Reklama
Reklama

Monika Kuszyńska w programie "Kulisy Sławy"

Monika Kuszyńska (39 l.) jest obecna na polskiej scenie muzycznej od wielu lat. Jej popularność wzrosła w 2000 roku, gdy dołączyła do zespołu Varius Manx. Wiele lat później rozpoczęła karierę solową, którą kontynuuje do dziś. Prywatnie jest szczęśliwą żoną i matką dwójki dzieci. W programie "Uwaga. Kulisy Sławy" mogliśmy zobaczyć, jak wygląda życie rodzinne artystki.

Gwiazda pokazała, jak radzi sobie z codziennością i wychowywaniem dwójki dzieci - 2-letniego syna Jeremiego i półrocznej córki Kaliny. Wraz z mężem Kubą Raczyńskim mieszka w miejscowości pod Łodzią.

Ich uczycie rozwinęło się dopiero po wypadku pod Miliczem, który wydarzył się w 2006 roku. Monika straciła wówczas władzę w nogach.

"Przez kilka lat byliśmy z Moniką tylko znajomymi z zespołu. Dopiero po wypadku, jak ją odwiedziłem, to coś między nami zaiskrzyło. Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? Zawsze mi się podobała, ale to jest oczywiste, bo to piękna kobieta. Natomiast miłość to był pewien proces, który trwał i jest to chyba silna miłość" - przyznał Raczyński.

Reklama

Sama artystka podkreśliła, że niepełnosprawność nie jest czymś, co całkowicie skreśla życie. Jej udało się wrócić do normalności dzięki pomocy i życzliwości wielu ludzi i spełnić marzenie o rodzinie.

"Mój synek jest dziś na etapie mówienia. Przekręca wiele słów. Jak powie całe zdanie poprawnie zbudowane, to jest coś przepięknego. Dzisiaj stał w łazience i mówił: Mama kręci loki" - zachwyca się Monika Kuszyńska.

Sam wypadek wspomina jako bardzo traumatyczne wydarzenia, po którym, na szczęście, udało jej się podnieść:

"Byłam załamana tym, co się stało. Nie umiałam znieść, że ta przeszłość była taka piękna, a już jej nie ma. Ale pragnęłam się wydostać z tego gdzieś od samego początku. Miałam taką energię w sobie, żeby dążyć do poprawy tej sytuacji, a nie zanurzać się w tej rozpaczy. Dużo ludzi miało w tym swój udział" - przyznała Monika. "Nie wyobrażałam sobie, że można cieszyć się takim życiem, a ludzie mówili mi, że to jest możliwe, że można żyć pełnią życia. Czasem nie musieli nic mówić, po prostu patrzyłam, jak oni żyją i to było bardzo inspirujące".

Artystka przyznała również, że jest mamą na pełen etat. Fizycznie to trudne, bo wszystko musi wykonywać wyłącznie rękami, nauczyła się jednak prosić o pomoc. "Z większością rzeczy można sobie poradzić, a z tym, z czym nie można, można sobie pozwolić pomóc. Dzieci mają taki niesamowity dar - to natura chyba tak wymyśliła - że one się dostosowują do sytuacji".

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy