Reklama
Reklama

Naya Rivera z "Glee" rok temu utonęła na oczach syna. Teraz ojciec zdradza wstrząsające szczegóły

W lipcu w 2020 roku miała miejsce prawdziwa tragedia. Naya Rivera, znana głównie z serialu "Glee" utopiła się w jeziorze Piru w Kalifornii. Jej śmierć widział 4-letni synek. Teraz ojciec gwiazdy wyjawił ich ostatnią rozmowę.

Naya Rivera wybrała się na przejażdżkę motorówką po kalifornijskim jeziorze Piru. Kilka godzin później pracownicy wypożyczalni zaniepokoili się, że aktorka nie wróciła na ląd o umówionej porze. Rozpoczęto poszukiwania, których finał okazał się tragiczny.

Po paru godzinach odnaleziono zaginioną łódkę, a w niej 4-letniego chłopca. Gwiazdy "Glee" nie było na pokładzie. Z ujawnionego raportu biura lekarza medycyny sądowej wynikało, że Naya przed śmiercią wołała o pomoc. 

Syn Rivery widział jej śmierć

Jej mały synek opowiedział babci, że po tym, jak aktorka wyciągnęła malca z wody, sama próbowała się wydostać, jednak potem zniknęła pod wodą.

Reklama

Były partner Rivery i ojciec Joseya twierdzi, że winę za jej śmierć ponoszą osoby, które dbają o bezpieczeństwo osób, które przebywają nad jeziorem. Ponoć łódź, którą wypożyczyła, nie była wyposażona w kluczowe elementy bezpieczeństwa.

Ojciec gwiazdy nie może sobie wybaczyć, że go nie posłuchała

Okazuje się, że gwiazda przed tragiczny wypadkiem skontaktowała się ze swoim ojcem, który odradził jej pływanie w jeziorze.

Ojciec Nayi wyznał, że nigdy nie pogodzi się z jej śmiercią. George Rivera każdego dnia za nią tęskni i nie wie, czy "kiedykolwiek będzie w stanie zamknąć tę sprawę".

***

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Naya Rivera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy