Reklama
Reklama

Mirosław Konarowski: Wciąż czeka na wielką miłość!

Mirosław Konarowski (66 l.) nie miał szczęścia do kobiet "swojego życia". Jak czytamy w tygodniku "Na Żywo", żona zauroczyła się innym mężczyzną i zażądała rozwodu, a kolejna ukochana odeszła bez słowa. Przez lata walczył z depresją, ale wierzy, że zły los się odwróci.

Jego dzieciństwo przypadło na biedny i smutny okres powojenny. Co więcej, Mirosław Konarowski odkąd pamięta, mógł liczyć wyłącznie na siebie – jego matka zmagała się z chorobą alkoholową, co doprowadziło do rozwodu i rozpadu rodziny. 

Jednak mimo braku wsparcia najbliższych Mirosław walczył o swój rozwój: dużo czytał, interesował się teatrem. Ukończył prestiżowe warszawskie liceum im. Tadeusza Rejtana i postanowił zdawać do szkoły teatralnej, gdzie... z miejsca go odrzucono.

"Miałem niedobrą dykcję, po prostu źle mówiłem. Wady artykulacji uświadomiono mi w uczelnianej poradni po nieudanym egzaminie. To był dla mnie prawdziwy wstrząs" – wspomina Konarowski. 

Reklama

Postanowił walczyć o swoje marzenia. 

"Mimo niepowodzeń nie załamałem się, co zawdzięczam zarówno własnej ambicji, jak i – co tu ukrywać – zarozumiałości. Wierzyłem w siebie, przyzwyczaiłem się do myśli, że muszę być aktorem" - opowiada Mirosław.

Przez dla lata chodził do logopedy, żeby poprawić swój sposób mówienia. Wytrwale składał papiery do wszystkich szkół teatralnych w całym kraju – w Krakowie, Łodzi i Warszawie.

Dopiął swego – za trzecim razem zdał do warszawskiej PWST.

Musiał handlować kosmetykami

W szkole teatralnej wpadła mu w oko Barbara Rabczak (64 l.), dziś Bursztynowicz. Przyszła gwiazda serialu „Klan” również zwróciła na niego uwagę, choć o jej względy w tym samym czasie zabiegał Jacek Bursztynowicz (66 l.). 

Podczas zagranicznego wyjazdu studenckiego Barbara dała się uwieść Mirosławowi. Ich romans przerwała nagła choroba aktorki. Gdy wróciła do kraju na leczenie, zaopiekował się nią Bursztynowicz.

Wkrótce poprosił ją o rękę, a Konarowski musiał pogodzić się z miłosną porażką. Bardzo cierpiał, aż los postawił mu na drodze aktorkę Joannę Szczepkowską (65 l.). 

Po raz pierwszy spotkali się na planie filmu „Con amore” w 1975 r., ale wtedy między nimi jeszcze nie zaiskrzyło.

"Nie zamieniliśmy ze sobą chyba ani jednego zdania" – wyjaśnia aktorka w swojej autobiograficznej książce "Kto ty jesteś". 

Potem każde z nich poszło w swoją stronę.

"Do dziś, kiedy oglądam zdjęcia z tego filmu, zwłaszcza to, gdzie stoimy razem, patrząc na siebie, zastanawiam się, co oboje pomyślelibyśmy, gdyby nam wtedy ktoś powiedział, że będziemy małżeństwem, odesłalibyśmy go chyba do wariatkowa" – pisze aktorka.

Zapewnia, że – w przeciwieństwie do koleżanek – ona wcale tak szybko nie uległa urokowi przystojnego okularnika.

Dopiero gdy kilka lat później znów się spotkali, wybuchła między nimi miłość i w 1979 r. wzięli ślub. Rok później świętowali urodziny pierwszej córki – Marii, a w 1983 r. na świat przyszła Hania.

Przez długi czas wydawali się szczęśliwą rodziną. Ale stopniowo drogi pary zaczęły się rozchodzić. Szczepkowska robiła karierę, a Konarowski nie miał ciekawych propozycji i coraz częściej musiał się zadowalać po prostu rolą „męża swojej żony”. 

Czytaj dalej na następnej stronie...

Joanna nie była łatwą osobą, a on przestał się godzić na kolejne kompromisy.

"Dopóki razem pracowali w tych samych teatrach, udawało im się porozumieć, zwłaszcza że mieli na uwadze dobro dzieci" – podkreśla w "Na Żywo" znajomy pary.

W końcu lat 80. coraz częściej dochodziło między nimi do spięć. Do końca ich relacji przyczynił się głośny romans Szczepkowskiej z Adamem Michnikiem. 

"Mimo wszystko Mirek chciał jeszcze ratować ten związek, ale Joanna się nie zgodziła. Zażądała rozwodu" – dodaje informator. 

Dla Konarowskiego nastał bardzo trudny czas. Umierała jego matka, a on nie mógł znaleźć pracy w zawodzie. Żeby się utrzymać, handlował kosmetykami.

Dlatego gdy otrzymał propozycję etatu w Teatrze Nowym w Poznaniu, nie zawahał się ani chwili. Na pięć lat opuścił Warszawę. Spotkał go zawód miłosny...

W Poznaniu znów poczuł smak sukcesu i… miłości. Zakochał się w młodszej od niego o ćwierć wieku Annie Sobeckiej, studentce historii sztuki. Przeżywał drugą młodość, był szczęśliwy. Martwiły go w tym czasie jedynie kłopoty wychowawcze, jakie sprawiała starsza córka.

W liceum Maria wagarowała, nie dostała promocji do następnej klasy. Konarowski wrócił do Warszawy. Marysia ustatkowała się, a związek z Anną, którą nazywał „żoną”, rozkwitał. 

Jednak pewnego dnia Sobecka wyjechała na zagraniczne stypendium do Monachium i bez wytłumaczenia zerwała kontakt.

Mirosław boleśnie przeżył jej odejście, załamał się. Zaczął wtedy nawet topić smutki w alkoholu, chociaż wcześniej zarzekał się, że nie będzie chciał powtórzyć tragicznego losu swojej mamy…

Wielkim wsparciem były dla niego w tym czasie dorosłe już córki, szczególnie Maria. 

"Gdy tylko trzeba komuś pomóc, ona to robi. Mnie również pomogła, swoją obecnością, kiedy przeżywałem trudne chwile związane z moim małżeństwem" – opowiada z wdzięcznością aktor.

Dzięki córkom przezwyciężył depresję. Marysia i Hania są aktorkami. Tata kibicuje im, cieszy się z ich zawodowych i prywatnych sukcesów. 

Siedem lat temu Mirosław został szczęśliwym dziadkiem Zosi, córki Hanny, a kilka dni temu córka urodziła mu drugą wnuczkę. Wciąż ma nadzieję, że jeszcze zagra rolę swojego życia. 

"Nie wierzę w jedyne i niepowtarzalne szanse. Gdybym tak myślał, zrezygnowałbym ze studiów aktorskich już po pierwszej nieudanej próbie. Zawsze istnieją kolejne szanse" – podsumowuje swoją drogę Konarowski.

***


Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy