztofa. Gdy wraca z planu "Przyjaciółek", nie widzi świata poza małą i wszystko chce przy niej robić sama.

"Całuję, ściskam, miętolę, kołyszę, noszę na rękach. W nocy Zosia śpi ze mną w łóżku, a jej tata na kanapie w salonie" - śmieje się aktorka.

Bezradny jak dziecko

W wywiadzie Socha opowiada również o swoim ojcu, który choruje na Alzheimera. "Tata jest bezradny jak dziecko" - wyznaje z bólem.

Kontakt z nim jest bardzo trudny, szczególnie dla mamy Małgosi, która dzieliła życie z mężczyzną męskim, dowcipnym, opiekuńczym, a teraz musiała przejąć wszystkie jego obowiązki.

"Rzeczywistość czasami do niego dociera, czasami nie. Kiedy przychodzimy, cieszy się, że ma wnuczkę, ale zaraz o tym zapomina. Początkowo tylko czasem czegoś nie pamiętał, potem coraz częściej, aż w końcu zaczął gubić się w codzienności" - mówi.

"Ta choroba wygląda tak: najpierw nie możesz znaleźć kluczy, a potem nie wiesz, do czego one służą. Teraz jest na drugim etapie choroby, został trzeci. Staramy się zapewnić mu jak najlepsze warunki, żeby mógł być wśród bliskich. Razem z bratem pomagamy też finansowo, bo ta choroba sporo kosztuje. I tak wygląda moje życie".

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Małgorzata Socha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy