Reklama
Reklama

Marcin Pawłowski: Ostatnie miesiące jego życia były gehenną… Cała Polska widziała, jak odchodzi...

​"Naprawdę żyć będzie, kto umiera kochając" - powiedział ojciec Maciej Zięba, przemawiając na pogrzebie Marcina Pawłowskiego, który przez kilka miesięcy - prowadząc na antenie TVN główne wydania "Faktów" - walczył na oczach całej Polski z wyjątkowo złośliwym nowotworem. W tym roku dziennikarz świętowałby 50. urodziny.

Kiedy latem 2004 roku Marcin Pawłowski pojawił się w studiu "Faktów" po trwającej kilka miesięcy nieobecności, wszyscy, którzy tego dnia oglądali wieczorny program informacyjny TVN, od razu zorientowali się, że dziennikarz jest ciężko chory. Zanim zaczął czytać wiadomości, zwrócił się do widzów z osobistym wyznaniem...

"Winien jestem państwu słowo wyjaśnienia. Widzimy się po raz pierwszy po półrocznej przewie, trudno też nie zauważyć, że nieco się zmieniłem. To prawda, jestem chory, a ważną częścią walki z moją chorobą jest dla mnie praca, dlatego postanowiłem do niej wrócić. Rozumieją to moi lekarze, szefowie, koleżanki, koledzy. Mam nadzieję, że zrozumiecie także państwo" - powiedział.

Reklama

Marcin Pawłowski nigdy więcej nie komentował swojego stanu, ale - patrząc na niego - nietrudno było się domyślić, że toczy heroiczną walkę o życie. Stracił włosy, wychudł, zmizerniał...

"Pamiętam nasze ostatnie spotkanie. Nie poznałem go. Dopiero jak powiedział cześć, zorientowałem się, że to On" - wspominał niedawno Konrad Piasecki.

Po raz ostatni Marcin pojawił się na wizji 10 września 2004 roku. Dwa miesiące później - 20 listopada - widzowie "Faktów" znów zobaczyli jego twarz na ekranie... Obok czarno-białego zdjęcia dziennikarza pojawiło się jego nazwisko i cyfry "1971-2004". Po chwili ciszy padły słowa: "Marcin Pawłowski nie żyje. Miał zaledwie 33 lata".

Marcin Pawłowski był związany ze stacją TVN od początku jej istnienia. Zaczynał jako reporter, ale szybko został jednym z prowadzących główne wydania "Faktów". To on relacjonował m.in. atak terrorystyczny na USA 11 września 2001 roku i przedostatnią pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski.

"Gdy miał cztery lata, na pytanie, kim chciałby zostać, jak dorośnie, odpowiadał, że redaktorem. Od zawsze o tym marzył" - wyznała Maria Pawłowska, mama Marcina, w rozmowie z kieleckim "Echem Dnia", w którym zaczynał swą przygodą z dziennikarstwem jeszcze jako licealista.

Koledzy z Kielc wspominają go jako zawsze uśmiechniętego chłopaka, który... kochał ludzi.

W czasie studiów na Uniwersytecie Warszawskim nawiązał współpracę z Radiem Kolor, skąd trafił do Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego, na antenie którego prowadził programy informacyjne oraz - razem z Karoliną Korwin Piotrowską - magazyn filmowy.

"Nie znał się na filmach, ale miał luz i był naturalny. To był strzał w dziesiątkę" - mówiła o nim w rozmowie z "Pressem" współgospodyni "Filmidła".

Jesienią 1997 roku po raz pierwszy zastąpił w roli prowadzącego "Fakty" Tomasza Lisa. Był gospodarzem weekendowych oraz świątecznych wydań sztandarowego programu informacyjnego TVN.

Pięć lat po debiucie w "Faktach" nagle zniknął... Niewiele osób wiedziało, że zachorował i zdecydował się zawiesić działalność zawodową, by podjąć leczenie. Mimo kilku serii chemioterapii, jego stan ciągle się pogarszał. Kiedy latem 2004 roku lekarze powiedzieli mu, że ma przed sobą zaledwie kilka miesięcy, niespodziewanie postanowił wrócić do pracy.

"Nie zamierzał spędzić ostatnich miesięcy swojego życia przyklejony do szpitalnego łóżka" - wspominał pół roku później ojciec dziennikarza, Antoni Pawłowski.

"Umierał na oczach całej Polski... Swoją heroiczną walką z chorobą, będąc do ostatnich dni w telewizji, dawał świadectwo prawdy. Mówił nam, że to ona jest najważniejsza. Że jedyne, co zostaje po człowieku, to prawda. To nie choroba zwyciężyła Marcina. To on ją zwyciężył..." - powiedział ojciec Maciej Zięba podczas pogrzebu.

24 listopada 2004 roku na warszawskich Powązkach Marcina żegnał tłum przyjaciół i fanów. Ludzie, którzy nie zmieścili się w kościele świętego Karola Boromeusza, stali na ulicy, a policja musiała kierować ruchem, żeby rozładować korki.

Siedmioletnia wówczas córka Marcina zostawiła na cmentarzu list do taty... Do dziś nie zdradziła, co mu w nim napisała. Aleksandra Pawłowska, żona dziennikarza, nie była w stanie powiedzieć podczas pogrzebu ani słowa.

"Ola oddałaby cały świat, żeby tylko Marcin wyzdrowiał" - wyznała później na łamach "Echa Dnia" jej teściowa, Maria Pawłowska.

Marcin Pawłowski w tym roku świętowałby 50. urodziny. 






Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy