Reklama
Reklama

Monika Zamachowska przerwała milczenie! Mama ostrzegała ją przed Zbyszkiem. "Jestem załamana"

Monika Zamachowska w końcu postanowiła opowiedzieć o rozstaniu ze Zbyszkiem Zamachowskim. Gwiazda przyznaje, że jest jej bardzo ciężko. Decyzja męża o rozstaniu mocno ją zaskoczyła. Kobieta nie ukrywa, że jej mama od samego początku ostrzegała ją przed Zbyszkiem...

Rozstanie Moniki i Zbyszka Zamachowskich było jednym z największych zaskoczeń ostatnich lat. 

W końcu dziennikarka jeszcze nie tak dawno zapewniała o wielkiej miłości do aktora i nie szczędziła nam szczegółów związanych z ich pożyciem.

Nie było jedna tajemnicą, że małżeństwo borykało się z pewnymi problemami finansowymi. Aktor ma spore zobowiązania alimentacyjne, a kariera telewizyjna Moniki w pewnym momencie nieco przygasła. 

Ostatnio tygodnik "Na Żywo" doniósł, że być może jednym z powodów, dla których Zbyszek postanowił odejść, była inna kobieta. 

Teraz milczenie postanowiła przerwać sama Monika, która udzieliła szczerego wywiadu "Faktowi". 

Zamachowska nie ukrywa, że jest jej bardzo ciężko. Na razie nie radzi sobie z odejściem męża...

"Miewam różne nastroje, huśtawki emocjonalne, ale muszę być silna. Mam dwójkę dzieci, które swoje też przeżywają. Święta to święta. Powinny być rodzinne i radosne. Staram się, by dzieci nie odczuwały, że nie jestem w tak dobrej kondycji jak zwykle. Jedziemy więc do mojej mamy, która już przyjęła szczepionkę i spędzimy razem Wielkanoc" - wyznaje.

Reklama

Przy okazji wspomniała, że jej rodzicielka od samego początku ostrzegała ją przed Zamachowskim. 

"Mama bardzo przeżywa mój potencjalny trzeci rozwód. Nigdy nie miała dobrej relacji z moim mężem, ma bardzo smutne refleksje dotyczące przyczyn rozpadu tego związku. Chcę więc pojechać do niej, porozmawiać i ją wesprzeć" - dodaje dziennikarka.

Całą sytuację mocno przeżywają także jej pociechy. Okazuje się jednak, że Zosia i Tomek starają się pomagać teraz mamie w trudnych chwilach, co wpędza Monikę w wyrzuty sumienia, bo to ona powinna się nimi opiekować.

"Dają mi ogromne wsparcie. Czasem wydaje mi się, że one lepiej to przyjęły niż ja. I nie chodzi o to, że miały w sobie za mało sympatii do Zbyszka. Nie, Zosia i Tomek po prostu lepiej czują i rozumieją, co się stało. Nie wiem, może coś przeczuwały. Moje dzieci doskonale wiedzą, że ta sytuacja jest dla mnie szalenie trudna, ale są pewne, że sobie poradzę. A gdyby było mi ciężko, oni są dla mnie. To wyjątkowe doświadczenie, że mogą mi teraz dać większe wsparcie niż ja im" - podkreśla. 

Dziennikarka nie mówi jednak nic o innej kobiecie. Stwierdziła, że winę za rozstanie zawsze ponoszą dwie osoby, choć "decyzję o wyprowadzce podjął Zbyszek". 

"W tej chwili najważniejsze jest dla mnie, bym nie zaczęła nowego życia zgorzkniała, rozżalona i nienawidząca. Nie chcę, by choć na chwilę w moim sercu pojawiło się poczucie, że ktoś coś mi zrobił, że doświadczyłam krzywdy. Jestem załamana, przyznaję. Ale wchodziłam w ten związek jako dojrzała czterdziestolatka i wiedziałam od początku, że nic nie jest dane raz na zawsze. Nie da się kochać na siłę. Widocznie miłość się skończyła. Muszę to teraz tylko przyjąć" - mówi.

Na koniec dodała, że nie wyklucza, że kiedyś opadną emocje i usiądą ze Zbyszkiem, by o wszystkim porozmawiać. Na razie jednak na to się nie zanosi...

***

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy