Reklama
Reklama

Nie żyje Zofia Czerwińska

O śmierci Zofii Czerwińskiej poinformował Mariusz Szczygieł. Aktorka miała 85 lat. Zmarła 13 marca.

"Tym zdjęciem i torbą była zachwycona. Zrobiłem je w foyer Jej ukochanego Teatru Syrena na premierze 'Czarownic z Eastwick'. Czarownica, to było Jej ulubione stworzenie zaraz po psach i kotach" - wspomina Mariusz Szczygieł na Instagramie. I zdradza jej ostatnią wolę.

"Na pogrzebie ma być śpiewana 'My way'... A urna, pamiętaj Mariuszek, ma być różowa, bo do twarzy mi w różowym. Będzie, Zosiu. Wszystko dla Ciebie! ZOFIA CZERWIŃSKA 1933-2019".

Aktorka w ostatnim czasie nie pojawiała się na pokazach filmowych, rzadziej spotykała z przyjaciółmi. Pod koniec ubiegłego roku poważnie podupadła na zdrowiu i trafiła do szpitala.

Reklama

Cierpiała na poważne zwyrodnienie kręgosłupa. Choroba zaostrzyła się, więc musiała poruszać się o kuli. Lekarze nie byli w stanie przywrócić jej do dawnej formy, z której słynęła. Musiała więc żyć z bólem i korzystać z zabiegów rehabilitacyjnych.

"Nie chcą mnie kroić" - mówiła żartobliwie w rozmowie z tabloidem "Fakt".

"Kości podobno nie wytrzymają śrubek, które mają mi wstawić. Tak twierdzi mój neurochirurg".

Aktorka debiutowała na ekranie w filmie "Pokolenie" Andrzeja Wajdy w 1954 roku. Do historii polskiego kina przeszły jej role w takich produkcjach jak "Czterdziestolatek", "Alternatywy 4", "Lekarstwo na miłość", "Poszukiwany poszukiwana", "Miś", "Złoto dezerterów".

Od 2008 roku grała w "Świecie według Kiepskich", a następnie w "Pierwszej miłości".

Łącznie Czerwińska zagrała około 150 ról i epizodów w produkcjach kinowych i telewizyjnych. Była także działaczką społeczną i działaczką na rzecz praw zwierząt. Do ubiegłego roku angażowała się w kampanie społeczne, m.in. przeciwko homofobii.

Przypominamy tekst, który ukazał się na łamach magazynu "Rewia"

Zofia Czerwińska na świat przyszła w Poznaniu wkrótce po tym, jak jej mama, rodowita warszawianka, wyszła za mąż za rodowitego poznaniaka. Po rodzicach odziedziczyła talenty artystyczne. Ojciec, choć był lekarzem, świetnie grał na fortepianie i kochał operę. A przy okazji wypisywał śpiewakom recepty. Mama zaś kochała taniec. Pewnie dlatego dwie siostry Zosi zostały przyjęte do zespołu baletowego. Wtedy cała rodzina zamieszkała w Warszawie.

Miłość do kina rozkwitła w czasach liceum. Zosia parodiowała nauczycieli, odgrywała w klasie scenki i w końcu postanowiła iść do szkoły teatralnej.

Najpierw jednak wpadła na inny pomysł. Zorganizowała wielkie wagary dla całej klasy. Tego krnąbrnej dziewczynie dyrekcja płazem puścić nie mogła. Wydalono ją ze szkoły tuż przed maturą! Jej mama poszła aż do kuratorium błagać o wybaczenie. Nie bez znaczenia była w tamtej chwili także pozycja ojca, cenionego nie tylko wśród artystów lekarza. Dlatego Zosi umożliwiono przystąpienie do matury, ale do szkoły aktorskiej wolała już w Warszawie nie iść. Taka była o niej opinia. Pojechała więc do Krakowa.

"Naśladowałam Irenę Kwiatkowską, która w pierwszym polskim powojennym kabarecie 'Siedem Kotów' recytowała tekst Gałczyńskiego 'Żona Wacia'. Dostałam się triumfalnie. To było naprawdę wielkie osiągnięcie, którego potem już nie przeżyłam" - wspominała. Rozpoczęła takie życie, jakie najbardziej jej odpowiadało, w artystycznej atmosferze. Ale tuż po dyplomie wylano na jej głowę kubeł zimnej wody. Marzenie o pracy na krakowskiej scenie przekreślił przydział do pracy w Teatrze Polskim w... Bielsku-Białej. Tam rozpoczęła się jej kariera komediantki.

Nie mogła narzekać na brak powodzenia u mężczyzn. Jednak nie udało się jej mieć dzieci. "Choroba uniemożliwiła. To moja wielka tragedia, bo czuję, że nie spełniłam się w roli matki" - opowiadała po latach. Nie była też stała w uczuciach. "Mężczyźni mnie nudzili. Na początku czułam się cudownie, ale kiedy pojawiała się rutyna, uciekałam do innego". Dwa razy wychodziła za mąż.

Pierwszy ślub wzięła, gdy miała zaledwie 22 lata. Była zachwycona, dopóki po kilku miesiącach nie znalazła w swoim małżeńskim łóżku... innej kobiety. Z rozpaczy chciała rzucić się pod pociąg! Długo czekała na peronie, aż zebrał się tłum pasażerów. Zawstydziła się publicznego samobójstwa, wróciła do domu i... rozwiodła się. Drugi był Paweł. "Mąż był wspaniałym człowiekiem, świetnym partnerem na życie. Głupio postąpił, bo wyjechał do pracy do Danii i zostawił mnie pod opieką przystojnego kolegi" - dodawała.

Została ulubioną aktorką reżysera Stanisława Barei (†57 l.). Jej dorobek jest imponujący. W ostatnich latach do swojego wieku podchodziła z humorem:

"Tylko od mentalności człowieka, który jest posiadaczem tego wieku, zależy, jak to przyjmie" - twierdziła. "Może urodzić się wesoły człowiek, który potem zostaje wesołym staruszkiem. I śmieje się z tego, że kuleje, potrafi bawić się tym, że niedosłyszy, niedowidzi, że mu trudno mówić".

27 lutego 2018 roku odszedł jej ukochany piesek Dżek. Byli tak ze sobą zżyci, że 6 lat temu odcisnął swoją łapkę obok jej dłoni w Alei Gwiazd w Międzyzdrojach. Pod koniec listopada urządziła mu 16. urodziny w jednym z warszawskich parków.

Zofia Czerwińska zmarła 13 marca.

Bliskim składamy szczere kondolencje.

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy