Reklama
Reklama

Należy do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego

Należy Pani do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Jak zatem spędziła Pani święta?

Anna Samusionek: - W moim kościele nie ma jasełkowej i ludycznej tradycji obchodów Bożego Narodzenia, jak w religii rzymskokatolickiej, szczególnie w naszym kraju. Cała moja rodzina obchodzi jednak święta po polsku, więc spędzamy je najczęściej wspólnie. Dzielimy się opłatkiem i nie widzę w tym nic złego.

Słyszałam, że adwentyści bardzo zdrowo żyją. Czym to się objawia u Pani?

A.S.: - Od dziesięciu lat nie piję alkoholu, nie palę papierosów, zresztą nigdy nie paliłam. Ograniczam też używki, jakimi bez wątpienia są kawa i herbata. Chodzi o to, by swoje ciało traktować jak swego rodzaju świątynię, o którą należy dbać.

Reklama

Zawodowo ma Pani teraz dobry czas...

A.S.: - Kiedyś mi się wydawało, że czterdziestka to będzie moment stagnacji zawodowej i braku propozycji, ale na szczęście u mnie jest odwrotnie. Mimo iż w tym roku przekroczyłam tę granicę, pracy mam coraz więcej i jest ona różnorodna.

W "Przepisie na życie" już Pani namieszała. A jaki jest prywatny przepis na życie Anny Samusionek?

A.S.: - Żyć tak, żeby swoim postępowaniem nie krzywdzić innych. Dążyć do spełnienia swoich marzeń, ale nie za wszelką cenę. Wychodzić naprzeciw pojawiającym się możliwościom i pozwalać sobie od czasu do czasu na odrobinę szaleństwa i ryzyka.

A na jakie szaleństwo pozwoliła sobie Pani ostatnio?

A.S.: - To już jest moja słodka tajemnica!

Jest Pani szczęśliwa?

A.S.: - Jestem bardzo szczęśliwa. Mam wiele powodów, żeby się uśmiechać. Jest dobrze, ale szczegóły zostawię sobie. Życie mnie nauczyło, że szczęście, które wystawia się na publiczny widok, szybko traci swój blask.

Rozm.: Martyna Rokita

(52/2011)

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Anna Samusionek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy